Rano budzę się jako pierwsza, moja współlokatorka wciąż śpi. Odwracam się na drugi bok i spostrzegam, że nie przypadkowo się ocknęłam teraz. Mój telefon jest podświetlony, dlatego zerkam na niego. Kolejna wiadomość od Marcusa.
Od: Marcus
"Cześć, Lotte. Słyszałem o twojej sytuacji... współczuję ci naprawdę. Nikt z nas nie wiedział, że masz tak poważne problemy. Przepraszam."
Nie mogę uwierzyć. Nawet on już o wszystkim wie? Jestem tutaj dopiero drugi dzień! Wreszcie biorę się w garść i zamierzam mu odpisać.
Do: Marcus
"Nie szkodzi. Marcus, musimy poważnie porozmawiać. Wiem, że mój pobyt w psychiatryku nam to utrudnia, ale nie uniemożliwia. Możesz wpaść do mnie w sobotę, to już niedługo. Oczywiście jeśli zechcesz przebywać w takim miejscu"
Bez zastanowienia wysyłam wiadomość. Uwielbiam Marcusa, jest świetnym przyjacielem, lecz nie dam rady dalej tego ciągnąć. Muszę z nim porozmawiać, koniecznie. Mieć przyjaciółkę w psychiatryku, to tak jakby sam skazywał się na ośmieszanie wśród rówieśników. Nie chcę, aby cierpiał przeze mnie. Moje rozmyślenia przerywa dźwięk kolejnego sms'a.
Od: Marcus
"Lotte, co ty mówisz? Psychiatryk to całkiem normalne miejsce, nie masz czego się wstydzić"
Po przeczytaniu tej wiadomości, uśmiecham się. To miłe, że stara się mnie pocieszyć nawet w takiej sytuacji. Postanawiam nie odpowiadać już. Wstaję z dość wygodnego łóżka i wybieram ubrania na dzisiejszy dzień. Następnie wychodzę z pokoju i udaję się w poszukiwaniu łazienki.
W końcu trafiam, szybciej niż do jadalni. Rozglądam się po pomieszczeniu. Wnętrze jest ładne, wystrój nowoczesny. Kładę swoje rzeczy na szafce i zaczynam się rozbierać, po czym wchodzę pod prysznic. Moje nagie ciało otula strumień ciepłej wody, padającej wprost na mnie. Dzięki temu mentalnie pozbywam się całego smutku i tęsknoty z mojego życia. To taka chwila wyłącznie dla mnie, nikt nie może mi jej odebrać, ani w niej przeszkodzić.
Gotowa schodzę na śniadanie. Przypuszczam, że niedługo będzie, dlatego nie ma sensu wracać do pokoju. Nie pomyliłam się, już z daleka można ujrzeć gromadę nastolatków idących do jadalni. Ponownie zajmuję swoje miejsce i zaczynam posiłek. Coś mnie pokusza, abym rozejrzała się za moim wczorajszym "bohaterem", który uwolnił mnie z opresji. Na samo przypomnienie tej sytuacji, mój umysł śmieje się wewnątrz. Ku mojemu zdziwieniu, nigdzie go nie dostrzegam. Nie powiem, jestem nieco zawiedziona, aczkolwiek nie mam pojęcia dlaczego.
Kończę posiłek i opuszczam pomieszczenie. Spoglądam przez okna, lecz nic ciekawego nie zauważam. Z powrotem idę do swojego pokoju i dostrzegam, że jestem w nim sama. Wreszcie mam czas, aby dokończyć rozpakowywanie się.
W pewnym momencie trafiam na zdjęcie, które przedstawia mnie wraz z rodzicami w dzieciństwie. Wtedy byłam taka szczęśliwa. Wszystko się popsuło, gdy te okrutne zjawy zaczęły mnie nawiedzać. Nawet nie dostrzegam, w której chwili zaczynam płakać. Moje oczy są wypełnione po brzegi łzami, a dolna warga drży niespokojnie. Pierwsza łza opuszcza swoje miejsce i ląduję na mojej wardze, po niej jest kolejna i następna... w końcu moje policzki są całe mokre od płaczu, a oczy popuchnięte. Nie mogę zrozumieć jednego. Dlaczego to właśnie mnie się przytrafiło?
Nagle moje przemyślenia oraz rozpacz przerywa gość, którym okazuje się być Virginia. Szybko wycieram jakąkolwiek oznakę płaczu i powracam do składania ubrań. Dziewczyna uważnie mi się przygląda, po czym siada na swoim łóżku.
- Niedługo święta - stwierdza, patrząc na kalendarz. Nie rozumiem po co mi to mówi. - Wtedy można wrócić do swojego domu, na czas świąt - tłumaczy do końca, a ja poważnieje. Będę mogła zobaczyć rodziców. Ciekawa jestem czy w ogóle odwiedzą mnie tutaj.
- Wracasz? - pytam bez zastanowienia. Właściwie nie wiem po co. Być może dlatego, że mam kiepski nastój i chciałabym z kimś porozmawiać. Z kimś kto mnie zrozumie, a nie tylko wysłucha.
- Tak. Zawsze wracam - odpowiada i spogląda na mnie. - A ty? Masz zamiar wrócić?
- Nie wiem - jej pytanie zbija mnie z tropu. To prawda, nie jestem pewna czy chcę tam być. Pewnie cała rodzina odwróci się ode mnie, jak można mieć krewną z psychiatryka?
Dziewczyna nic się nie odzywa, jedynie kiwa potwierdzająco głową. Kończę składanie swoich rzeczy i odkładam walizkę również do szafy. Kilka przedmiotów chowam w szufladzie, aby je mieć zawsze pod ręką.
Po miniętych dwóch godzinach, dociera do nas pukanie do drzwi. Chwilę później widzę postać dorosłego mężczyzny, a za nim naszą ukochaną dyrektorkę.
- Oho - słyszę mruczenie Virginii.
- Witam was panienki - mówi kobieta, na co moja współlokatorka odpowiada. Natomiast ja, nie czuję takiej potrzeby. Henrietta odchrząkuje znacząco, lecz olewam to. - To jest nasza nowa... mieszkanka. Charlotte - przedstawia mnie mężczyźnie. A ja nie rozumiem powodu jej pobytu tutaj. Facet coś szepcze kobiecie, a następnie zwraca się do mnie.
- Jestem tutejszym psychologiem. Zapraszam cię na sesję.
~~~~~~~~
Pierwszy raz piszę rozdział przy jakiejkolwiek muzyce (media) i powiem, że nie jest tak źle. Wzbudza to we mnie uczucia, które przelewam na opowiadanie. Jeju, dzisiaj to serio mam wenę, już dawno takiej nie miałam. To już czwarty rozdział pisany jednego dnia ciągiem :D
CZYTASZ
Rejected
ParanormalMoje życie toczy się w ciągłym strachu. Nie znam dnia ani godziny kiedy to powróci. Boję się każdego poranka, a w nocy zasypiam z lękiem. Budząc się mam tylko nadzieję, że choć raz będzie normalnie. Choć raz przeżyję spokojny dzień w towarzystwie zn...