25. Planowanie wyjazdu

1.7K 52 2
                                    

Przez dwa tygodnie nie działo się nic niezwykłego poza tym, że wspólnie z Danem zaczęliśmy planować mój przyjazd do Niego. Maciek hm no cóż jest na zwolnieniu i tak na dobrą sprawę nie wiem czy mam się martwić bo nie wiem czy dał sobie ze mną spokój czy coś knuje.

Dziewczyny w klasie umierają z zazdrości o narzeczonego i o to, że mam tak cudowny plan na wakacje. Moja rodzina nawet nie chce słyszeć o żadnym samodzielnym wyjeździe, ale to akurat najmniej mnie interesuje, bo itak tam pojadę. Przez cały czas starałam się aby nie podpaść żadnemu z nauczycieli i zakończyć rok szkolny z czerwonym paskiem. Nie jestem rodzajem kujona, o co to, to nie, bo prowadzę raptem dwa zeszyty jeden do wszystkiego a jeden do polskiego. Wszyscy śmieją się, że jak studentka przychodzę na zajęcia. A ja wychodzę po prostu z założenia, że nie ma najmniejszego sensu dźwigać tyle kilogramów niepotrzebnej makulatury.

Mniejsza o to, bo właściwie dzień miał być jak każdy inny z tą różnicą jednak, że zostało już tylko 14 dni do mojego wyjazdu na drugi koniec Polski. Odliczanie rozpoczęte dosłownie co do minuty.

Jak już dotarłam doszkoły gdzie był ostatni dzień na wystawienie ocen zastanawiałam się głównie tylko nad tym, jakie ubrania ze sobą mam zabrać na wyjazd. Jak się ubrać na podróż, aby zrobić na narzeczonym jak najlepsze wrażenie. Z zamyślenia wyrwało mnie uderzenie, bo nie patrząc przed siebie, walnęłam głową w czyjąś rozbudowaną klatkę piersiową, aż się odbiłam.

Ja: Przepraszam najmocniej, nie zauważyła...m.

W tej chwili podniosłam głowę i od razu odechciało mi się mówić cokolwiek. Przede mną stał blondyn z doskonale mi znanym uśmiechem. Maciek.

Maciek: Aż tak zakochana jesteś, że ludzi nie zauważasz?

Ja: Nie Twoja sprawa.

M: Chyba moja skoro wpadłaś właśnie na mnie.

Ja: To, że akurat na Ciebie wpadłam to wyłącznie mój pech. Więc przepraszam i żegnam.

M: O kochaniutka myślisz, że to koniec? To, że mnie nie było i się nie odzywałem, nie oznacza rezygnacji z Ciebie.

Ja: Ale dla mnie to jest definitywny koniec i lepiej wbij to sobie do głowy, jak nie chcesz problemów. Poniosło mnie wiem o tym, ale no wkurzają mnie te jego teksty, że to nie koniec.

M: Czy Ty mi grozisz mała?

Ja: Nie ja Cie ostrzegam.

I wyminęłam Karpia jak gdyby nigdy nic. Czułam tylko jego spojrzenie na sobie, gdy odchodziłam. Uśmiechnęłam się sama do siebie z satysfakcją, że bez problemu udało mi się go spławić. W zasadzie to nie musiałabym już wcale chodzić do szkoły, gdyby nie ocena z zachowania. Na lekcjach zajmuję się teraz tylko robieniem listy rzeczy, które mam zamiar ze sobą zabrać do narzeczonego.

Lista:

- najlepsza bielizna, jaką posiadam

- sukienki

- kurtkę (co różnie bywa z pogodą)

- najlepsze szpilki

- trampki

- cztery pary spodni

- najnowsze bluzki

- KOSMETYCZKĘ!!

- ręczniki

- japonki

- okulary

- małą torebkę

a jak mi się przypomni, to jeszcze coś dopiszę.

Chociaż znając mnie to i tak czegoś nie wezmę. Żaneta nie mogła się nadziwić, że nie boję się jechać sama tak daleko do praktycznie obcego faceta. Jak to jest, że ja mu tak ufam bezgranicznie.

Kręta droga miłości...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz