7. Lekarstwo

493 39 3
                                    

- Mam wyniki! - Natychmiast podeszłam do Cyborga, by dowiedzieć się więcej. Nie minęła chwila i w salonie znajdowali się wszyscy, nawet jedwabek na rękach Gwiazdki z czego byłam średnio zadowolona. Serio, niech trzyma tego ,,zwierzaka" z dala ode mnie. Zwłaszcza teraz.

- Substancja, która krąży teraz w twoich żyłach to quesillium.
- Queco?
- Quesillium, w dodatku bardzo skoncentrowana dawka. - Wlepił wzrok w kartkę. - Twój organizm sam nie da rady się tego pozbyć, wręcz przeciwnie, jeśli będzie próbował walczyć to tak jakby walczył sam ze sobą.
- No i co teraz? Zostanie tak na zawsze? Po co ten ktoś mi to wstrzyknął? I co to do cholery to Quesillium?
- Myślę, że przygotowanie antidotum powinno mi zająć góra dwa dni.

- Ustalimy kto i dlaczego to zrobił. - Wtrącił Robin.
Przez chwilę zastanawiałam się czy nie powiedzieć im o moim znalezisku w wieży, w moim pokoju. O dziwnym, tajemniczym napisie. Ktoś ewidentnie na mnie polował, a teraz kiedy nie mam swoich mocy jestem kompletnie bezbronna. Obawiam się, że mogłabym nie poradzić sobie z przeciwnikiem. Owszem dobrze walcze, ale czy wystarczająco? Nie poradziłam sobie z tym typem na wyspie. Przez panikę spowodowaną utratą mocy nawet nie spróbowałam... Nie chce też robić z siebie ofiary. Nikt nie musi mnie niańczyć i pilnować. Sama potrafię o siebie zadbać. Ale czy na pewno w tej sytuacji?

- Halo Raven. - Czyjeś palce pstryknęły mi przed twarzą.
- Hmm? - Uniosłam głowę wyrywając się z zamyślenia.
- Pytałem czy domyślasz się o kogo może chodzić. - Robin dziwnie na mnie spojrzał, dosłownie wiercąc we mnie dziure wzrokiem.
- Muszę wam chyba coś powiedzieć...

W tej chwili salon zalało czerwone światło. Syrena ogłosiła nam alarm. Spojrzałam zdezorientowana na drużynę, oni również dziwnie patrzyli.
- Raven...
- Tak, wiem. - Przerwałam Bestii nim zdążył cokolwiek powiedzieć. - To nie najlepszy pomysł bym z wami szła i tym razem, naprawdę zostanę w wieży.

- Dokończymy tę rozmowę później. - Rzucił Robin biegnąc w stronę drzwi. - Tytani Wio!

                                                  ***

Udałam się do swojego pokoju. Chciałam pomedytować, ale nie bardzo mi to wychodziło. Nie mogłam nawet wzbić się w powietrze. Ta dziwna substancja zablokowała wszystkie moje zdolności, nie tylko te mroczne.

Udałam się do kuchni, by zaparzyć sobie herbaty. Stałam przy szklanej szafce i pusto wpatrywałam się w nie swoją twarz. To znaczy moją, ale zupełnie inną. Te oczy i włosy, blada skóra. Gdyby nie odłamek kryształu na moim czole myślałabym, że patrzę na kogoś innego.

Zalałam wrzątkiem swoje ulubione zioła i odłożyłam je na niższą półkę. Co za upokarzająca sytuacja... By wcześniej je zdjąć musiała wspiąć się po blacie i krześle ponieważ trzymałam je wysoko. Wcześniej to nie stanowiło dla mnie problemu.

Odstawiłam wywar na stół, by nieco ostygł. Postanowiłam się przebrać. Może lepiej poczuję się w swoim stroju? Te jeansy nagle przestały być wygodne.

- Nareszcie sami. - Usłyszałam głos za swoimi plecami, szybko się odwróciłam.
- Ty...
   

_______________________________________________________________________
Krótko, wiem, ale to dlatego, że mam już pomysł na kolejne rozdziały 😜
  
                  Czytasz? Zostaw po sobie ślad! 😈

Tytani - Mroczne Znaki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz