26. Przewaga

299 26 3
                                    

Wylądowaliśmy obok jakiejś wioski, wokół niej rozciągało się morze oraz plaża. Obok plaży niewielki las. Domy znajdowały się w samym centrum wyspy to właśnie tu przyprowadziła nas dziewczyna. Rozejrzałam się wokół szukając możliwej drogi do urwiska.

- Myślę że lepiej będzie się rozdzielić i chwilę odpocząć, niech każdy się rozejrzy, a później zobaczymy co i jak. - Powiedziałam, a wszyscy kiwnęli głowami zgadzając się.

Prawda była taka, że po prostu nie chciałam ich narażać, nie byłam pewna czy nie pcham się wprost w zasadzkę, nie chciałam też wszystkiego im tłumaczyć. Sama znajdę medalion, a później skontaktuje się z dziewczyną, by dowiedzieć się jak mogę wykorzystać go przeciwko Xawierowi. Szłam kawałek przez las, gdy przed moją twarzą pojawił się biały płomyczek. Kiedy chciałam go dotknąć odleciał kawałek. Przyspieszyłam chcą go złapać jednak on cały czas mi uciekał. Zdenerwowana rozpaliłam dłoń i wycelowałam w płomyczek. Zaczęłam biec.

- Azarath... - nie dokończyłam ponieważ wybiegłam na urwisko.

Rozejrzałam się dokładnie i uśmiechnęłam się z podekscytowaniem. Miejsce z mojej wizji było prawdziwe. Płomyczek zniknął, a ja stałam jeszcze chwilę zastanawiając się co powinnam uczynić. Jaka jest szansa, że znajdę ten wisiorek? Zresztą nie czas o tym myśleć. Znajdę go na pewno. Skoro mam pewność, że on pomoże mi pokonać mojego to nie spocznę dopóki go nie znajdę.

Szukałam kilka dobrych godzin. Niebo zaczęło robić się pomarańczowe od zachodzącego słońca. Przeczesałam palcami trawę uparcieszukając medalika. Czy to możliwe by mój umysł wyrządził mitakiego psikusa? A może to sprawka Xaviera? Ostatnio bardzo małodaje się we znaki. Zrezygnowana opadłam na trawę. Chwilesiedziałam patrząc głupio przed siebie. W końcu krzyknęłamzrozpaczona i upadłam na trawę. Ugięłam kolana i złapałam sięza włosy. Patrząc w pomarańczowe niebo miałam ochotę płakać...Jak ja to wytłumaczę? Jak mogłam dać się tak oszukać? Mojątwarz zalało blade światło. Nie musiałam wstawać by domyślićsię o co chodzi.

- Mało ci jeszcze? - Rzuciłam siląc się na gniewny ton. - Po co mnie tu ściągnęłaś co?

Dziewczyna nic nie odpowiedziała.Podniosłam się gwałtownie z ziemi i pewnym krokiem ruszyłam w jejstronę. Moje ręce zapłonęły czarnym ogniem. Chciałam wymierzyćjej cios, jednak zniknęła, gdy tylko uniosłam rękę. Stałamzdezorientowana, cały czas trzymając rękę w górze. Po chwiliugasiłam dłonie i zrezygnowana upadłam na kolana.

- Po co? - Szepnęłam.

Podparłam się dłońmi o ziemię,przenosząc na ręce ciężar ciała. Pod lewą dłonią poczułamwybrzuszenie. Delikatnie wcisnęłam palce w ziemie. Poczułam cośchłodnego. Entuzjazm dodał mi sił. Zaczęłam kopać dłoniądołek. Już po chwili ukazało mi się złote serduszko, któremusiało przykryć błoto. Odetchnęłam z ulgą i wstałam z ziemi.Kciukiem przejechałam po wisiorku by obetrzeć go z brudu. Dłonie drżały mi z podekscytowania. Dokładnie obejrzałam wisiorek szukając jakiegokolwiek znaku, wskazówki. W końcu nadal nie wiedziałam jak mogę go wykorzystać. Zauważyłam, że serce składa się z dwóch części. Mogę je otworzyć, wystarczy, że włożę tam paznokieć, powoli, ostrożnie, jeszcze tylko troszkę i...

- Lepiej mi to oddaj.

- tak myślałam, że się zjawisz. - Uśmiechnęłam się dumnie i odwróciłam w stronę brata.

Uśmiech wyższości natychmiast zszedł z moich ust. Xavier trzymał Bestię ramieniem i przykładał do jego szyi sztylet. Drugą rękę miał wyciągniętą w moim kierunku.

- Medalion. - Rzucił krótko.

Zaskoczenie odebrało mi możliwość logicznego myślenia. Starałam się wszystko przeanalizować. Szybko otrzeźwiałam.

- Naprawdę myślisz, że ci go oddam? Zwłaszcza,że wiem jaki jest dla ciebie ważny? - Ścisnęłam wisiorek mocno w dłoni, chcąc chronić go za wszelką cenę.

Chłopak docisnął ostrze mocniej, a jego twarz wykrzywił grymas gniewu.

- Daję ci ostatnią szansę...

- Nie prosiłam nawet o tę pierwszą, nie oddam ci go.

Na twarzy Xaviera pojawiło się zaskoczenie.

- Raven proszę... - Usłyszałam głos Bestii.

Opuściłam głowę. Musiałam być silna. Na twarzy Xaviera pojawił się szeroki uśmiech, już po chwili w powietrzu rozległ się jego, przeraźliwy, przepełniony szaleństwem śmiech. Sapnęłam przerażona widząc jak jednym ruchem rozpłatał gardło zielonego, po którego szyi płynęła teraz krew. Wzięłam głęboki oddech i twardo spojrzałam w oczy chłopakowi. Chciałam wyglądać groźnie. Zamiast tego, moje całe ciało drżało, głos łamał się.

- Słuszny wybór siostro, postąpiłbym tak samo. - Szydził mi w twarz.

- Przestańmy się w końcu bawić. - Wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

- Już dawno chciałem to zaproponować...







Czytasz? Zostaw po sobie ślad :)

Tytani - Mroczne Znaki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz