25. Za daleko

298 28 12
                                    

- ,,Co"? Tylko na tyle cię stać - zapytał uśmechając się szeroko.

Przede mną stał Max. Wysoki chłopak o zielonych końcówkach. Członek drużyny wilków.

- Chyba nie oczekiwałeś, że będę się dla ciebie wyslać.

- Nie, absolutnie, przez myśl mi nie przeszło.

- To czego chcesz?

- Ajć dziewczyno! - Udał, że zabolały go moje słowa, łapiąc się gwałtownie za klatkę piersiową. - Odetchnij.

Wzięłam głeboki oddech zamykając przy tym oczy. Uchyliłam delikatnie powiekę po czym, gdy go zobaczyłam zrobiłam zrezygnowaną minę.

- Och liczyłam, że to wystarczy byś zniknął. - Dodałam zawiedzionym tonem.

- Czyżbym, nie przypadł ci do gustu?

- Skąd taki pomysł?

- Mam dziwne przeczucie, może się myle?

Byłam zaskoczona tym, że nie wiedzałam co powedzieć. Żadnej sarkastycznej uwagi, żadnej pyskatej odzywki. Jego pewność siebie działała mi na nerwy. Och, czy to działa w drugą stronę, ach no tak mam to gdzieś.

- Zapomniałaś jak się mówi?

- Obawiam się, że nie mamy o czym mówić.

- To może chociaż się przejdzemy?

- Wiesz myślę, że... - Spojrzałam w stronę Bestii - zerkał w naszą stronę, nadal rozmawiając z dziewczyną - to wcale nie musi być najgorsze wyjście.

Uśmiechnął się i wypuścił nosem powietrze.

- Czuje, że to będzie ciekawy spacer. - Powedział i zasugerował dłonią bym ruszyła przodem.

Oddalilśmy się kawałek, gdy on rozpoczął rozmowę.

- Wiesz, zaintrygowałaś mnie, wydajesz się taka, taka...

- Nawiedzona? Dziwna? Straszna?

- Tajemnicza, wyjątkowa, ciekawa, masz w sobie coś co sprawia, że naprawdę chce cię poznać.

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Miłą odmianą było usłyszenie czegoś takiego.

- Słaba gadka. - Wzruszyłam ramionami.

- A mimo to się uśmechasz. - Puścił mi oczko, ukazując zęby. - Zaskoczyło mnie jednak to, że zgodziłaś się ze mną przejść.

- Może to dlatego, że i tak nie miałam nic lepszego do roboty, a może... - zatrzymałam się i poczekałam aż zrobi to samo, przesunęłam wzrokiem po jego włosach po czym spojrzałam mu twardo w oczy - to przez moją słabość do zielonego.

Ironia? Oby. Chodzi mi o kolor. A może nie? Zielony jak zielony. Nie ma po co doszukiwać się bezsensownych podtekstów. Poczułam jak rumieniec zalewa m twarz. Nie przez to co powiedziałam. Ale dlaczego to powedziałam. Poczułam się... lepiej?

- Hej! - Pstryknięcie przed moją twarzą przywołało mnie do porządku. - Odpłynęłaś.

- Ja... - Spojrzałam na ślady, które zostawiliśmy na piasku, oddaliliśmy się już spory kawałek od rozbitego przez Tytanów obozu, ogniska i reszty naszych drużyn. - Muszę już wracać.

Zostawiłam go samego, za sobą. Był zdezorientowany, ale nie czekałam aż zrozumie. Idąc dużo szybciej niż wcześniej raz, dwa dotarłam do rakiety. Będąc już prawie przy niej zauważyłam Bestie. Szedł w moją stronę. Zwolniłam nieco kroku.

- Jak randka? - Zatrzymał się i rzucił opryskliwie, a we mnie aż zawrzało.

- Cudownie, ale nie trać czasu tylko wracaj do KOLEJNEJ śliczniutkiej blondynki. - Warknęłam i wyminęłam chłopaka obrzucając go przy tym lodowatym spojrzenem.

Niebieski to też ładny kolor, jest wiele różnych kolorów. Wszystkie ładnejsze od zielonego. Mam go po dziurki w nosie. Zostanę przy granatowy i fioletowym. Te są najładniejsze. Przepełniona gniewem i może nieco, rozczarowana? Nie, po prostu zła. Usiadłam po turecku i zawisłam w powetrzu. Uspokoiłam się dzięki medytacji. Wzięłam głeboki oddech i lądując na ziemi powoli wypuściłam powietrzę. Na za dużo sobie ostatnio pozwalam. Zbyt bardzo pragnę, za mocno czuję. Nie mogę do tego dopuścić.

- Ja mam kontrolę, ja mam kontrolę... - powtarzałam z zamkniętymi oczami i dociśniętymi do boków twarzy dłońmi.

- JA MAM KONTROLĘ - nasze głosy splotły się w jedno.

Uśmiechnęłam się gorzko, otwierając oczy. Xavier.

- Coś czułam, że wtrącisz swoje 3 grosze. - Moje ręce zapłonęły, czarną, niematerialną energią, a oczy zasłoniła biała poświata.

Jeszcze raz spojrzałam w jego stronę z wysoko uniesioną głową.

- Ja. Mam. Kontrolę. - Powtórzyłam dobitne kładąc nacisk na każdy wyraz.

Pokręcił głową z rozbawienem. Pstryknął palcami a na jego czole pojawił się czerwony  półksiężyc. Jego oczy rownież zniknęły za białą poświatą. Runy na moim ciele nagle zajaśniały czerwonym blaskiem. Znów to robił. Upadłam na ziemię, walcząc z bólem. Moje normalne już oczy zaszkliły się wbrew mojej woli.

- Kto ma teraz kontrolę, hm? - Zadrwił.

- Ciebie tu nie ma... Ja Jestem silniejsza, ja mam kontrolę! - Gdy krzyknęłam biała smuga wydobyła się z mojej klatki piersiowej, zalewając blaskiem cały mój ,,pokój".

Gdy światło zniknęło mogłam dostrzec, że on równeż. Wstałam i otrzepałam dumnie body.

- Kontrola ZAWSZE będzie należeć TYLKO do mnie.- Rzuciłam i postanowiłam odpocząć.

Zdjęłam płaszcz, buty i położyłam się na łóżku, na pierzynie tak by się nie przyrywać. Podciągnęłam kolana w górę. Sen, jeszcze nigdy noe nadszedł tak szybko. Nie spałam tak spokojnie od dawna. Naprawdę uwierzyłam w to, że dam radę go pokonać. Dam radę dokonać wszystkiego. Dopóki mam kontrolę.













  
                                                      Czytasz? Zostaw po sobie ślad!

Tytani - Mroczne Znaki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz