33. Połączenie

251 21 3
                                    

Krzyknęłam z bólu, a moje plecy wygięły się w łuk  tworząc między mną a metalowo-betonowym podłożem szparę. Jaki było moje zaskoczenie, gdy Xavier również krzyknął z bólu. Cofnął się gwałtownie i spojrzał na mnie zdezorientowany i przerażony. Z trudem spojrzałam w jego stronę. Trzymał się za ramię, a po jego palcach ciekła krew. 

- Co jest? - Wycedził przez zaciśnięte zęby.

Szybkim krokiem podszedł do mnie i uwolnił moje kostki i nadgarstki z łańcuchów. Siłą przytrzymał mnie, gdy chciałam wstać. Złapał moją dłoń i ostrożnie, drżącą ręką wykonał małe cięcie. Gdy rana pojawiła się także na jego dłoni, sapnął rozgoryczony.

- Jak to zrobiłaś? - Odsunął się ode mnie i zrezygnowany opuścił wzrok.

- Ja... nie mam pojęcia - wstałam ze stołu i nie mogłam nic więcej z siebie wydusić.

Obolałe ramię nagle przestało pulsować. Spojrzałam na nie i zobaczyłam jak rana sam się goi. Proces regeneracji nadszedł stanowczo za szybko. W dodatku ani trochę mnie nie zmęczył. Spojrzałam na dłoń, po małym nacięciu nie było już śladu. Podniosłam wzrok na brata, który nadal nad czymś myślał.

- Xavier... ramię.

Spojrzał na mnie, później na siebie i szybko zrozumiał. Przeczesał ręką gęste, czarne włosy i odetchnął spokojnie.

- Najwyraźniej jesteś powiązana z portalem, między tobą a energią potrzebną do otworzenia bramy istnieje nierozrywalna więź, przynajmniej dla mnie... kiedy połączyłem się z runami, połączyłem się z tobą, dopóki to ja jestem portalem będziemy połączeni.

- Jesteśmy na siebie skazani, przynajmniej do czasu, gdy wszystko wróci do normy.

- Normy?

- Do czasu aż znajdę sposób by odzyskać to co moje.

Zaśmiał się i otarł niewidzialną łzę z policzka.

- Myślisz, że na to pozwolę? Najchętniej zamknął bym cię, gdzieś daleko od świata, jednak istnieje duże prawdopodobieństwo, że ci twoi Tytani cię wytropią - zamyślił się chwilę - tym bardziej trzeba się ich pozbyć.

- A ty myślisz, że ja pozwolę na to?

- Ktoś zrobił się odważniejszy. - Potarł zadowolony podbródek.

- Zawsze taka byłam, jeśli tkniesz moich przyjaciół ja tknę ciebie.

- I siebie przy okazji.

- Uwierz nie dbam o to.

Chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Po chwili jednak tylko warknął i wyciągnął przed siebie rękę. Za moimi plecami ukazał się portal. Gestem zachęcił mnie bym poszła przodem. 

- ,,Najchętniej zamknął bym cię, gdzieś daleko od świata" - nakreśliłam cudzysłów manualny - mam ci zaufać hm?

- Nad tym się jeszcze zastanowimy. - Pchnął mnie przed siebie, a ja wpadłam prosto w portal.

Gdy znalazłam się po drugiej stronie zauważyłam, że znajdujemy się w sali rytuału. Niewątpliwie Xavier miał ochotę na rodzinne spotkanie. Nie mogę do tego dopuścić, nawet za cenę życia. Mój brat pojawił się chwilę później. Z dumnym uśmiechem, postawił kilka kroków, których dźwięk odbił się echem od ścian. Wziął głębszy wdech, po czym odwrócił się w moją stronę.

- Rozejrzyj się uważnie siostrzyczko, gdy tylko wzejdzie księżyc triumf Trygona nadejdzie.

- Jaką masz pewność, że przeżyjesz rytuał?

- Nawet jeśli nie, dla naszego ojca, zwrócenie mi życia nie będzie najmniejszym problemem.

- Ojca? Jak możesz mówić tak o...

- Nie wdzięczna! - Jego oczy zasłoniły się czernią. - Już w krótce będziesz żałować tych wszystkich słów.

- Daj sobie wytłumaczyć, ja miałam już doczynienia z Trygonem, oj wcale nie jest taki jak ci się wydaje!

Zaśmiał się pod nosem.

- Gdyby nie to nieszczęsne połączenie, już dawno poderżnął bym ci gardło.

- Nie martw się, dowiem się jak je zerwać... gdy tylko odzyskam to co moje.

- Twoje? - Zbliżył się niebezpiecz nie choć ja nawet nie drgnęłam. - Twoje?!

Uśmiechnęłam się, patrząc na niego wyzywająco. Zrozumiał o co mi chodzi i teatralnie zaklaskał.

- Nie uda ci się wyprowadzić mnie z równowagi. - Pstryknął w palce.

Pokryła nas czarna mgiełka. Już po chwili ubrana byłam, w ołówkową, czarną sukienkę do połowy uda, czarne, wiązane buty do kostki i moją peleryne. On natomiast w czarne spodnie, krojoną i obcisłą białą górę połączoną ze spodniami i peleryne podobną do mojej. Spojrzałam zniesmaczona na swoje nowe ubranie, potem na niego, oczekując odpowiedzi.

- Gdy ceremonia się zakończy, powitamy naszego ojca z należytym szacunkiem.

- Po moim trupie. - Uniosłam dłoń chcąc pozbyć się ubrania, jednak złapał mój nadgarstek mocno go ściskając.

- Naprawdę o tym marzę, jednak twoja śmierć musi zaczekać. - Wysyczał. - Narazie bądź grzeczna, a może będę miły dla naszych nieproszonych gości.

Przesunął dłonią w powietrzu i po chwili znajdywaliśmy się w innej.

- Co ty znowu... - Nie skończyłam, bo przerwał mi huk eksplozji.

Wybuch rozniósł się echem wśród korytarzy.

- Tytani? - Szepnęłam z nadzieją i przerażeniem.

Ręce Xaviera zapłonęły, a na ustach pojawił się szaleńczy uśmiech.

- Rozrywka. - Jego oczy wydawały się nieobecne.

Nagle na salę wbiegł Garfield. Na jego twarzy dostrzegłam ulgę, gdy tylko mnie zobaczył. Ja byłam przerażona. Nie pokonają go, a nawet jeśli, gdy tylko dowiedzą się o naszej dziwnej więzi, nie będą chcieli mnie skrzywdzić, co on wykorzysta.

- Uciekaj! - Krzyknęłam, a zielony spojrzał na mnie zdziwiony. - Biegnij!

Za późno.

Tytani - Mroczne Znaki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz