Krzyknęłam z bólu, a moje plecy wygięły się w łuk tworząc między mną a metalowo-betonowym podłożem szparę. Jaki było moje zaskoczenie, gdy Xavier również krzyknął z bólu. Cofnął się gwałtownie i spojrzał na mnie zdezorientowany i przerażony. Z trudem spojrzałam w jego stronę. Trzymał się za ramię, a po jego palcach ciekła krew.
- Co jest? - Wycedził przez zaciśnięte zęby.
Szybkim krokiem podszedł do mnie i uwolnił moje kostki i nadgarstki z łańcuchów. Siłą przytrzymał mnie, gdy chciałam wstać. Złapał moją dłoń i ostrożnie, drżącą ręką wykonał małe cięcie. Gdy rana pojawiła się także na jego dłoni, sapnął rozgoryczony.
- Jak to zrobiłaś? - Odsunął się ode mnie i zrezygnowany opuścił wzrok.
- Ja... nie mam pojęcia - wstałam ze stołu i nie mogłam nic więcej z siebie wydusić.
Obolałe ramię nagle przestało pulsować. Spojrzałam na nie i zobaczyłam jak rana sam się goi. Proces regeneracji nadszedł stanowczo za szybko. W dodatku ani trochę mnie nie zmęczył. Spojrzałam na dłoń, po małym nacięciu nie było już śladu. Podniosłam wzrok na brata, który nadal nad czymś myślał.
- Xavier... ramię.
Spojrzał na mnie, później na siebie i szybko zrozumiał. Przeczesał ręką gęste, czarne włosy i odetchnął spokojnie.
- Najwyraźniej jesteś powiązana z portalem, między tobą a energią potrzebną do otworzenia bramy istnieje nierozrywalna więź, przynajmniej dla mnie... kiedy połączyłem się z runami, połączyłem się z tobą, dopóki to ja jestem portalem będziemy połączeni.
- Jesteśmy na siebie skazani, przynajmniej do czasu, gdy wszystko wróci do normy.
- Normy?
- Do czasu aż znajdę sposób by odzyskać to co moje.
Zaśmiał się i otarł niewidzialną łzę z policzka.
- Myślisz, że na to pozwolę? Najchętniej zamknął bym cię, gdzieś daleko od świata, jednak istnieje duże prawdopodobieństwo, że ci twoi Tytani cię wytropią - zamyślił się chwilę - tym bardziej trzeba się ich pozbyć.
- A ty myślisz, że ja pozwolę na to?
- Ktoś zrobił się odważniejszy. - Potarł zadowolony podbródek.
- Zawsze taka byłam, jeśli tkniesz moich przyjaciół ja tknę ciebie.
- I siebie przy okazji.
- Uwierz nie dbam o to.
Chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Po chwili jednak tylko warknął i wyciągnął przed siebie rękę. Za moimi plecami ukazał się portal. Gestem zachęcił mnie bym poszła przodem.
- ,,Najchętniej zamknął bym cię, gdzieś daleko od świata" - nakreśliłam cudzysłów manualny - mam ci zaufać hm?
- Nad tym się jeszcze zastanowimy. - Pchnął mnie przed siebie, a ja wpadłam prosto w portal.
Gdy znalazłam się po drugiej stronie zauważyłam, że znajdujemy się w sali rytuału. Niewątpliwie Xavier miał ochotę na rodzinne spotkanie. Nie mogę do tego dopuścić, nawet za cenę życia. Mój brat pojawił się chwilę później. Z dumnym uśmiechem, postawił kilka kroków, których dźwięk odbił się echem od ścian. Wziął głębszy wdech, po czym odwrócił się w moją stronę.
- Rozejrzyj się uważnie siostrzyczko, gdy tylko wzejdzie księżyc triumf Trygona nadejdzie.
- Jaką masz pewność, że przeżyjesz rytuał?
- Nawet jeśli nie, dla naszego ojca, zwrócenie mi życia nie będzie najmniejszym problemem.
- Ojca? Jak możesz mówić tak o...
- Nie wdzięczna! - Jego oczy zasłoniły się czernią. - Już w krótce będziesz żałować tych wszystkich słów.
- Daj sobie wytłumaczyć, ja miałam już doczynienia z Trygonem, oj wcale nie jest taki jak ci się wydaje!
Zaśmiał się pod nosem.
- Gdyby nie to nieszczęsne połączenie, już dawno poderżnął bym ci gardło.
- Nie martw się, dowiem się jak je zerwać... gdy tylko odzyskam to co moje.
- Twoje? - Zbliżył się niebezpiecz nie choć ja nawet nie drgnęłam. - Twoje?!
Uśmiechnęłam się, patrząc na niego wyzywająco. Zrozumiał o co mi chodzi i teatralnie zaklaskał.
- Nie uda ci się wyprowadzić mnie z równowagi. - Pstryknął w palce.
Pokryła nas czarna mgiełka. Już po chwili ubrana byłam, w ołówkową, czarną sukienkę do połowy uda, czarne, wiązane buty do kostki i moją peleryne. On natomiast w czarne spodnie, krojoną i obcisłą białą górę połączoną ze spodniami i peleryne podobną do mojej. Spojrzałam zniesmaczona na swoje nowe ubranie, potem na niego, oczekując odpowiedzi.
- Gdy ceremonia się zakończy, powitamy naszego ojca z należytym szacunkiem.
- Po moim trupie. - Uniosłam dłoń chcąc pozbyć się ubrania, jednak złapał mój nadgarstek mocno go ściskając.
- Naprawdę o tym marzę, jednak twoja śmierć musi zaczekać. - Wysyczał. - Narazie bądź grzeczna, a może będę miły dla naszych nieproszonych gości.
Przesunął dłonią w powietrzu i po chwili znajdywaliśmy się w innej.
- Co ty znowu... - Nie skończyłam, bo przerwał mi huk eksplozji.
Wybuch rozniósł się echem wśród korytarzy.
- Tytani? - Szepnęłam z nadzieją i przerażeniem.
Ręce Xaviera zapłonęły, a na ustach pojawił się szaleńczy uśmiech.
- Rozrywka. - Jego oczy wydawały się nieobecne.
Nagle na salę wbiegł Garfield. Na jego twarzy dostrzegłam ulgę, gdy tylko mnie zobaczył. Ja byłam przerażona. Nie pokonają go, a nawet jeśli, gdy tylko dowiedzą się o naszej dziwnej więzi, nie będą chcieli mnie skrzywdzić, co on wykorzysta.
- Uciekaj! - Krzyknęłam, a zielony spojrzał na mnie zdziwiony. - Biegnij!
Za późno.
CZYTASZ
Tytani - Mroczne Znaki ✔
FanfictionMoim przeznaczeniem było zniszczenie ziemi. Od zawsze to wiedziałam i byłam głupia, pozwalając moim przyjaciołom zbliżyć się do mnie. Gdy na mojej drodze pojawia się ktoś kto może uwolnić mnie od wyroku, nie wiem czy traktować go jak wybawcę, czy ka...