30. Obiecuje.

297 27 5
                                    

Chwilę później do mojego pokoju wpadł Robin. Niedługo później cała reszta. Rozglądali się po pokoju, szukając mnie. Lider podniósł resztki mojego nadajnika i ścisnął je gniewnie w dłoni.

- Znowu to zrobiła.

Zmaterializowałam się za ich plecami.

- Znowu zrobiłam co? - Przestraszeni spojrzeli w moją stronę.

- Zniszczyłaś nadajnik. - Przekręcił rękę tak by resztki urządzenia upadły pod moje nogi. - W co ty pogrywasz?! - Podniósł głos.

- Mogłabym spytać o to samo - Starałam się mówić spokojnie - jakim prawem każesz moim przyjaciołom mnie śledzić? Jakim prawem traktujesz mnie jak członka drużyny drugiego sortu? Jakim prawem modyfikujesz mój nadajnik, nic mi o oj tym nie wspominając?

- Skończyłaś? To może ty mi powiesz jakim prawem ukrywasz przed nami całą prawdę? Jak mamy ci ufać skoro cały czas nas okłamujesz?

Gwiazdka otarła łzy z policzka i opuściła głowę. Cyborg tylko skrzyżował ręce na piersi i wyglądał przez okno. Bestia wyszczerzył kły mając najwyraźniej ochotę ugryźć Robina. Znów spojrzałam na Robina. Wściekły patrzył w moje oczy i ciężko oddychał.

- Co ja robię? - Zapytałam cofając się w stronę drzwi. - Moje kłamstwa niszczą drużynę.

- Więc nie uciekaj od tego, powiedz nam prawdę. - Robin wyciągnął rękę w moją stronę.

- Prawdę? - Miałam wrażenie, że moje oczy strasznie pieką. - Sama chciałabym ją znać.

- Raven, możesz nam ufać. - Przyjaciółka stanęła obok Robina.

- Gwiazdko ja nie mogę ufać samej sobie.

Gdy chcieli sie do mnie zbliżyć ja zrobiłam gwałtowny krok w tył, przez co potknęłam się o próg. O nie, nie pozwolę się omamić. Okłamali mnie. Nim się zorientowałam, odruchowo zacznęłam biec. Potykałam się o własne nogi.

- Kłamcy!

- Raven! - Słyszałan tylko krzyki moich przyjaciół zlewające się w jedno.

Gdy dobiegłam do salonu, skoczyłam w stronę szyby i toż przed nią przybrałam swoją niematerialną postać. Wylądowałam na ziemi już w normalnej formie. Poczułam orzeźwiający chłód. Miałam na sobie tylko body i buty. Moje nogi i ręce pokryła gęsia skórka. Delikatny deszcz sprawił, że do moich policzków przykleiły się pojedyńcze pasma włosów. Spokojnym krokiem podeszłam do wody. Stanęłam na jednym z kamieni i obserwowałam jak fale uderzają o skały, pozwalając na to by wiatr rozwiewał moje włosy.

- Przyrzekam, że nie wiedziałem. - Usłyszałam głos za moimi plecami.

- Wiem Bestio. - Poczekałam aż podejdzie i stanie obok mnie.

Chwilę staliśmy w kompletnej ciszy, przysłuchując się jedynie niespokojnej wodzie.

- Powiedz mi co robię źle. - Odezwałam się w końcu, nie podnosząc wzroku.

- Myślisz, że będę w stanie odpowiedzieć na to pytanie?

- Tak bardzo chcę was chronić, a zamiast tego tylko szkodzę... czasami myślę, że Tytanom byłoby lepiej beze mnie.

- Nie wygaduj bzdur.

- Zastanawiam się czy nie lepiej byłoby odejść już teraz, zanim wszystko zrujnuje.

- Raven, nie możesz wychodzić z założenia, że całe zło świata jest twoją winą.

- Ja jestem całym złem świata. - wyszeptałam. - Bestio?

- Tak?

- Zostały mi trzy runy, jedna na udzie, jedna na ramieniu i klucz, czyli runa na moim czole, to kwestia czasu kiedy Xavier je zdobędzie, a wtedy nie będę w stanie wam pomóc.

- Nie zdobędzie ich. Dopilnuje tego.

- Jako jedyny nie zadajesz pytań, po prostu jesteś obok... dziękuję. - Odetchnęłam z ulgą.

- Zawsze do usług?

- Kiedy tak wydoroślałeś? - Zerknęłam w jego stronę.

Odwróciłam się w jego stronę, on tylko westchnął i również na mnie spojrzał.

- Historia z Terrą wiele mnie nauczyła.

- Tak? Czego? - Miałam nadzieję, że to co teraz powie nie sprawi mi bólu, nie chciałam by ta rozmowa, która poprawiła mi humor teraz go zepsuła.

Wiele wydarzyło się między mną a tym zielonym durniem. Mimo, że nigdy nie było to nic poważnego to wyraźnie odczułam jak tracę go, gdy pojawiła się Terra. Nawet wtedy gdy okazała się, że ona jest zdrajcą, nie było jak dawniej. Runęło wszystko co udało nam się zbudować. Nie potrafiłam mu zaufać bojąc się, że to znów się wydarzy. Teraz było inaczej. Jemu ufałam najbardziej.

- Że niepotrzebnie szukając na całym świecie, mogę nie dostrzec, że to co najcenniejsze mogę mieć pod samym nosem.

Zaśmiałam się pod nosem.

- Bawi cię to?

- Przepraszam, ale z twoich ust - znów zachichotałam - to znaczy, to naprawdę głębokie.

- Kiedy próbuje cię rozśmieszyć masz to w nosie, a kiedy chcę być poważny ty mnie wyśmiewasz. - Zrobił zatroskaną minę.

- Nie wyśmiewam!

- Jasne. - Razem się zaśmialiśmy i znów zapadła cisza.

- Rae...

- Tak? - Spytałam nawet nie zauważając, że znów zdrobnił moje imię.

- Ufam ci i chcę byś wiedziała, że ty też możesz mi ufać, możesz mi powiedzieć wszystko wiesz?

- Wiem Gar...

- I obiecaj, że już zawsze będziemy ze sobą szczerzy.

- Muszę?

- Obiecaj. - Powtórzył dobitnie, wyciągajac w moją stronę mały palec.

Zrobiłam to samo, splatając nasze małe palce.

- Obiecuję. - Usmiechnęłam się smutno, po czym zrobiłam krok w jego stronę.

Objęłam go, wtulając się w jego klatkę piersiową. Z początku był zaskoczony lecz już po chwili oddał uścisk. Objął mnie kładąc jedną rękę na ramionach, drugą na głowie, delikatnie głaszcząc moje włosy. Położył brodę na mojej głowie. Staliśmy tak dłuższą chwilę, gdy on w końcu przerwał ciszę.

- Razem damy radę, obiecuję.

Gdy później wróciłam do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. Na szczęście nikogo już tu nie było. Postanowiłam, że porozmawiam z nimi jutro. Nie mogę wiecznie od tego uciekać. Zacznijmy od tego, że od kiedy Rachel Roth ucieka od czegokolwiek? No może od jednej myśli... Przełożyłam dłonie do twarzy zakrywając oczy.

- Zielony dureń. - Powiedziałam na głos.

Tej nocy nie zmrużyłam oka, wyjątkowo nie z powodu Xaviera...

Tytani - Mroczne Znaki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz