Epilog

468 28 11
                                    

Ściskałam w dłoni wisiorek na mojej szyi. Wypatrywałam przez szybę potencjalnego niebezpieczeństwa, wszystko jednak było spokojne. Grube krople deszczu spływały po szybach wieży. Było już po wszystkim, a mi nadal było trudno w to uwierzyć. Poczułam rękę na swoim ramieniu, Robin stanął obok mnie i również wyjrzał przez szybę, nie odwracając się w moją stronę odetchnął jakby z ulgą.

- Już w porządku, wygraliśmy, ty wygrałaś, nie mamy się czego obawiać -  zniżył ton głosu - Xawier to przeszłość.

Zacisnęłam powieki i pokiwałam na znak że rozumiem.

- Wybacz, nie chciałem żebyś...

- W porządku. - Odpowiedziałam i odsunęłam się od niego. - Po prostu to dosyć dziwne odzyskać brata o którym nie miało się pojęcia by zaraz później go stracić.

- Rozumiem nie musimy do tego wracać.

- Byłoby miło - spojrzałam na niego oraz uniosłam lekko brew dając mu do zrozumienia, że czas uciąć tę rozmowę.

Znów poklepał mnie po ramieniu i odszedł z ciepłym uśmiechem. Wyjrzałam przez szybę nadal ściskając medalik. Myślałam, że to koniec kłamstw, że wszystko będzie mogło wrócić na swój dawny tor, jednak nie wiem czemu, nie potrafiłam, nie chciałam, nie mogłam, nie byłam pewna, ale nie zabiłam Xawiera. Połączyłam go z wisiorkiem, tak jak on zrobił to kiedyś z Emily. To właśnie ten medalik ocierałam palcami, uparcie trzymając go w dłoni. Nie byłam przekonana, czy to było najlepsze rozwiązanie. W każdym razie to ja miałam nad tym pełną kontrolę. Nawet jeżeli Xawier odzyska siły i uda mu się jakimś sposobem uciec to i tak nie uda mu się złamać klątwy i będzie połączony z medalikiem, który należy do mnie. Może jeszcze kiedyś go zobaczę i kto wie może tym razem sprawy potoczą się inaczej?

- Wszystko gra? - Podskoczyłam przerażona, gdy usłyszałam głos przyjaciela.

Zielone oczy wpatrywały się we mnie z zaniepokojeniem i ciekawością. Uśmiechnęłam się ciepło tak jak przywykłam to robić tylko do niego i przyciągnąłem go do siebie. Był zszokowany tym co robię, ale już po chwili oddał uścisk.

- Teraz już tak. - Wyszeptałam prosto do jego ucha. - Mam nadzieję że wszystko się ułoży.

Zaśmiał się pod nosem i odsunęliśmy się od siebie.

- Hej przecież jesteśmy Tytanami, nieważne kto, nie ważne co będzie chciało nam zaszkodzić, zawsze możemy na siebie liczyć.

Przymknęłam oczy i kiwnął głową dając mu do zrozumienia, że się zgadzam. Objął mnie ramieniem, a ja oparłam głowę na jego ramieniu. Wpatrywaliśmy się w deszczowy wieczór i oboje przez tę krótką chwilę pomyśleliśmy sobie, że jest dobrze tak jak jest. Że może być tylko lepiej. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy naiwni...









No cóż, to chyba koniec 😦 Czekam na wasze komentarze!

Tytani - Mroczne Znaki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz