Rozdział 4

3K 263 74
                                    

Cała reszta dnia dłużyła mi się niemiłosiernie. Na lekcjach siedziałam jak na szpilkach, a moje myśli odlatywały daleko od słów nauczycieli. Nie skupiałam się na niczym, z niecierpliwością czekając na ostatni dzwonek. Przestałam nawet zwracać uwagę na Chasa, który niewzruszony opowiadał jakieś nudne historyjki i podekscytowaną Yves. Następnego dnia było praktycznie tak samo, co nie wyszło mi na dobre, bo zdążyłam już zgarnąć dwie jedynki i uwagę za niesłuchanie na lekcji. Kto to w ogóle wymyślił, żeby organizować coś takiego w trakcie szkoły? Do wakacji został ponad miesiąc i lepiej by było ją urządzić wtedy. Może chodziło o to, żeby podnieść poziom trudności? Gdyby moja mama nie pracowała na dwie zmiany, z pewnością nie pozwoliłaby mi chodzić na imprezy w środku tygodnia. Trzeciego dnia było już normalnie i przestałam myśleć o wieczorze, a przynajmniej do czasu, gdy skończyły się lekcje.

— Idziemy do mnie? — zapytałam przyjaciół, gdy wychodziliśmy ze szkoły.

— Ja nie mogę. Mam jeszcze zajęcia dodatkowe z matmy — jęknął Chase. — Ale przyjadę po was wieczorem, tylko napiszcie kiedy.

— Okej, prześlę ci smsem.

— To na razie!

— Cześć — odpowiedziałyśmy równocześnie z Yves.

Wyszłyśmy na parking, podchodząc do mojego auta.

— Pojedziemy najpierw do mnie? — Yves spojrzała na mnie znad dachu pojazdu. — Muszę wziąć parę rzeczy.

— Jasne — odparłam.

Razem ustaliłyśmy, że będziemy nocować u mnie, dzięki czemu blondynka uniknie zbędnych pytań ze strony swoich rodziców. Moja mama wróci dopiero nad ranem, a w tym czasie z pewnością zdążymy wrócić i zapaść w głęboki sen.

— Uważaj!

Tak bardzo się zamyśliłam, że nie zauważyłam samochodu przejeżdżającego przez skrzyżowanie. Szybko przycisnęłam nogę do pedała, gwałtownie hamując. W tym samym czasie kierowca mercedesa wyminął nas gwałtownie, trąbiąc głośno klaksonem.

— Przepraszam — mruknęłam, biorąc głęboki oddech i przełykając ślinę. — Zamyśliłam się.

— To może rób to tak, żeby nas przy okazji nie zabić?! — krzyknęła, kurczowo ściskając brzegi siedzenia.

— Przepraszam — powtórzyłam, nerwowo na nią zerkając. — Wszystko w porządku?

— Tak — wychrypiała. — Po prostu nie rób tak więcej, okej? Wystraszyłam się.

Pokiwałam głową, tym razem większą uwagę poświęcając drodze. Nie zdziwiła mnie reakcja Yves. Jako dziecko przeżyła wypadek samochodowy, gdy wracała z rodziną z wakacji. Wprawdzie była to jedynie stłuczka i nikomu nie stało się nic poważniejszego, ale do dziś ma traumę z powodu tego typu rzeczy. Wzdrygnęłam się, wyobrażając sobie, co by się stało, gdybym nie zahamowała. Z pewnością będę miała przez to przestrogę na przyszłość.

✖✖✖

Stanęłyśmy przed moim lustrem, przyglądając się swoim strojom na imprezę. Ja zdecydowałam się na czarne rurki z dziurami, białą koszulkę z czarnym wzorem i białe buty, czyli nic niezwykłego, ale to oczywiste, że nie będę się jakoś specjalnie stroić na wyjście nad jezioro. Natomiast Yves założyła czarne rurki, krótki szary top z golfem i dżinsową kurtkę.

— Nie ubierasz sukienki? — zapytałam, malując pomadką swoje usta.

— No chyba cię pogięło! Nienawidzę sukienek — burknęła.

ENTROPIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz