Rozdział 27

1.1K 121 21
                                    

     Cooper musiał zauważyć napięcie między nami, dlatego, mimo że wyglądał, jakby wcale nie chciał tego robić, wyszedł, mówiąc, że zaczeka na mnie na zewnątrz. Przez dłuższą chwilę po prostu patrzyliśmy na siebie, a napięcie między nami rosło i gdy już myślałam, że dłużej tego nie wytrzymam i wybuchnę, westchnął.

– Hay, wiem, że masz mi za złe to, co się stało, ale musisz mi uwierzyć, że nie chciałem cię skrzywdzić. Liczyłem na to, że zostaniemy przyjaciółmi, bo bałem się, że w innym wypadku cię zranię.

Prychnęłam, prześmiewczo kręcąc głową i krzywiąc się na zdrobnienie, którym się do mnie zwrócił, choć nie miał do tego prawa.

– Nadal nie rozumiesz, że nie o to chodzi.

– Więc o co?

– O to, że jesteś kłamcą. I o to, co zrobiłeś mojemu bratu. – Mój głos był zachrypnięty i zatrważająco zimny.

– Co zrobiłem? – zapytał, jakby nie miał pojęcia, o czym mówię, jednak gdy nie odpowiedziałam, zaciskając jedynie szczękę, otworzył szeroko oczy z niedowierzaniem. – Chyba nie sądzisz, że ja...

– Tak – przerwałam mu. – Tak sądzę. Cooper mi powiedział. Nie mogłam uwierzyć, że podłożyłeś tę cholerną bombę, zamiast przyjść do nas po pomoc! Myślałam, że cię znam, ale teraz wiem, jak bardzo się myliłam. Niczego nie żałuję tak bardzo, jak tego, że ponownie ci zaufałam. I nie, tym razem nie będę w stanie ci wybaczyć. – Po tych słowach odwróciłam się z zamiarem odejścia, jednak Blake zatrzymał mnie, chwytając za rękę.

– Przysięgam ci, że tego nie zrobiłem – powiedział żarliwie, patrząc mi prosto w oczy. – Przyznaję, że z początku chciałem, ale gdy tylko myślałem o tobie...o was, nie potrafiłem. Z problemami zwróciłem się do znajomego, ale nie dostałem ani grosza od Entropii. Jedyną osobą, która mogła zgarnąć nagrodę, był Cooper, dlatego mówiłem ci, żebyś mu nie ufała. I nie wiem, co on takiego ci naopowiadał, ale to nieprawda. – Zamilkł, jakby czekając na moją reakcję, jednak ja nie drgnęłam nawet o milimetr. – Powiedz, że mi wierzysz – powiedział błagalnie.

Spojrzałam w jego przepełnione gorączką oczy, które niegdyś były mi tak bardzo znane i tak bliskie, jak oczy mojego brata. Jednak teraz...były dla mnie obce i zupełnie odległe. I patrząc w te oczy, doskonale znałam już odpowiedź.

– Nie wierzę.

✖️✖️✖️

Bez słowa podeszłam do Coopera, który czekał na mnie przy swoim skuterze. Na szczęście nie oczekiwał ode mnie, że coś powiem i nie zasypywał mnie pytaniami, a po prostu podał mi kask i mówiąc, że mnie odwiezie, pierwszy wsiadł na pojazd, a ja zrobiłam to zaraz po nim, chwytając go w pasie. Wiem, że być może nie powinnam mu ufać, nie powinnam go słuchać, ani wchodzić z nim na skuter, ale w tamtym momencie miałam gdzieś, co powinnam, a czego nie. Obecność Coopera po trudnej rozmowie z Blakiem przyniosła mi ukojenie i prawda jest taka, że nie chciałam w tamtym momencie myśleć, że może właśnie daję się po raz kolejny oszukiwać. Poza tym biła od niego taka szczerość w tym, co mówił i robił, że nie mogłam myśleć, że jest inaczej. Możecie powiedzieć, że jestem głupia, a on mnie zrani, jednak w tamtym czasie...naprawdę go potrzebowałam. Zwłaszcza że rozumiał mnie, jak nikt inny. Dlatego wtedy przez jedną chwilę postanowiłam nie zastanawiać się dosłownie nad niczym, a zwyczajnie cieszyć się szybką jazdą. Delikatne uczucie adrenaliny i szybki wiatr dawały mi znacznie więcej przyjemności, niż cokolwiek w ostatnim czasie, choć oczywiście nie zamierzałam nikomu o tym wspominać. Przymknęłam oczy, rozkoszując się poczuciem bezpieczeństwa i lekkości. Ostatni raz, jechałam na skuterze razem z Cooperem, gdy uciekaliśmy przed psychopatyczną morderczynią, jednak na samo wspomnienie z niewiadomych względów poczułam lekkie rozbawienie, a kąciki moich ust uniosły się do góry. Więc tak to jest? Z biegiem czasu wszystkie złe wspomnienia zamieniają się w śmieszny żart? Prawdę mówiąc, nie miałabym nic przeciwko.

Gdy już prawie zasypiałam, dojechaliśmy pod mój dom. I całe szczęście, bo zasypianie na ruchomym pojeździe bez drzwi i okien, z pewnością nie jest dobrym pomysłem. Zaraz jednak westchnęłam, bo wiedziałam, że muszę wyrzucić z siebie dręczącą mnie myśl, inaczej nie da mi ona spokoju.

– Mam pytanie – powiedziałam w końcu, patrząc brunetowi prosto w jego zielone oczy.

– Tak?

– Kto dostał nagrodę z poprzedniej Entropii?

Chłopak wzruszył ramionami.

– Nie wiem, ale na pewno nie ja. Gdy bomba wybuchła, sam odleciałem daleko i doznałem kilku obrażeń, więc nie zdążyłem nawet przekroczyć mety – powiedział, a widząc moje zmarszczone brwi, szybko zareagował. – Dlaczego pytasz?

– Po prostu... Blake powiedział mi, że to nie był on. Że chciał to zrobić, ale się powstrzymał i niby mu nie wierzę, jednak z drugiej strony...

– Masz wątpliwości? – dopowiedział za mnie Cooper, na co pokiwałam głową. – W zasadzie to każdy mógł podłożyć tę bombę – powiedział, po krótkim namyśle.

– Jak to? – zapytałam, nie rozumiejąc.

– Z początku myślałem, że to był Blake, bo miał motyw, jednak trochę nad tym myślałem i tak naprawdę mogła to być ta sama osoba, która aktualnie niszczy nam życie.

– Twierdzisz, że mógł to zaplanować od samego początku? – Z niedowierzaniem otworzyłam szeroko oczy.

– Nie wiem, ale jest to prawdopodobne.

Pokiwałam głową. Z jednej strony, przy takiej wersji wydarzeń, wszystko nabierało głębszego sensu, jednak coś wewnątrz mnie mówiło, że i tak nie powinnam ufać Blake'owi.

– Myślę też, że mimo tego, że działamy teraz razem z grupą, nie powinniśmy nikomu ufać.

– Dlaczego?

– Tak naprawdę każdy z nich może być tym głosem. – Westchnął, przejeżdżając ręką po włosach. – Albo może być szantażowany, żeby donosić. Musimy być ostrożni.

Pokiwałam głową, doskonale zdając sobie sprawę, że przyjaciele mogą nagle stać się wrogami.

– A skąd mogę mieć pewność, że ty nim nie jesteś? – zapytałam, patrząc w jego zmęczone oczy.

Uśmiechnął się blado.

– Nie możesz.

Przełknęłam ślinę, jednak pokiwałam głową, rozumiejąc, do czego dążył. Nikomu nie należy ufać.

Zapadła między nami chwilowa cisza, więc postanowiłam włączyć na powrót telefon. Z pewnością nie spodziewałam się ilości wiadomości, jaką w nim zastałam, a gdy tylko odczytałam jedną z nich, znacząco pobladłam.

– Co się stało? – zapytał brunet, widząc przerażenie malujące się na mojej twarzy.

Nie odpowiedziałam na to pytanie, za to w ekspresowym tempie weszłam z powrotem na skuter, zakładając jednocześnie kask.

– Jedź do szpitala! – krzyknęłam tylko i praktycznie od razu wystartowaliśmy do przodu.


___________________
Zauważyłam, że prawie zawsze kończę rozdziały w dramatycznych momentach.

Musicie mnie za to uwielbiać :D

ENTROPIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz