Rozdział 30

1K 103 16
                                    

     Czas mijał znacznie szybciej, niżbym tego chciała i aż nie mogłam uwierzyć, że od czasu pierwszego zadania minęły prawie dwa miesiące. Ostatnie dwa dni były przepełnione planowaniem szczegółów z Cooperem, przebywaniem jak największej ilości czasu z Sethem oraz mentalnym przygotowywaniem się na to, co miało się wydarzyć. Nie powiedziałam nic bliskim kłamiąc, że wyjeżdżam nad jezioro ze znajomymi na parę dni i choć Seth oraz mama z pewnością mieli swoje podejrzenia, nie powiedzieli ani słowa, ponieważ wiedzieli na czym polega ta gra i że w zasadzie niewiele da się zrobić. Ważne było to, że mój ojciec o niczym nie wiedział. Ze względu na jego pracę w policji, moglibyśmy mieć duże kłopoty. Nic bowiem nie mogli zrobić, a jedynie pogorszyliby sytuację. Poza tym, dowiedziałam się, że przyjechał do nas właśnie z tego powodu. Miał do rozwikłania jakąś sprawę. Prawdę mówiąc sama nie wiedziałam już, jak zachowywać się w stosunku do niego. Z jednej strony bardzo nas skrzywdził wyjeżdżając bez słowa, choć wydawało się, że to ja mam do niego największą urazę. Zaś z drugiej, sytuacja z Sethem uświadomiła mi, jak bardzo ulotne jest życie, a on mimo wszystko był moim ojcem, który prawdę powiedziawszy starał się od kiedy tylko przyjechał. Wielokrotnie próbował ze mną rozmawiać i choć za każdym razem go zbywałam lub kończyłam konfrontację z nim kłótnią, to wiedziałam, że powinnam choć trochę spuścić z tonu. Na pewno nie wybaczę mu teraz od tak tego wszystkiego, ale przynajmniej może spróbuję w jakikolwiek sposób się porozumieć.

Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Akurat pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka na wyprawę. Były to typowo surwiwalowe akcesoria oraz ubrania i jedzenie. 

– Otwarte! – krzyknęłam.

Drzwi się uchyliły i do środka wszedł mój ojciec. O wilku mowa.

– Cześć – powiedział, podchodząc do mnie dość niepewnie.

– Hej – odparłam, przełykając od razu budzącą się we mnie niechęć. Pamiętaj, to rodzina, a rodzinę masz tylko jedną.

Mama mówiła, że wyjeżdżasz na jakiś czas – mruknął, siadając na moim łóżku, podczas gdy ja w dalszym ciągu klęczałam na podłodze pakując się.

– To prawda.

Zmierzył mnie wzrokiem, jakby zdziwiony, że odzywam się w normalny sposób. Wprawdzie odpowiadałam jedynie neutralnym tonem na pytania, ale to i tak już było coś.

– Do tej pory nie mieliśmy zbytnio okazji, żeby szczerze porozmawiać...– zaczął, chrząkając. – Ale z twoim bratem już gadałem, więc pomyślałem, że z tobą też spróbuję. Wiem, że nie masz na to ochoty, ale proszę cię, żebyś przynajmniej spróbowała mnie wysłuchać. – Kiedy nie uzyskał odpowiedzi, kontynuował niezrażony. – Wiem, że myślałaś, że porzuciłem was wtedy dla własnych korzyści, ale to nie do końca było tak. – Zacisnęłam szczękę, jednak w dalszym ciągu milczałam. Postanowiłam wysłuchać wszystkiego, co ma do powiedzenia. – Chodzi o to, że... kiedy byliście mali wyrzucili mnie z pracy. Byłem tym faktem załamany, bo tylko z niej się wtedy utrzymywaliśmy. – Nie powiem, jego słowa lekko mnie zdziwiły, choć i tak nie miałam pojęcia, jaki ma to związek z tym, że wyjechał. – Pewnego dnia... dostałem propozycję. Chodziło oczywiście o pracę, jednak znacznie inną, niż poprzednia. Niestety nie mogę zdradzić ci wszystkich szczegółów, mimo że bardzo bym chciał. Chodzi o to, że wydawało mi się wtedy, że ta praca jest naszym ostatnim ratunkiem, lecz niestety... wiązała się z pewnymi konsekwencjami. – Przerwał na chwilę, a ja zaczęłam nieco bardziej skupiać się na jego słowach. – Dostałem w niej zlecenie, które polegało na częstym przemieszczaniu i dyskrecji. Nie mogłem was zabrać ze sobą, bo automatycznie groziłoby wam niebezpieczeństwo. – Na te słowa zmarszczyłam brwi. Brzmiało to, jakby co najmniej wstąpił do jakiejś tajnej grupy wojskowej. – Nie mogłem też się z wami komunikować, ani jak się później okazało, wysyłać żadnych środków. 

– I ja mam w to uwierzyć? – prychnęłam, zupełnie nie potrafiąc sobie tego wszystkiego wyobrazić. To wszystko brzmiało dla mnie, jak kiepska wymówka.

Uśmiechnął się smutno.

– Wiem, jak to brzmi i nie oczekuję, że mi uwierzysz. Próbuję jednak być z wami szczery, bo mimo że masz do mnie żal, chcę żebyś wiedziała, że zrobiłem to z myślą o was. Nie dlatego, że już was nie kochałem lub postanowiłem zdradzić waszą matkę. Swoją drogą, ona o wszystkim wiedziała. – Widząc, jak moje oczy się rozszerzają, szybko zaczął tłumaczyć. – Ale proszę cię, nie miej o to do niej pretensji. Nie chcieliśmy, żebyście cierpieli przez moje odejście.

Zmarszczyłam brwi. Czułam w głowie coraz większy mętlik już sama nie wiedząc, co jest prawdą, a co nie. To wszystko wydawało się tak bardzo popieprzone.

– Praktycznie od samego początku żałowałem podjętej decyzji – powiedział, patrząc pustym wzrokiem przed siebie. – Nie mogłem znieść waszego braku i nie było dnia, żebym o was nie myślał. Cholernie żałuję, że mnie nie było, kiedy mnie potrzebowaliście. Wiem, że nic z tego nigdy już nie wróci, ale bardzo bym chciał odbudować chociaż małą cząstkę z tego, co było kiedyś.

Moje oczy delikatnie się zaszkliły, kiedy przypomniałam sobie tamte czasy. Czasy, gdy mama próbowała się trzymać, choć wyraźnie nie dawała rady sama. To, że tak szybko z Sethem musieliśmy wydorośleć, bo jej ciągle nie było w domu, gdyż musiała pracować. Częste braki pieniędzy, co stało się jednym z powodów wylądowania Setha w śpiączce oraz tym, że teraz sama musiałam narażać własne życie. Z jednej strony czułam złość, że ojciec podjął taką decyzję, jednak z drugiej sama nie byłam lepsza, biorąc udział w grze. Teraz i ja musiałam ponosić tego konsekwencje.

Mężczyzna wyraźnie zaczął się zbierać do wyjścia, chcąc widocznie zostawić mnie z własnymi myślami i dać czas na uporządkowanie wszystkiego.

– Oh, byłbym zapomniał – powiedział nagle, po czym sięgnął do kieszeni spodni, wyciągając z nich srebrny przedmiot. – To twoje?

Przyjrzałam się bliżej. To był naszyjnik, który mama podarowała mi na szesnaste urodziny. Starałam się zawsze go mieć przy sobie, ale ostatnimi czasy faktycznie zaginął i cóż, nawet nieszczególnie zwróciłam na to uwagę.

– Tak – odpowiedziałam, chwytając przedmiot. – Gdzie go znalazłeś?

– Leżał na schodach przed domem. – Uśmiechnął się.

– Dziękuję – mruknęłam cicho. 

– Nie ma za co – odparł, po czym opuścił pomieszczenie.

Przyjrzałam się naszyjnikowi. Wydało mi się, że wygląda nieco inaczej, ale może tylko mi się wydawało. Był to wisiorek z zawieszonym na nim czerwonym kamieniem, który był otoczony przez srebrne winorośla. Być może nie był to najmodniejszy wzór tego sezonu, ale przekazywany był w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie, dlatego cieszyłam się, że został znaleziony, bo aż strach pomyśleć, jak zareagowałaby mama, w innym przypadku. Poza tym mimo wszystko w jakiś sposób mi na nim zależało. Zapięłam go sobie szybko na szyi, w tym samym momencie dostając wiadomość.

Cooper: Czekam przed domem

Zgarnęłam z ziemi swój sporych rozmiarów plecak, po czym zbiegłam po schodach, krótko pożegnałam się z mamą, założyłam już wcześniej przygotowane trapery i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.

Podeszłam do chłopaka, który tym razem postanowił przyjechać po mnie samochodem terenowym, co było raczej mądrym posunięciem, zważywszy na to, że mieliśmy bagaż.

– Hej. – Przytulił mnie na przywitanie. – Gotowa? – Uśmiechnął się.

– Jak najbardziej – powiedziałam, delikatnie odwzajemniając uśmiech oraz czując, jak wszystkie wcześniejsze rozterki odchodzą w niepamięć.

Miałam tylko nadzieję, że nowe nie nadejdą zbyt prędko. 





___________________
Witam wszystkich!
Wracam do was z przerwy wakacyjnej i wznawiam publikowanie rozdziałów. Postaram się znów wstawiać je co tydzień :)

Co myślicie o tym rozdziale? Dajcie znać czy wam się podoba :D

Pozdrawiam 😉

ENTROPIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz