Rozdział 13

1.8K 189 59
                                    

Tydzień później


Byłam przerażona. Wiedziałam, że to, co postanowiłam, było ryzykowne, ale nie miałam pojęcia, że do tego stopnia. Spodziewałam się wszystkiego, ale to przekroczyło wszystkie moje oczekiwania. Niczego już nie byłam pewna.

Przez tydzień po wysłaniu wiadomości nie działo się kompletnie nic. Przez chwilę nawet myślałam, że był to tylko kiepski żart. Nikomu o tym nie mówiłam, nie chciałam robić z tego większej dramy. Choć może powinnam. Dokładnie siedem dni po całym zdarzeniu, coś się wydarzyło. Pamiętam tylko, że wieczorem postanowiłam się przejść i wtedy ktoś z zaskoczenia na mnie napadł, zakładając worek na głowę. Powstała szarpanina, ale wszystko to trwało zaledwie sekundy. Prawdopodobnie zostałam otumaniona i tak oto znalazłam się tutaj.

Sama w ciemnym pomieszczeniu, przywiązana do krzesła. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale byłam pewna, że dotyczy to Entropii i nie mogę tak po prostu ze wszystkiego zrezygnować. Próbowałam być twarda, ale im dłużej przebywałam w ciemnym i cichym pokoju, tym bardziej się bałam. Nie byłam pewna, na jakie granice ich stać, a tym razem nikt nie przyjdzie mi z pomocą.

Wzdrygnęłam się, gdy nagle przede mną zapaliło się światło. Była to mała lampka, która stała na metalowym stole. Jej światło padło prosto na mnie, przez co zmrużyłam oczy i przechyliłam głowę na bok. Przez jakiś czas byłam oślepiona, ale powoli zaczynałam się przyzwyczajać. W sali nadal panowała przerażająca cisza i mogłam przysiąc, że słyszałam swoje przyspieszone bicie serca.

Nagle poczułam, jak więzy na moim ciele się rozluźniają i w końcu mogę się normalnie ruszać. Przełknęłam ślinę, zastanawiając się, czy wstać, czy w dalszym ciągu siedzieć, czekając na rozwój wydarzeń. Nie byłam jednak człowiekiem, który z rozwagą analizuje wszystkie opcje, tak więc po prostu wstałam, przechodząc na część pomieszczenia, w którym nie raziło mnie światło i mogłam rozejrzeć się dookoła.

Oświetlony był tylko stół i krzesło, oba metalowe i wyglądające na stabilne. Reszta pozostawała w mroku i męczyło mnie wrażenie, że ktoś nieustannie obserwuje każdy mój ruch.

Podskoczyłam z przestrachem, gdy do moich uszu dotarła głośna, wesoła melodyjka. Niepewnie podeszłam do stołu, na którym wyświetlał się ekran telefonu. Mojego telefonu. Nie przypominam sobie jednak, żebym ustawiała taki dzwonek. Moim pierwszym odruchem była chęć, by odrzucić wciąż rozbrzmiewające połączenie i zadzwonić po pomoc, ale jednocześnie coś mnie przed tym powstrzymywało. Czułam, że nie skończyłoby się to dobrze, a koniec końców to oni mieli przewagę. Manipulowali mną, czekając na najmniejsze potknięcie, przy czym jeden upadek mógł się dla mnie skończyć skokiem z urwiska.

Kliknęłam zdrętwiałym palcem zieloną słuchawkę, powoli przykładając telefon do ucha.

— Przełącz na głośnomówiący. — Głos po drugiej stronie był mocno zniekształcony i z pewnością pogrubiony. W tamtej chwili nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać, gdy przypominałam sobie te wszystkie filmy kryminalne, w których przestępcy mający tak zmodulowany głos, dzwonili do swojej ofiary. Nigdy nie kończyło się to dobrze.

Posłuchałam jednak i położyłam telefon przed sobą. Z powrotem usiadłam na krześle, ponieważ nogi miałam jak z waty.

— Obowiązują cię dwie zasady — kontynuował, a mnie na sam dźwięk tego głosu przeszły ciarki. — Pierwsza: nie stanie ci się krzywda, jeśli będziesz postępować zgodnie z instrukcjami. Jakiekolwiek twoje podejrzane ruchy będą równały się z zakończeniem zadania.

— A komuś innemu? — zapytałam ze ściśniętym gardłem. Już zaczynałam żałować tego, w co się wpakowałam, a był to dopiero początek.

ENTROPIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz