Rozdział 32

980 97 32
                                    

     Obudziłam się nagle, słysząc czyiś głośny krzyk. Poderwałam głowę, nieprzytomnie próbując rozeznać się w otoczeniu. Zdałam sobie sprawę, że spałam oparta o Coopera przy jakimś drzewie, jednak dopiero znacznie później dotarło do mnie, co ja tam robię. Lekko panicznie rozejrzałam się dookoła. Było już rano, ale bardzo wcześnie, bo słońce dopiero wschodziło. Moją uwagę przykuły dwie sylwetki znajdujące się nieopodal. Była to Blair i Yves, która zatykała usta dłonią. To pewnie ona krzyknęła. Inni również zdążyli się obudzić, przez co rozglądali się po sobie równie zdezorientowanym wzrokiem. 

– Co się stało? – zapytałam, szybko do nich podbiegając i czując, jak przez to kręci mi się w głowie. Dopiero teraz zauważyłam, że Blair trzyma w drżących dłoniach, jakąś kartkę, a Yves nie może oderwać od niej zszokowanego spojrzenia.

W pierwszej chwili żadna z nich mi nie odpowiedziała, jakby mnie tam w ogóle nie było. Później Blair spojrzała na mnie, otwierając usta i wyraźnie chcąc coś powiedzieć, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zmarszczyłam brwi, decydując się wyrwać jej z rąk papier, który najpewniej był przyczyną takiej reakcji. Szybko przeleciałam wzrokiem po kartce, na której znajdowało się zdjęcie z zamieszczoną poniżej krótką wiadomością. Gdy zdałam sobie sprawę, co to jest, automatycznie cofnęłam się o krok, przełykając ślinę. W tym czasie zdążyli podbiec do nas Cooper i reszta, którzy również zapoznali się z treścią trzymanego przeze mnie przedmiotu. Wszyscy popatrzyliśmy na siebie zszokowanym i przerażonym wzrokiem, nie do końca wiedząc, jak w tej sytuacji zareagować. Kątem oka spojrzałam na Yves, która, mimo iż wyglądała, jakby miała wybuchnąć płaczem, nie zrobiła tego, jak gdyby chciała udowodnić, że nie jest słaba. Aria zaciskała szczęki, Blair patrzyła przed siebie pustym wzrokiem, a reszta była po prostu zbyt sparaliżowana, żeby zrobić cokolwiek.

Jeszcze raz spojrzałam na powód całego zamieszania. Było to zdjęcie przedstawiające nieprzytomnego człowieka leżącego na ziemi, z którego boku głowy lała się krew. Tym człowiekiem był Alec. Natomiast napis brzmiał: 

Stąd nie ma odwrotu. Jest tylko cel. Cel albo śmierć.

Chwilę później Blake przeklął siarczyście ze złością, nerwowo ciągnąc za swoje włosy i zaczynając chodzić w kółko. Nie dziwiłam mu się, bo gdy pierwszy szok minął, ogarnęła mnie wściekłość i zupełna bezradność. Byliśmy teraz uwięzieni w lesie, bez możliwości zrezygnowania, czy wycofania się. Musieliśmy robić wszystko, co on każe, inaczej... czeka nas śmierć. To wszystko było coraz bardziej popieprzone i niebezpieczne. Jakim prawem on sobie tak bezwolnie działał, decydując, kto ma umrzeć, a kto nie? Dlaczego do cholery dorośli, czy policja w to nie ingerowali? Czy naprawdę byli tak ślepi? Nikt z nas do końca nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, póki na własne oczy nie zobaczyliśmy jawnego morderstwa, w dodatku dokonanego na osobie, którą znaliśmy.

– Zabiję go – powiedziała z zaciśniętymi zębami Aria.

– Pomogę ci – oznajmiła nagle Yves z mocą, jakiej zupełnie się u niej nie spodziewałam. – Nikt nie ma prawa mordować ludzi, z powodu jakiejś głupiej gry!

Cooper, widząc, jak emocje powoli zaczynają przejmować kontrolę nad dziewczynami, próbował załagodzić sytuację, choć wyraźnie sam bił się z własnymi myślami.

– Musimy przemyśleć to wszystko na spokojnie...

– W tej sytuacji nie da się być spokojnym, nie rozumiesz?! – krzyknęła Aria. – Jesteśmy tu uwięzieni przez psychopatę, który urządzi na nas rzeź, jeden po drugim, zanim nawet zdążymy się zorientować.

– Więc co chcesz niby zrobić? Pójdziesz do niego, nawet nie wiedząc, gdzie jest i udusisz własnymi rękami? Założę się, że nie działa sam i ma pod sobą tabun uzbrojonych ludzi! – odkrzyknął jej.

ENTROPIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz