Obudziłam się w otoczeniu rażącej bieli, chemicznego zapachu i miarowego dźwięku aparatury. Nie byłam w tym miejscu pierwszy raz, ale nigdy wcześniej nie trafiłam tu z własnej winy. Mimo to czułam się tutaj obco i po prostu źle. Chociaż, czy ktokolwiek, kto się tutaj budzi, jest zadowolony? Czy ja mogłabym czuć się inaczej? Po tym wszystkim...
W jednej chwili wczorajsze wydarzenia zaczęły do mnie docierać i miałam wrażenie, jakbym wszystko zaczęła przeżywać od nowa. Czułam bezsilność, która towarzyszyła mi, gdy połykałam tabletkę i wykonywałam polecenia nieznanej, a może znanej, osoby. Strach, kiedy przekraczałam dozwoloną prędkość i zauważyłam skrzyżowanie. Przerażający paraliż podczas zderzenia oraz wybuchu. Na samym końcu była ucieczka, która z jednej strony była walką, a z drugiej zwyczajnym tchórzostwem, któremu towarzyszyły żal i wyrzuty sumienia.
Zacisnęłam i szeroko otworzyłam oczy, chcąc odgonić wszystko, co było związane z wczorajszym dniem. Świadomie oddaliłam od siebie negatywne uczucia, bo gdybym tylko się w nie zagłębiła, wyniszczyłyby mnie całkowicie. Wmawiałam sobie, że nic nie było moją winą, nie byłam wtedy sobą i działałam z przymusu. Winny był tylko ten, który to zaaranżował. Może i z początku świadomie się na to zgodziłam, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak to wszystko ma wyglądać. Poza tym wcale nie jest wiadome, czy komuś coś się stało, prawda?
Zdawałam sobie sprawę, że postawiłam na wyparcie, ale czy to naprawdę było takie złe? Miałam się poddać, załamać i płakać w kącie? Wiedziałam na co się piszę i że nie będzie to łatwe, ale po tym co przeszłam, nie potrafiłam odpuścić. Wolałam udawać, że nic się nie dzieje, a ja doskonale sobie radzę, bo tak przecież było.
Obok siebie wyczułam ruch i zauważyłam, że ktoś się nade mną pochyla.
— Hayden! — Nie zdążyłam nawet zareagować, gdy nagle uleciało ze mnie powietrze z powodu silnego uścisku. — Tak bardzo się martwiłam...
— Już dobrze, mamo — wychrypiałam. — Nic mi nie jest.
— Co ty sobie wyobrażałaś, co? Mało mamy kłopotów? — Jej ton z miłego przeszedł na nieco oskarżający.
— Przepraszam...
— Nie wiem, co się teraz dzieje w twoim życiu i co zamierzasz, ale jeśli to jest coś złego, odpuść i nie pchaj się tam, gdzie nie trzeba. Poza tym...
— Mamo — przerwałam jej delikatnie, acz stanowczo. — To był tylko wypadek.
Usiadła z powrotem na krześle i przyjrzała się badawczo mojej twarzy. Utrzymałam z nią kontakt wzrokowy, przy okazji dostrzegając, jak bardzo zmęczona była. Jej podkrążone oczy, pogłębione zmarszczki i opuszczone ramiona, były widocznym śladem wynikającym z tego, jak wielki ciężar codziennie unosi na swych ramionach. Czułam się źle ze świadomością, że jestem jego częścią. Chciałam jej pomóc, a tymczasem dołożyłam jedynie kolejnych zmartwień.
— Mamo, najlepiej będzie, jeśli wrócisz do domu i odpoczniesz. Jeszcze tylko tego brakuje, żebyś zemdlała na środku podłogi — powiedziałam, uśmiechając się słabo.
Zaśmiała się, po czym pokiwała lekko głową.
— Masz rację, choć odpowiedniej opieki by mi nie brakowało.
Udałam oburzenie.
— No dobrze, dobrze, zmykam już. Przyjadę po ciebie jutro, lekarz powiedział, że wtedy cię wypisze. — Uśmiechnęła się pokrzepiająco, po czym opuściła salę.
Odetchnęłam z ulgą, jednak nie trwała ona długo, bo zanim drzwi się zamknęły, do środka wtargnęły dwie kolejne postacie
— No nie, jeszcze wy — jęknęłam.
CZYTASZ
ENTROPIA
Teen FictionNienawidziłam tej gry. Gardziłam nią, ponieważ zmieniała ludzi i zaprowadzała ich na dno. Dawała chorą nadzieję, po którą inni desperacko sięgali, a gdy zostawiała ich z niczym, tonęli we własnej rozpaczy z powodu tego, co zrobili. Niektórzy jednak...