Siedziałam sztywno na łóżku w swoim pokoju, patrząc z obrzydzeniem na paczkę z białym proszkiem. Mając ją przy sobie, czułam się brudna. I tak jakbym zdradziła własną matkę, która robi wszystko, żeby niczego nam nie brakowało. Nigdy nie postąpiła wbrew prawu i tego samego oczekuje od nas. Co tymczasem robię? Biorę udział w nielegalnych grach i przechowuję narkotyki. Zawiodłam ją.
Potrząsnęłam głową, chcąc wyrzucić z siebie poczucie winy.
Uspokój się. W końcu to dla niej to robisz. I nie tylko dla niej.
Zacisnęłam dłonie w pięści, prostując plecy. Nie mogę się teraz poddawać. Jeśli naprawdę chcę pomóc swoim bliskim, muszę brnąć w to dalej, choćby nie wiem co. Na wyrzuty sumienia przyjdzie czas później.
Nagle usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju, przez co natychmiast się spłoszyłam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i, nie widząc innego rozwiązania, schowałam paczkę pod poduszkę.
— Hej, kochanie. — Zza drzwi wyjrzała głowa mojej mamy.
— O, hej, mamo. — Uśmiechnęłam się nerwowo, zakładając nogę na nogę. — Jak tam?
— Wspaniale. — Weszła do środka, przysiadając na obrotowym krześle. — Dostałam awans! — powiedziała, z szerokim uśmiechem na twarzy.
— Naprawdę? To świetnie! — Udawałam, że się cieszę, chociaż tak właściwie nasze problemy nadal zostawały nierozwiązane. Nie chciałam jednak demotywować swojej rodzicielki.
— Prawda? Będzie nam trochę łatwiej — cieszyła się. — A jak tam u ciebie?
— Hmm dobrze. Bardzo dobrze — skłamałam. — Właśnie miałam się uczyć na sprawdzian z historii... — Spojrzałam na nią znacząco.
— Och! Jasne. — Pośpiesznie wstała z miejsca, z zamiarem wyjścia, ale w połowie drogi raptownie się zatrzymała. — Zapomniałabym! Piorę akurat pościel, więc twoją też wezmę. — Podeszła do łóżka, a moje serce zabiło mocniej.
— Nie trzeba! — Rzuciłam się na poduszkę, zasłaniając ją swoim ciałem. — Wolę, jak jest nieświeża.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
— Jesteś pewna? Dziwnie się zachowujesz.
— Wszystko jest w jak najlepszym porządku — zapewniłam gorliwie.
— Poza twoją głową — stwierdziła.
Spojrzałam na nią złym wzrokiem, a ta podniosła dłonie w geście kapitulacji.
— Dobra już, dobra, wychodzę. — Tak, jak powiedziała, tak zrobiła, mamrocząc coś przy okazji pod nosem.
Wypuściłam z ulgą powietrze, przykładając dłoń do czoła. Kłamanie i niemówienie prawdy jest trudniejsze, niż myślałam.
Sięgnęłam po telefon, który poinformował mnie o nowej wiadomości.
Chase: Za dwadzieścia minut na placu. Czekamy.
Westchnęłam. Takie wiadomości wysyłaliśmy sobie tylko wtedy, gdy było coś ważnego do obgadania. Już miałam zablokować telefon, gdy zauważyłam jeszcze jeden sms.
Nieznany: Ostatnią zdobycz noś przy sobie i nie opuszczaj na krok. Będzie twoim kluczem.
✖✖✖
Wkroczyłam na teren placu zabaw, z rękami w kieszeni bluzy i podeszłam do moich przyjaciół, którzy siedzieli już na huśtawkach. Kiedyś każde z nas bawiło się w tym miejscu, choć wtedy nie znaliśmy się i nie zwracaliśmy na siebie uwagi. Ja miałam brata i... Blake'a. Cóż, kiedyś się przyjaźniliśmy, właściwie byliśmy dla siebie, jak rodzina. Szkoda tylko, że się rozpadła, ale to już dłuższa historia. Natomiast Yves i Chase znali się praktycznie od zawsze. I od zawsze się nienawidzili, ale prawda jest taka, że ciężko im było wytrzymać bez siebie chociażby tygodnia. Gdy teraz na nich patrzyłam, doszłam do wniosku, że zachowują się wobec siebie zupełnie inaczej niż kiedyś. Być może wszyscy dorośliśmy w ciągu tych kilku tygodni. Mniej się śmialiśmy, mniej żartowaliśmy. Każdy z nas miał swoje własne problemy, którym musi stawić czoła. Chyba stracili chęci do wiecznej nienawiści wobec siebie i zrozumieli, że to było bez sensu. Zresztą, oni nigdy nie byli prawdziwymi wrogami. Gdyby trzeba było, pomogli by sobie bez wahania.
CZYTASZ
ENTROPIA
Teen FictionNienawidziłam tej gry. Gardziłam nią, ponieważ zmieniała ludzi i zaprowadzała ich na dno. Dawała chorą nadzieję, po którą inni desperacko sięgali, a gdy zostawiała ich z niczym, tonęli we własnej rozpaczy z powodu tego, co zrobili. Niektórzy jednak...