Między nami zapada ciężka, pełna napięcia cisza, przerywana głośnymi oddechami i, wydawałoby się, biciem mojego serca, które wręcz próbuje wybić mi dziurę w klatce piersiowej. Stoję w znacznej odległości od chłopaka, wciąż celując do niego z pustej broni, która chybocze się w moich drżących dłoniach. Zupełnie nie tak wyobrażałam sobie nasze pierwsze "prawdziwe" spotkanie, w którym oboje znamy swoją tożsamość i nie muszę udawać już kogoś, kim nie jestem, za to z pełnym satysfakcji uśmiechem przytknąć mu nóż do gardła. W rzeczywistości przewagę miałam zerową, z uwagi na znacznie silniejszego przeciwnika i brak sprawnej broni.
Tymczasem motocyklista, mimo początkowego szoku odbijającego się na jego twarzy, przyjął obojętną minę, mimo że z pewnością taki nie pozostał. Wstał z ziemi, sprawiając, że natychmiastowo przestałam nad nim górować, a wręcz przełknęłam ze zdenerwowania ślinę, nie mając pojęcia, co mnie czeka. Gdybym tylko nie działała pod wpływem emocji i nie zdradzała swoich zamiarów, miałabym jeszcze jakieś szanse, ale teraz było już za późno na odwrót, którego, tak czy inaczej, nie miałam.
- Chyba nie wiesz, o czym mówisz - powiedział w końcu Cooper, z zaciśniętymi szczękami.
Wahałam się przez krótką chwilę, ale zapewne i tak nie potrafiłabym powstrzymać słów cisnących mi się na usta.
- Być może nie wiesz, kim jestem, ale ja wiem o tobie bardzo wiele. - Zrobiłam krótką pauzę, przyjmując przy tym pewniejszą postawę i głos. - Bo odebrałeś mi kogoś, kto jest dla mnie wszystkim.
O dziwo Cooper wcale nie wydawał się wściekły, zdenerwowany, a już na pewno nie wyglądał, jakby dręczyły go wyrzuty sumienia. Choć na pewno nie był spokojny przez rozgrywającą się sytuację, nie zachowywał się, jakby przejmował się tym, o co go oskarżam.
Gdy tylko o tym pomyślałam, zauważyłam, jak w jego oczach błysnął żal i bardzo głęboko zakopany smutek.
- Wiem, kim jesteś. - Zdanie, które wypowiedział, nie zszokowało mną tak bardzo. W końcu mógł do tego czasu domyślić się całej prawdy. Jednak coś w tonie jego głosu sprawiło, że poczułam się mniej pewnie. - Ale wbrew temu, co myślisz, nie doprowadziłem do śpiączki twojego brata.
Momentalnie moje ciało przeleciał dreszcz. Opuściłam broń, zdając sobie sprawę, że celowanie do chłopaka nie ma sensu, gdyż nie wyglądał jak ktoś, kto miałby zamiar mnie zaatakować.
- Kłamiesz - powiedziałam z zaciśniętą szczęką, mimo że tak naprawdę byłam co najmniej zdziwiona. Miał nade mną przewagę, mógł zaśmiać mi się w twarz, przyznać do winy, zaatakować mnie - cokolwiek. Tymczasem on stał spokojnie, jakby doskonale zdając sobie sprawę, że nie grozi mu nic z mojej strony, ale jednocześnie wręcz współczująco informując mnie o moim błędnym osądzie. Z drugiej strony, to mogła być tylko gra, która ma odwrócić moją uwagę, wykorzystać niepewność przeciwko mnie.
I mimo że coś wewnątrz mnie mówiło, że on ma rację, reszta nie chciała się z tym zgodzić. Myśl, że przez tyle czasu nienawidziłam i planowałam zemstę na nieodpowiedniej osobie, wprawiała mnie w przerażenie i złość.
Przyjrzał mi się uważnie, jakby szukając słów, dzięki którym będzie mógł do mnie dotrzeć.
- Skąd się o tym dowiedziałaś? - zapytał, przez co znowu poczułam się zdezorientowana.
- Jak to skąd? - prychnęłam. - Widziałam na własne oczy, jak TWOJE auto, którym jechał mój brat, wybucha. Doskonale wiedziałeś, że będziecie musieli się nimi zamienić! Blake mi to powiedział.
Chciałam mówić dalej, jednak kpiący i zdenerwowany odgłos, który wydobył się z ust Coopera, kazał mi przestać.
- Ani ja, ani twój brat nie wiedzieliśmy nic o finale.
- Bo nie mieliście o niczym wiedzieć! Ale najwyraźniej, z jakiegoś powodu, ty o tym wiedziałeś i...
- Hayden - powiedział twardo. - O niczym nie wiedziałem.
Krew w moich żyłach zagotowała się ze zdenerwowania.
- W takim razie czyja, jak nie twoja była to wina?! - Zbliżyłam się do niego i przytknęłam pistolet do jego klatki piersiowej, nie zamierzając wierzyć w ani jedno jego słowo.
- Nie ma problemu - mówi z krzywym uśmiechem, po czym łapie mnie za nadgarstek, wykręcając go i wyjmując mi broń z dłoni oraz odrzucając ją do tyłu. - Opowiem ci wszystko, gdy tylko się uspokoisz.
Wszystko to działo się tak szybko, że nie zdążyłam nawet zareagować. Sytuacja, w której się znalazłam, zdenerwowała mnie jeszcze bardziej, jednak z całej siły próbowałam opanować swoje emocje, wiedząc, że donikąd mnie one nie zaprowadzą. Słuchając tego, co ma do powiedzenia Cooper, będę mogła zestawić ze sobą dwie wersje wydarzeń i wybrać tą odpowiednią. Choć i tak wątpiłam, że zmienię swoje dotychczasowe zdanie.
Zamilkłam, stając w bezruchu, dzięki czemu po chwili Cooper zaczął swoją opowieść. Jednak z każdym jego słowem moje brwi były coraz bardziej zmarszczone, a gdy skończył, szok i rozczarowanie rozlały się po moim ciele, niczym gorzkie wiadro łez.
✖️✖️✖️
Wściekły uderzam z całej siły w ścianę, sprawiając, że skóra na moich knykciach pęka i momentalnie wylewa się z nich krew. Nie zwracam na to uwagi, gdyż w mojej głowie wiruje jedno, najgorsze w tym momencie słowo.
Przegrałem.
Dzisiejszego dnia odbył się półfinał Entropii i mimo że domyślałem się, jak on się skończy, to i tak wynik wstrząsnął mną i zostawił we mnie jedynie pustkę wymieszaną ze strachem. Ponieważ mimo że wcześniej była jeszcze jakaś nadzieja, to teraz jej nie było, a z wszystkich dostępnych mi opcji została tylko jedna. Ta, której obawiałem się najbardziej, jednak nie miałem już wyboru. Nie chciałem tego robić, jednak jeśli szybko nie oddam pieniędzy jednemu z gangów, ten zabije mnie i całą moją rodzinę.
Wyciągam telefon i po raz kolejny czytam wiadomość, którą dostałem kilka dni temu.
Nieznany:
Zamontuj bombę w aucie jednego z uczestników, a my zajmiemy się resztą.O ile dobrze zrozumiałem, ktoś postanowił wprowadzić w grze dodatkowe utrudnienie dla finalistów, perfidnie wykorzystując do tego moją słabość. I mimo że była ona moją jedyną nadzieją, nienawidziłem sposobu, w jaki muszę ją zdobyć.
Ale każdy kiedyś staje przed wyborem, prawda? A mając po jednej stronie życie jednego człowieka, a pięciu, w tym siebie i całej rodziny, wybór jest oczywisty.
CZYTASZ
ENTROPIA
Teen FictionNienawidziłam tej gry. Gardziłam nią, ponieważ zmieniała ludzi i zaprowadzała ich na dno. Dawała chorą nadzieję, po którą inni desperacko sięgali, a gdy zostawiała ich z niczym, tonęli we własnej rozpaczy z powodu tego, co zrobili. Niektórzy jednak...