Wpatrywałam się w horyzont, mając doskonały wgląd na całe Payson, a także słońce zachodzące na niebie. Stałam oparta o samochód, w prawej ręce trzymając powoli wypalającego się papierosa i dając się pochłonąć własnym myślom. Ostatnio robiłam to coraz częściej i o ile niegdyś wydawało mi się, że nadmierne myślenie nie przynosi niczego dobrego, tak teraz odnosiłam na ten temat zupełnie odmienne zdanie. Niestety w pewnym momencie naszego życia, każdy musi się zastanowić nad sensem swojego istnienia, nad przeszłością i swoimi błędami oraz przyszłością. Myślenie pozwala nabrać dystansu, ustalić kim się tak naprawdę jest i czego się pragnie. Oczywiście jest to bardzo bolesny i męczący proces, ale na koniec wychodzimy z niego utwardzeni, silniejsi i bardziej świadomi rzeczywistości, która nas otacza. W ten sposób dorastamy. Poprzez silne emocje, które szczególnie odczuwane po raz pierwszy, uderzają najbardziej. Będąc w młodym wieku wydaje nam się, że nie ma nic gorszego, niż utracona miłość, odrzucenie, niezrozumienie, nasze załamania, brak pewności siebie, czy choćby rozstanie po wielu latach znajomości. Ale im starsi się stajemy, tym bardziej stare problemy odchodzą w niepamięć, stają się malutką wysepką wśród całego oceanu naszego życia.
Przed sobą widziałam w zasadzie cały mój świat. Miejsce, w którym się urodziłam i dorastałam. Przeżyłam tam wszystko co dobre, jak i złe. Jednak cały ten świat miał znaczenie tylko dla mnie. We wszechświecie byłam zaledwie pyłkiem unoszącym się wśród miliardów innych. Nasz świat jest nami i jeśli myślimy, że nie ma znaczenia, to ma ono znaczenie jedynie dla nas. Przechodzimy na swojej drodze przez wiele trudności, czasami zadając sobie pytanie, czy chwile szczęścia mają jakikolwiek sens, przy cierpieniu, które spotyka każdego z nas. Jakie to niesprawiedliwe, że niektórzy nie mają szansy ani przez chwilę zobaczyć cienia światła, które ogrzałoby ich zmarznięte dusze. To wszystko nie jest łatwe. Człowiek ma jednak taką zaletę, że potrafi przyzwyczaić się do warunków, jakie go otaczają, jakiekolwiek by nie były. Za każdym razem podnosimy się i idziemy dalej, choćbyśmy tego sensu w żadnym stopniu nie widzieli. Skoro i tak umrzemy...dlaczego?
Długo nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że chcę wierzyć. Chcę wierzyć, że jest niebo, do którego trafię po śmierci i ktokolwiek w nim jest, pozwoli zostać. Mnie i moim bliskim, bo tylko to przecież ma znaczenie. Ja, wy i my, nasze dusze. Reszta jest tylko tym, co sami dla siebie stworzyliśmy. Wszechświat jest przecież tak ogromny... Czy naprawdę, życie jako jeden, nieznaczący pyłek, ma być wszystkim? Czy naprawdę pewnego dnia mam zamknąć oczy i po prostu przestać istnieć?
— O czym myślisz? — zapytał Cooper, którego głos sprowadził mnie na ziemię. Jak na razie byłam tutaj i musiałam się skupić na tym życiu.
Spojrzałam na niego, posyłając mu lekki uśmiech.
— O tobie oczywiście. — powiedziałam zaczepnie, przenosząc swoje ręce na jego ramiona i splatając za szyją.
Uniósł kącik ust, swoje dłonie przenosząc na moje biodra.
— To ciekawy jestem o czym konkretnie, bo wydawałaś się odlecieć daleko w przestworza.
Nie odpowiedziałam, chowając głowę w zagłębienie jego ramienia i przymykając oczy. Życie było ulotne, jak ten pyłek, dlatego starałam się chwycić z niego każdą chwilę. Dziś był trzydziesty września, dokładnie miesiąc po tym, jak to wszystko się skończyło. Cóż, tak naprawdę nie skończyło się w żaden sposób i chyba już nigdy nie skończy, ale można powiedzieć, że w pewnym sensie... się unormowało. To też nie tak, że w tym momencie, nie odczuwałam żadnego bólu i żyłam sobie beztrosko dalej, po prostu pogodziłam się z nim. Pogodziłam się z tym, że zostanie ze mną na zawsze, był też częścią mnie i tego, co przeżyłam. Umocnił mnie.
Po tym, jak zobaczyliśmy Chase'a w bunkrze, do środka wkroczył oddział FBI, w którym, jak się okazało, znajdował się również mój ojciec, a Cooper o wszystkim wiedział. Nie miałam im za złe, że cokolwiek z tego zataili, bo nie mieli wyjścia, jeśli chcieli, by wszystko poszło zgodnie z planem. Chase trafił w ręce policji, a nas wszystkich przetransportowano do szpitala. Tam też dowiedzieliśmy się, że Alec wciąż żyje. Niestety nie udało się uratować Blake'a, co było dużym ciosem dla nas wszystkich. Kilka dni później, Seth próbował popełnić samobójstwo, ale na szczęście w porę został powstrzymany i był to też dla mnie znak, że muszę się skupić na tym, co jest teraz i więcej uwagi poświęcić bliskim. Może to zabrzmi okrutnie, ale do zmarłych kiedyś też dołączymy. My natomiast musimy się skupić, na tych, którzy żyją.
— To wszystko przeze mnie, zostawiłem ją, chociaż nie powinienem. — Takie usłyszałam słowa od Setha po tym wszystkim i chyba wtedy po raz pierwszy widziałam, jak płacze. Płakałam razem z nim. — Każdego dnia tego żałuję. Zasłużyłem...
— Nie mów tak — odpowiedziałam wtedy, czując, jak coś rozrywa mnie od środka. — W większej mierze to moja wina, ale koniec końców to on podjął wybór, rozumiesz? Blake wiedział.
Ścisnęłam jego rękę, co odwzajemnił.
— Przepraszam, nie chciałem cię zostawić z tym wszystkim samej.
— Rozumiem — szepnęłam tylko i nigdy więcej nie wracaliśmy już do tego tematu. Chcieliśmy ruszyć dalej.
Moi rodzice, brat, Yves i Cooper, tak naprawdę oni wszyscy stali się dla mnie rodziną. Rodziną, bez której nie potrafiłabym żyć i która była dla mnie wsparciem, na dobre i na złe.
Jeśli chodzi o sprawę z grą... nie mieliśmy pojęcia, co dalej. Wszystkim nam przydzielono ochronę, ale nikt nie wiedział, czy ktoś, kto to wszystko ukartował, uderzy jeszcze raz w to samo miejsce, odpuści, czy może znajdzie sobie inne ofiary. Nie miałam pojęcia, co czeka na mnie w przyszłości, ale tego nikt nie wie. Cokolwiek by się nie działo, musieliśmy iść dalej, wspierając siebie nawzajem.
Niezależnie od tego, co się wydarzy, mieliśmy siebie. I tylko to się dla mnie liczyło.
___________________
Cześć wszystkim,
Zaczęłam pisać tę książkę dwa lata temu. Ciężko mi uwierzyć, że minęło aż tyle czasu i że po bardzo długiej przerwie, powróciłam do tego opowiadania i zakończyłam je z powodzeniem. Wiem, że nie jest idealne. Ma wiele błędów, niedopracowań i nieścisłości. Niektóre jej fragmenty wprawiają mnie w zażenowanie, ale jednocześnie zaskoczenie, jak bardzo przez ten czas zmienił się mój styl pisania. W pewnym sensie ta "książka" ma dla mnie sentyment, dlatego mimo że nie jest to tekst najwyższych lotów, jestem dumna z tego, że udało mi się go napisać, bo nie należało to do najłatwiejszych zadań. Z pewnością nie będę jej chciała usunąć, bo wiąże mnie ona z wieloma wspomnieniami i ilością czasu, jaką w nią włożyłam.
W tym momencie mogę z pewnością powiedzieć, że nie żałuję ani minuty :)
Oczywiście w tym wszystkim dziękuję też wam, czytelnikom, bo bez waszych komentarzy i wiadomości odnośnie kolejnych rozdziałów, chyba nie byłabym w stanie napisać tego do końca. Swoją drogą niejednokrotnie poprawiały mi one humor, za co również dziękuję :D
Ciekawa jestem, czy jest tu ktokolwiek, kto był tu od samego początku. (Jeśli tak, zgłaszać się! 😂)
Cieszę się, że byliście ze mną, dlatego wam również życzę powodzenia w czymkolwiek, co tworzycie lub w jakim kierunku podążacie.
Trzymajcie się ciepło ❤
CZYTASZ
ENTROPIA
Teen FictionNienawidziłam tej gry. Gardziłam nią, ponieważ zmieniała ludzi i zaprowadzała ich na dno. Dawała chorą nadzieję, po którą inni desperacko sięgali, a gdy zostawiała ich z niczym, tonęli we własnej rozpaczy z powodu tego, co zrobili. Niektórzy jednak...