Rozdział 25

1.6K 132 29
                                    

     Nie byłam pewna czy postąpiłam właściwie, mówiąc o wszystkim mamie. Z jednej strony na pewno, ponieważ od teraz nie będę musiała jej okłamywać, natomiast z drugiej, konsekwencje tej decyzji mogły być przeróżne. Najbardziej obawiałam się tego, że będzie chciała mnie powstrzymywać, a to nie skończyłoby się dobrze ani dla mnie, ani dla nas wszystkich. Co prawda ulga, którą poczułam po wyjawieniu prawdy, była ogromna, jednak pytanie brzmi; czy jest tego warta?

Były jeszcze inne sprawy, o których musiałam z nią porozmawiać, ale postanowiłam zostawić to na następny dzień, ponieważ obie byłyśmy już wyczerpane, a moja mama usłyszała wystarczająco dużo informacji, które musiała przetworzyć. Jeśli o mnie chodzi, nie chciałam tracić cennego czasu, jednak wiedziałam, że jeśli porządnie nie odpocznę, żadnego pożytku ze mnie nie będzie. Poza tym nie miałam pewności czy nie jest to ostatnia okazja na jakąkolwiek regenerację. W końcu wraz z Cooperem postanowiliśmy działać w sprawie gry.

Po wzięciu intensywnego prysznica położyłam się i zasnęłam na resztę dnia oraz całą noc, budząc się przed południem. Musiałam przyznać, że jeszcze nigdy nie spałam tak długo, ale tego właśnie potrzebowałam po tylu wyczerpujących dniach. Od razu, gdy tylko wyczołgałam się z łóżka, udałam się do kuchni w poszukiwaniu śniadania, które choć trochę uspokoiłoby mój burczący brzuch. W pomieszczeniu zastałam swoją mamę pijącą kawę i przeglądającą coś na komputerze, co nieco mnie zdziwiło, ponieważ zazwyczaj o tej porze bywała w pracy. Z lekkim wahaniem podeszłam do lodówki, zastanawiając się, jak wczorajszy dzień wpłynął na zachowanie mamy. Jak na razie zdawała się być dość wyluzowana i nie wiedziałam czego dalej się po niej spodziewać. Byłam w trakcie wsypywania płatków do mleka, gdy usłyszałam jej chrząknięcie.

– Jak się spało? – zapytała, spoglądając na mnie spod swoich okularów korekcyjnych, które zakładała zawsze do czytania.

– Dobrze – odpowiedziałam po prostu, przysiadając się do stołu. — Nie poszłaś do pracy?

– Dzisiaj mam wolne. 

Zmarszczyłam brwi, nie do końca wiedząc, jak w tamtym momencie miałam się zachować. Moja mama wydawała się... dziwna. To znaczy normalna, jednak zważywszy na okoliczności, zdecydowanie ZBYT normalna.

– Jeśli chodzi o wczoraj to... – zaczęłam, chcąc, by sprawa była jasna. Musiałam nadal uczestniczyć w grze, aby nikt nie mógł mieć kontroli nad moim życiem, a także by nikt więcej nie zginął. Tak naprawdę już nawet nie chodziło o mnie czy mojego brata, a wszystkich, którzy przez udział w grze znajdowali się obecnie w niebezpieczeństwie.

Kobieta westchnęła i zdjęła okulary, splatając ze sobą ręce i przypatrując mi się uważnie. Dopiero teraz zauważyłam, jak bardzo zmęczona była i mimo że teraz wydawała się spokojna, to wcale taka nie była, a wręcz przeciwnie, miałam wrażenie, że nie spała już od przynajmniej kilku nocy. Nieco skurczyłam się w sobie, zdając sobie sprawę, że jej głównym zmartwieniem byłam najpewniej właśnie ja.

– Hayden – zaczęła, szukając w głowie odpowiednich słów. – Zupełnie nie pochwalam tego, co zrobiłaś. Chciałaś przejąć kontrolę, wplątując się w sprawy, o których nie masz zielonego pojęcia, narażając siebie i innych, którym zrobiłaś krzywdę. Po za tym naprawdę myślisz, że mszcząc się, zdziałasz cokolwiek dobrego?

– Ale skąd... – zdziwiłam się, doskonale wiedząc, że nie wspomniałam niczego o udziale Chase'a w grze ani o tym, że chciałam się zemścić. Co zresztą było już nieaktualne.

– Myślałaś, że nie wiem, z jakiego powodu moje dziecko jest w śpiączce? – prychnęła. – Chciałam cię trzymać od tego z daleka, ale jak widać, popełniłam błąd i nie przewidziałam, że postąpisz tak lekkomyślnie, biorąc się za coś, co prawie zabiło twojego brata. Wiem też, jak aktualnie wygląda sytuacja z grą i że nie możesz się wycofać, ale pozwalam ci na ryzyko tylko dlatego, że są z tobą osoby, które ci pomogą w razie niebezpieczeństwa.

ENTROPIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz