XXVI

573 63 63
                                    

- S... Seokjin?

Chłopak zamarł, słysząc to słowo. Spojrzał z niedowierzaniem na Tae. On nie powinien... Nie powinien domyślić się tak szybko... Jak to w ogóle możliwe? Przecież zmienił się, bardzo się zmienił, skąd Taehyung mógł wiedzieć, że to on? Ale starszy nie potrzebował znać jego rys twarzy ani głosu. Po prostu wiedział. Wiedział, gdy tylko spojrzał mu w oczy.

Młodszy przełknął ślinę i lekko skinął głową. Bał się. Był przerażony tym, co za chwilę mogło się stać. Nie chciał, by Taehyung od niego uciekł. Przecież to było takie logiczne. Jin go zranił i dobrze o tym wiedział. Żałował tego, bardzo, i tak strasznie za nim tęsknił... On nie mógł go teraz zostawić. Nie mógł, chociaż Jin spodziewał się, że tak właśnie zrobi. Może przedtem jeszcze na niego nakrzyczy i uderzy go w twarz. Spiął się jeszcze bardziej, gdy nie widział u starszego żadnej reakcji. On tylko stał w bezruchu i na niego patrzył. Jedynie jego wzrok błąkał się po całej twarzy Jina, jego sylwetce, ramionach i dłoniach, by na koniec powrócić do jego oczu, raz po raz do jednego i drugiego z osobna, jakby chłopak chciał przyłapać któreś z nich na kłamstwie. Ale nie było w nich żadnego fałszu. Jedynie dezorientacja i strach.

Taehyung przybliżył się bardzo niepewnie, powoli, zaledwie o pół kroku. Miał wrażenie, że to sen, że to nie działo się naprawdę. Zatrzymał się i znów stał się posągiem z żywymi jedynie oczami. A po nieco dłuższej chwili, nagle, bez żadnego ostrzeżenia rzucił się na Jina i objął go mocno ramionami.

Seokjin zachwiał się i ledwo co się nie przewrócił, gdy starszy wręcz na niego skoczył. Przez chwilę poczuł się, jakby nie wiedział, co się dzieje, kim jest i gdzie się znajduje. Taehyung go przytulał. Przyjaciel z dzieciństwa, którego skrzywdził. Przytulał go, podczas gdy powinien na niego nakrzyczeć, wyładować na nim emocje i odejść, powinien zostawić go samego. Powinien, powinien... Boże święty, a on go przytulał! W takim razie co on sam teraz powinien zrobić? Cholera jasna. Co zrobić, na litość boską?! Odetchnął głębiej, gdy zdał sobie sprawę, że przez ten cały czas wstrzymywał oddech. W końcu, nie widząc innej logicznej możliwości, bardzo ostrożnie objął Tae ramionami, jakby bał się, że ten jest kruchy i delikatny niczym piórko. Schował głowę w jego ramieniu, gdyż bał się, że za moment się rozpłacze. Wtedy dopiero dotarł do niego głos starszego, który już od dłuższej chwili mówił coś, jakby sam do siebie.

- Nie wierzę... - szeptał Taehyung. - Jak to możliwe..? Nie, to niemożliwe... O mój Boże... To nie możesz być ty, nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę...

- Ćśś... - mruknął Jin, chcąc go uspokoić, i ledwo dla drugiego zauważalnie gładził go po plecach. - Ja też w to nie wierzę...

Taehyung jeszcze długo nie wypuszczał go z objęć, ściskając go tak mocno, że Seokjina zaczęły odrobinę boleć żebra. Dopiero wtedy młodszy uznał, że staje się to trochę zbyt krępujące, biorąc pod uwagę to, że znajdowali się w miejscu publicznym, więc delikatnie odepchnął chłopaka. Przez chwilę patrzył prosto w ziemię i na swoje buty, aż w końcu odważył się podnieść wzrok.

- N-nie jesteś zły? - zapytał, gdyż zachowanie starszego wydawało mu się co najmniej dziwne. 

Ale Taehyung tylko pokręcił głową, znów się w niego wpatrując. Jin mógł sobie wyobrazić, jak wielki chaos panował teraz w głowie drugiego, jednak to wcale niczego nie wyjaśniało.

Stali tak jeszcze chwilę w kompletnej ciszy, aż w końcu Taehyung się odezwał.

- Nie jest ci tak zbyt gorąco?

Seokjin potrzebował chwili, żeby przetworzyć w głowie to pytanie, choć przecież było banalnie proste. Tae mówił o jego bluzie. O jego bluzie! Przecież... Boże, jak on go w tej chwili nie rozumiał! Jeszcze przed chwilą spodziewał się, że Taehyung go spoliczkuje, a ten się do niego przytulił, a teraz zamiast na niego nakrzyczeć, powiedzieć jak bardzo go nienawidzi, pytał o jego ubranie. Co z nim, do cholery, było nie tak?!

don't leave me behind | chat | taejinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz