LIX

328 45 10
                                    

Po spędzonym razem weekendzie, chłopcy nie potrafili się ze sobą rozstać. Można było powiedzieć, że byli od siebie cholernie uzależnieni. Nie chodziło nawet o całowanie się czy chociażby przytulanie, ale zwyczajne bycie razem. Mogli niczego nie robić ani nie mówić, a jedynie siedzieć obok i oddychać tym samym powietrzem, co zupełnie im wystarczało. Ale tego dnia znów byli daleko, kilkadziesiąt kilometrów od siebie. Nie mogli tego znieść, a Seokjin był także strasznie zmęczony po niezbyt dobrze przespanej nocy. Na lekcjach niemalże zasypiał, dzięki czemu ludzie nie pytali o jego zaczerwienione oczy, gdyż uznawali je za wynik zmęczenia. Było to poniekąd prawdą, jednak Jin spędził większość nocy płacząc z tęsknoty za Taehyungiem. Dodatkowo bolała go głowa i czuł się, jakby był przeziębiony. Krótko mówiąc, ten poniedziałek nie zapowiadał się dla niego zbyt dobrze.

- Kim Seokjin! Może łaskawie wrócisz do lekcji? - fuknęła na niego nauczycielka języka koreańskiego, gdy zdarzyło mu się na dłuższą chwilę zamknąć oczy.

- Przepraszam - odmruknął tylko i podparł głowę ręką, by dalej słuchać jej wykładu. W tym momencie Jackson, który siedział w ławce obok, syknął do niego, by Jin na niego spojrzał.

- Aż tak ostro było, że prawie mdlejesz? - zapytał przyciszonym głosem ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy, a jego znajomi zawtórowali mu i zaczęli się śmiać. - No proszę, a wydawaliście się być takimi cnotkami...

Seokjin tylko przewrócił z zażenowaniem oczami, kierując z powrotem wzrok na nauczycielkę, która to znów pogrążyła się w swoim zwyczajowym monologu i nie zwracała uwagi na otoczenie ani to, co działo się w klasie. Dopiero dzwonek na przerwę i szuranie krzesłami wybudziły ją z transu, jednak mimo to nie omieszkała zadać im długiej i cholernie trudnej rozprawki na następny dzień.

- Chyba zawalę na to kolejną nockę - jęknął Jin, ziewając, a Jaehwan poklepał go po plecach.

- Dasz radę, stary - powiedział, na co Seokjin lekko się skrzywił. To dopiero było "pocieszenie". Jae był cholernie słaby, jeśli chodziło o dawanie rad, chociaż zawsze się starał.

- Ej, Jin! To nie podchodzi przypadkiem pod zdradę?! - ryknął do niego Jackson na cały korytarz, gdy tylko zauważył, że chłopak podparł się o ramię Jaehwana. Chciał coś mu odkrzyknąć, ale nie miał na to siły. Od samego rana czuł się słabo.

- Nie zwracaj na niego uwagi - mruknął Jae, patrząc ze zniesmaczeniem na Jacksona, który to już zbliżał się do nich wraz z resztą swoich roześmianych znajomych.

- Niby jak?

- Zwyczajnie, to kompletny idiota - stwierdził Jae, z czym Jin właściwie się zgodził. - A swoją drogą, naprawdę musiało być wczoraj gorąco - dodał Jaehwan, rzucając okiem na malinkę na szyi Seokjina, którą ten nieporadnie starał się ukryć, jednak na marne.

- No błagam, tylko nie jeszcze ty...

- Już dobra, dobra. - Jae poczochrał mu włosy, po czym odwrócił się do nadchodzących chłopaków, zakładając ręce na brzuchu. - Nie macie nic lepszego do roboty?

- Spadaj, laleczko Barbie, nie z tobą przyszliśmy pogadać - rzucił Jackson, a reszta zaśmiała się razem z nim na jego słowa.

- No to macie problem, chłopaki.

Jae nie zamierzał zostawiać przyjaciela samego, tym bardziej, gdy widział, że ten był już na skraju wytrzymałości.

- My mamy problem? - zapytał ironicznie Jackson, zbliżając się do niego z krzywym uśmiechem. - Ależ skąd. Ale za chwilę to ty możesz mieć problemy, dzieciaku.

- Jae, idź stąd - mruknął Seokjin do przyjaciela, ale ten od razu zaprotestował.

- Nie ma mowy.

- Jae, błagam cię... - jęknął, patrząc na niego desperacko.

- Hmm, czyżbyśmy naprawdę byli świadkami zdrady? - uśmiechnął się szyderczo Sehun, wyłaniając się nagle zza pleców Jacksona. - A może to miłosny trójkącik?

- A co, chciałbyś dołączyć? - odparował Jin, który miał już po prostu dość tego przedstawienia.

- Ciebie może bym jeszcze zniósł, ale tego twojego chłoptasia... Nie było już gorszej partii?

Na te słowa Seokjin rzucił się na chłopaka, przygważdżając go do ściany. Był wściekły. Więcej niż wściekły. Nikt nie miał prawa obrażać Taehyunga. Nikt, a już na pewno nie oni. Już zacisnął dłoń w pięść i wycelował w twarz Sehuna, gdy ktoś nagle złapał jego rękę i go powstrzymał.

- Przestań, nie warto - niemal krzyczał do niego Jaehwan, siłą odciągając go od młodszego chłopaka. - Jin, zaraz zleci się tu cała szkoła, zawieszą cię!

Jak na zawołanie, usłyszeli podenerwowany głos nauczycielki od koreańskiego, która akurat tędy przechodziła.

- Spokój! - krzyknęła do zbiorowiska uczniów, którzy się tam zebrali, by obserwować całą tę sytuację. - Co tu się dzieje?!

- Nic, pani profesor - odparli szybko Jaehwan z Jacksonem, podczas gdy Jin próbował się uspokoić, a Sehun pocierał obolałe po starciu ze ścianą plecy.

- Nic ci nie jest? - zapytała nauczycielka, podchodząc do Sehuna.

- Nie, w porządku.

- Dobrze. Idziemy do dyrektora - powiedziała już spokojnie. - Obaj.

- Pani profesor, to był wypadek, Jin by nigdy nie... - tłumaczył go Jaehwan, idąc za nimi, jednak kobieta mu przerwała.

- To on będzie się tłumaczył, nie ty - fuknęła nauczycielka, poganiając chłopaków.

- Ale pani profesor...

- Dosyć! - krzyknęła zniecierpliwiona. - Wracaj pod klasę, Lee Jaehwan, bo inaczej będę zmuszona wpisać ci nieobecność i uwagę do dziennika.

"Idź" - poruszył niemo ustami Seokjin, a dopiero wtedy Jae postanowił odpuścić.

don't leave me behind | chat | taejinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz