XLII

484 57 20
                                    

Taehyung przemierzał kolejne ulice z rękami założonymi na piersiach i coraz to większą irytacją. Jak mógł być taki głupi i nie sprawdzić na mapie, gdzie znajdowało się miejsce, w którym miał spotkać się z Seokjinem? Zamiast tego szedł "na czuja" i w tym momencie cholernie tego pożałował. Nie dość, że nie wiedział, gdzie był Jin, to jeszcze nie miał pojęcia, gdzie on sam się znajdował. Na domiar złego, nie mógł tego sprawdzić w internecie ani zadzwonić do Jina lub też Jimina, gdyż w tym miejscu w ogóle nie było zasięgu. Przeklął w myślach na swój telefon, operatora sieci, czarnego kota, który właśnie prawie wpadł mu pod nogi, i oczywiście na samego siebie oraz wszystkich greckich bogów, których imiona pamiętał. Po zaledwie chwili został jeszcze potrącony przez jakiegoś chłopaka z kapturem bluzy na głowie. Już się odwrócił i miał na niego nakrzyczeć, by uważał jak chodzi, gdy zorientował się, że skądś kojarzył ten charakterystyczny sposób chodu i szerokie ramiona. Podbiegł do oddalającej się już postaci i chwycił ją za ramię.

- Hej, Jin - powiedział, lekko zdyszany, a młodszy szybko uwolnił się z jego objęć.

- Czekaj chwilę, Jjanggu mi spierdolił - odparł Jin i pobiegł za swoim kotem. Po chwili cudem go złapał i wziął na ręce, po czym opuścił głowę, ciężko oddychając. 

- Wszystko dobrze? - zapytał Tae, gdy już do niego podszedł, a chłopak kiwnął krótko głową. - Po co go wziąłeś? - zaśmiał się starszy.

- Nie chciałem go tu zabierać, sam spieprzył z domu - mruknął Jin. - Gdyby nie on to bym tu w ogóle nie przyszedł.

- Przecież zgodziłeś się spotkać - zaprotestował Tae.

- Ale się rozmyśliłem.

- Więc... - chłopak zaciął się na ułamek sekundy. Zrobiło mu się trochę smutniej na słowa drugiego. - Więc to dobrze, że ci uciekł.

- No nie wiem... - powiedział cicho Seokjin, nadal wlepiając wzrok w ziemię. Tym razem Taehyung zignorował tę niezbyt miłą uwagę.

- Po co ci to? - zapytał i zdjął kaptur z głowy młodszego.

- Miałem nadzieję, że mnie nie zauważysz - odparł Jin i wzruszył ramionami, na co Tae uniósł brwi.

- Nie zauważę ciebie czy tego, że jesteś biały jak ściana? - prychnął, stwierdzając, iż Jimin miał rację, że chłopak nie wyglądał zbyt dobrze. Seokjin wreszcie podniósł wzrok, lecz nadal nie patrzył na Tae, tylko gdzieś w przestrzeń tuż obok niego.

- Mów, co masz mówić i idź już sobie - warknął na niego, zirytowany. Chciał już wrócić do domu, po czym jak zwykle schować się w łóżku pod kołdrą i w taki oto sposób przetrwać swój kolejny zły dzień. Nie wyglądało jednak na to, że Taehyung mu na to zbyt szybko pozwoli.

- Jinnie, ja naprawdę przepraszam... - powiedział chłopak płaczliwym tonem, którego nie udało mu się dłużej ukryć, gdy usłyszał poprzednie słowa przyjaciela. Seokjin natomiast przygryzł sobie wargę, ale to i tak nie pomogło mu w powstrzymaniu grymasu cisnącego mu się na usta. Znów spuścił głowę i zaczął przebierać nogami w miejscu pod wpływem rosnącego zdenerwowania. Tae jednak chwycił go za podbródek i zmusił go do uniesienia głowy, po czym spojrzał prosto w jego wypełnione łzami oczy. - Przepraszam, rozumiesz? Cholernie mi na tobie zależy i nigdy bym cię nie zostawił, t-to po prostu... Ja... Nie wiedziałem już, co robić, Jin. Wściekłem się, bo nie potrafiłem ci pomóc i... T-to jakoś samo tak wyszło... Tak strasznie przepraszam...

A Jin tylko stał, słuchając jego słów i patrząc mu w oczy. Nie odezwał się nawet w chwili, gdy Tae skończył mówić, czekając na jego reakcję. Sam nie wiedział, o czym wtedy myślał. Nie zauważył tego, że chłopak podszedł do niego jeszcze bliżej ani tego, że jego zniecierpliwiony kot podrapał mu całe dłonie, zostawiając na nich krwiste ślady. Czuł się, jakby ktoś nagle przemienił go w posąg, bo nie potrafił wykonać żadnego, nawet najmniejszego ruchu. Drgnął nagle, jakby budząc się z głębokiego snu, dopiero, gdy Taehyung dotknął jego policzka, by odgarnąć z jego twarzy zbyt długą już grzywkę.

- To jak? Wybaczysz mi? - zapytał starszy z mocno bijącym sercem.

Seokjin kolejny raz przygryzł wargę, niby to się zastanawiając, choć tak naprawdę w głowie miał tylko dziwną pustkę. Uśmiechnął się krzywo i kiwnął lekko głową, po czym jedną ręką, by nie upuścić Jjanggu, objął mocno Tae i schował twarz w jego ramieniu. Starszy odetchnął z wyraźną ulgą.

- Jezu, tak się bałem, że znów cię straciłem... 

- Ćśś, już spokojnie... - mruknął Jin, chociaż dopiero w tej chwili zaczęło do niego docierać, co właśnie się stało, a emocje zaczynały w nim buzować. Nie dał jednak tego po sobie poznać.

Taehyung odsunął się od niego odrobinę.

- Dziękuję - powiedział cicho, znów patrząc młodszemu w oczy, po czym z lekkim zawahaniem pocałował go w policzek. Seokjin uśmiechnął się delikatnie, nie wyczuwając w tym geście żadnych ukrytych intencji, choć dla Tae one istniały i było ich naprawdę wiele. - I, wiesz, chciałem ci powiedzieć, że... - zerknął w dół na ułamek sekundy. - Boże święty, puść tego kota!

Jin spojrzał na trzymanego w rękach Jjanggu, a na jego twarzy wymalowało się zdziwienie. Nawet nie poczuł, jak zwierzak go podrapał, a tymczasem z jego lewej dłoni swobodnie spływała stróżka krwi. Szybko położył sobie kota na ramieniu, by ten nie tkwił już dłużej w niewygodnej pozycji, po czym zerknął z niepokojem na Tae.

- Tylko się nie bój i nie uciekaj, zaraz się tym zajmę - powiedział szybko, wyciągając z kieszeni chusteczki.

- Czyjejś krwi się nie boję - odparł Taehyung. - Ale... Może lepiej odstaw go już na ziemię?

- Nie chcę żeby mi znowu zwiał - stwierdził Seokjin. - Zaczekaj, odniosę go do domu i wrócę, dobrze?

- Pójdę z tobą - powiedział starszy, ale Jin pokręcił głową.

- To tylko minuta drogi, zaczekaj tu.

- Ale... - zawahał się Tae. - Na pewno wrócisz?

- Na pewno, obiecuję - roześmiał się Jin i tym razem to on dał drugiemu buziaka w policzek, a po chwili już go nie było.





A/N:

Chyba się wypalam w pisaniu. Mam pomysły na fabułę, ale napisanie tego, co chcę, nie wychodzi mi tak, jak powinno. Co robić, ludzie, co robić? :(

don't leave me behind | chat | taejinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz