LXI

344 43 5
                                    

Taehyung nie potrafił tego dnia skupić się na lekcjach w szkole. Odkąd dowiedział się od Jina, że ten był chory, chciał jak najszybciej pojawić się przy nim, tym bardziej, gdy młodszy przestał mu odpisywać. Oczywiście mógł zwyczajnie zasnąć, ale co jeśli nie i coś mu się stało? Tae nie przestawał martwić się o chłopaka, nawet jeśli wiedział, że pojawiające się w jego głowie scenariusze były niedorzeczne.

Co jeśli zasłabł na ulicy w drodze do domu? Przecież już raz się to stało, mogło więc i kolejny.

Co jeśli wpadł pod samochód?

Co jeśli był tak chory, że trafił do szpitala?

Co jeśli...

Potrząsnął głową, by wyrzucić z niej tak głupie myśli. Reszta godzin w szkole mijała mu zadziwiająco długo. W końcu jednak się skończyły, a on mógł w pośpiechu wrócić do domu, powiedzieć rodzicom, że wychodzi i rzeczywiście wyjść na autobus, który odjeżdżał lada moment. Ledwie zdążył, ale udało mu się. Teraz wystarczyło tylko czekać, aż dojedzie na miejsce, ale czekanie okazało się w tej chwili dla niego najgorsze. Włączył muzykę w słuchawkach i zamknął oczy, chcąc skupić się na kojących dźwiękach. Zaraz jednak je otworzył, stwierdzając, że mógłby zasnąć i przegapić swój przystanek. Westchnął cicho, wpatrując się w widoki za oknem.

***

Zapukał w drzwi, przebierając nerwowo nogami. Chciał już znaleźć się przy Jinie. Przy chłopaku, przez którego jego serce biło tak mocno, jakby właśnie sprintem przebiegał maraton. W końcu drzwi otworzyły się, a stanęła w nich pani Kim. Wydawała się być lekko zdziwiona jego widokiem.

- Dzień dobry - mruknął Taehyung, bawiąc się bransoletką na nadgarstku. Sam nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo się denerwował. W końcu nic takiego się nie działo. Przyszedł tylko odwiedzić swojego chłopaka.

- Dzień dobry, Taehyungie. Wchodź - powiedziała kobieta, uśmiechając się szeroko po krótkiej chwili konsternacji. - Jin śpi, więc może chciałbyś najpierw coś zjeść? Pewnie jesteś głodny.

- Dziękuję - powiedział cicho Tae, wchodząc do środka i zdejmując w korytarzu buty. Podreptał za matką Jina do kuchni, gdzie ta położyła przed nim olbrzymi talerz spaghetti. Nie miał pojęcia, w jaki sposób mógłby to wszystko zjeść, a nie chciał urazić kobiety. Przecież mogła pomyśleć, że mu nie smakowało.

- Nie jestem pewna, czy Jin ci to mówił, ale on jest chory i... 

- Wiem - przerwał jej Taehyung z pełną buzią. - Właśnie dlatego chciałem przyjść.

Kobieta usiadła przy nim, delikatnie się uśmiechając i przyglądając chłopakowi.

- Jesteście blisko, mam rację?

Tae ledwie zapanował nad sobą, by nie zakrztusić się jedzeniem. Przełknął ślinę i przytaknął skinieniem głowy.

- Przyjaźnimy się.

- Tylko przyjaźnicie? - zapytała kobieta, znacząco podkreślając pierwsze słowo. Ręka Tae, w której trzymał widelec, nagle zastygła w powietrzu. Chłopak wlepił wzrok w talerz, za żadną cenę nie chcąc spojrzeć na panią Kim. Przecież na pewno byłaby wściekła, gdyby dowiedziała się, co łączyło jego i Jina.

- T-to znaczy... M-my...

- Jesteście razem, tak?

Widelec w jego dłoni złowieszczo zadrżał, gdy chłopak przestraszył się nie na żarty. Spojrzał niepewnie na kobietę, której twarz o dziwo miała zaskakująco łagodny wyraz.

- Nie bój się, nie jestem zła - powiedziała matka Jina, wyciągając ramię, by objąć chłopca. - Cieszę się, bo dobrze wybrał.

Taehyung chyba nigdy wcześniej nie miał w głowie mętliku większego niż w tej chwili.

- Dz-dziękuję - mruknął, odstawiając w końcu ten przeklęty widelec i ponownie przełykając ślinę. Ani myślał jeść czegokolwiek więcej, gdy jego żołądek ze stresu robił miliony fikołków. 

Pani Kim wreszcie spostrzegła jego zawstydzenie i puściła go, wstając.

- No już, nie bój się i jedz - powiedziała, mierzwiąc mu już i tak potargane przez wiatr włosy, po czym wyszła z pomieszczenia. Taehyung odetchnął z ulgą i opadł ciężko na oparcie krzesła, kładąc rękę na mostku. Nie pamiętał, kiedy ostatnio jego serce biło tak szybko, pomijając jedno z ostatnich spotkań z Jinem, podczas którego prawie doszło do czegoś więcej.

***

- Taehyung hyung!

Jeongguk natychmiast zerwał się z łóżka i objęć Jina, gdy tylko zobaczył stojącego w drzwiach chłopaka. Przytulił się do jego nóg, zanim Tae zdążył w ogóle zareagować. W końcu jednak, po kolejnym tego dnia szoku, ukucnął przy chłopcu i odwzajemnił uścisk.

- Ćśś, obudzisz go - szepnął, zerkając na Seokjina, który na szczęście ani drgnął.

- Przepraszam, hyung - powiedział cicho młodszy, nadal tuląc się do Tae. Nie widział go, w jego mniemaniu, bardzo długo i zwyczajnie tęsknił za przyjacielem swojego brata. Pod tym względem był totalnym przeciwieństwem Jina, który to niezbyt lubił towarzystwo, a on uwielbiał spędzać czas z każdym człowiekiem, który tylko mu się nawinął.

- Już dobrze - odparł Taehyung, nie chcąc, by młodszy się rozpłakał. - Idź się pobawić, a ja z nim teraz zostanę, dobrze?

- Tak, hyung! - krzyknął znowu Jeongguk, na co Tae się skrzywił. Po chwili chłopiec wyszedł z pokoju, a zamiast niego Taehyung usiadł ostrożnie na łóżku obok Seokjina.

Chłopak wyglądał dla starszego cholernie uroczo, gdy tak spał. Miał wyjątkowo spokojny wyraz twarzy, a kąciki jego ust lekko unosiły się do góry. Najwyraźniej musiało mu się śnić coś miłego. Jego policzki przyozdabiały delikatne rumieńce, zapewne powstałe w wyniku gorączki. Wargi chłopaka były odrobinę uchylone, a spomiędzy nich umykała strużka śliny. Taehyung wytarł ją ostrożnie, by go nie zbudzić, chusteczką, po czym przesunął delikatnie kciukiem po jego policzku. Tak jak się spodziewał, skóra młodszego była naprawdę gorąca, co potwierdził jeszcze dotknięciem jego czoła. Tae zawsze miał zimne dłonie, toteż przyłożył je do czoła Jina, mając nadzieję, że w ten sposób choć trochę mu ulży. Odsunął się dopiero, gdy ich temperatury się wyrównały.

- I co ja mam z tobą zrobić, co? - szepnął właściwie sam do siebie, po czym delikatnie pocałował młodszego w rozpalony policzek. Jin mruknął przez sen coś niezrozumiałego, a Taehyung zastygł w bezruchu. Dopiero po chwili odważył się poruszyć i położyć głowę na jego klatce piersiowej. Uwielbiał słuchać czyjegoś bicia serca, więc korzystał z każdej możliwej okazji, by móc to zrobić. Tym bardziej, jeśli było to bicie serca jego chłopaka. Jego Jina. Już przymykał lekko oczy, jak gdyby sam miał zasnąć, gdy zauważył coś niepokojącego. Chwycił delikatnie rękaw piżamy Jina i podciągnął go w górę. Na skórze chłopaka widoczne były nowe, czerwone, najwyraźniej dopiero co zagojone rany. Taehyung wtulił się w Seokjina, jak gdyby to on właśnie odczuwał ból, który ten zadawał sobie żyletką. Pisnął cicho niczym zranione szczenię, a z jego oczu wypłynęło kilka pojedynczych, gorących łez.





A/N:

Tak że tak... Przepraszam za nieobecność... Po raz kolejny...

Jestem w trakcie pisania hetero one shota z Jinem. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, proszę śledzić mój profil. :D 

don't leave me behind | chat | taejinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz