LXXVI

226 35 25
                                    

miesiąc później

- Nie bój się tak - powiedział Seokjin, przytulając Tae, który był cały blady. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

Starszy kiwnął głową, ale nie przestawał drżeć. To był ten dzień, w którym Jin miał dostać wyniki swoich testów krwi na obecność wirusa HIV. Młodszy zdawał się tym wcale nie przejmować, za to Taehyung bał się bardziej niż wtedy, gdy otrzymał swoje własne.

- Może wyjdziesz na świeże powietrze, co? - zaproponował Seokjin, ale starszy zaprzeczył. - No chodź, bo zaraz mi tu zemdlejesz.

Wstał i wyciągnął ręce do chłopaka, a ten niepewnie je chwycił i również się podniósł. Wyszli na zewnątrz, gdzie Jin zaprowadził starszego na ławkę nieopodal, z której najpierw strzepał śnieg.

- Zaraz będę, dobrze? - powiedział i pocałował chłopaka w policzek, a ten tylko skinął lekko głową. Był tak zestresowany, że zachowywał się niczym kilkuletnie, przestraszone dziecko. Seokjin westchnął cicho, po czym niechętnie zostawił starszego, kierując się z powrotem do środka seulskiego szpitala. Dlaczego seulskiego? To tutaj zaprowadził go Tae, gdy chłopak zwichnął u niego w domu rękę i przy okazji zmusił go do zrobienia badania krwi.

Do samych drzwi wejściowych Jin czuł na sobie przerażone spojrzenie Taehyunga. Nie odwrócił się do niego. Wiedział, że wtedy nie miałby serca zostawić go tam samego.

***

Taehyung stał na zewnątrz, niecierpliwie czekając, czekając i czekając. Wstał z ławki, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Chodził tylko w kółko dookoła, drżąc ze strachu i zimna. Czas zdawał się z nim igrać, zamieniając sekundy w minuty, a minuty w godziny. Minęła cała wieczność, gdy wreszcie zobaczył kogoś w drzwiach szpitala. Kogoś, kto nie był Jinem. Minęła kolejna, gdy w końcu zobaczył jego. Nagle serce podeszło mu do gardła, a on zaczął się bać co najmniej dwa razy mocniej. Wtedy zrozumiał, że wcale nie chciał poznać wyników. Teraz chciał odwlec w czasie tę chwilę, która zbliżała się nieubłaganie. Chłopak z każdym krokiem coraz bardziej się do niego zbliżał, a on miał ochotę uciec. Jedynie siłą woli powstrzymał się od ruszenia biegiem przed siebie.

- I j-jak? - zapytał, szczękając zębami, gdy Seokjin wystarczająco się zbliżył.

- Negatywny - odparł młodszy, co znaczyło, że... że był zdrowy.

- O mój Boże - westchnął Tae z ogromną ulgą. Rzucił się na chłopaka, przytulając go tak mocno, że Jin poczuł się, jakby chciał go udusić.

- Już spokojnie - zaśmiał się młodszy, po czym pocałował krótko drugiego w czubek jego zaczerwienionego od zimna nosa. Wcale nie przejmował się w tej chwili tym, że byli w miejscu publicznym.

Taehyung tulił się do niego jeszcze dłuższą chwilę, a gdy już go puścił, splótł ich dłonie i ruszyli razem do jego domu.

Szli w absolutnej ciszy. Każdy z nich był zamyślony i każdy myślał o czymś innym. Nagle ciszę przerwał Tae.

- Jinnie?

- Hm?

- Zimno ci? - zapytał, czując drżenie jego dłoni. W pierwszej chwili mogło to wydawać się głupim pytaniem, gdyż był środek zimy, jednak starszego ogarnął nagle dziwny niepokój.

- Trochę - potwierdził Jin, a on wykrył w jego głosie dziwny ton, ale nie odezwał się.

Nagle stanął jednak jak wryty na środku chodnika, patrząc przed siebie pustym wzrokiem.

don't leave me behind | chat | taejinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz