rozdział 1

3.5K 102 20
                                    

- Cześć. – przywitałam się z entuzjazmem kamery. - Nazywam się Victoria Corans, mam 19 lat. Dziś kończę. Jestem nową blogerką i będę wszystko wam opowiadać, co się dzieje w moim żałosnym życiu. Więc...

- Victoria! Zajmij się Alfie, bo jedziemy na zakupy.- krzyknęła matka z dołu. Jest południe, a słyszę ją dziś w sumie pierwszy raz. Pewnie była pochłonięta gotowaniem kuchni i zajmowaniem się synem. Od rana nic nie wspominała o moich urodzinach. O czym ja mówię. Nie wspomniała o nich przez dziewiętnaście lat. Czy dziwi mnie to? Nie, aczkolwiek sprawia mi to przykrość, że pewnie nie przyjdzie jej do głowy, by powiedzieć mi przynajmniej ,,sto lat". Prędzej jej usta wypełniły by się wymiocinami niż pozytywnymi  kłamstwami. Coraz bardziej mnie to dołuje i upewnia w przekonaniu o braku jakichkolwiek uczuć do mnie.  - Victoria!

- Chwila! – odpowiedziałam. - Jak właśnie widzicie, muszę kończyć. Odezwę się później. Papatki.- Pomachałam do ekranu, po czym wyłączyłam kamerkę, którą kupiłam za całe swoje kieszonkowe zbierane przez trzy lata. Wstałam z obrotowego krzesła i wyszłam z pokoju na schody. Wychyliłam głowę z nad błyszczących schodów. Moim oczom ukazała się niby niewinna kobieta, która miała na sobie długi, elegancki płaszcz oraz ojciec w modnym w tym sezonie swetrze.

- Kupisz mi skittles?- moje kochane skittles. Jak bym mogła, to bym z nimi spędziła resztę swojego życia. Wraz z próchnicą dziąseł. Wiem, dziwnie to brzmi, aczkolwiek jestem od nich uzależniona. Zastanawiam się jakim cudem jeszcze nie mam problemu z cukrem.

- Dobra wezmę ci je. - wypuściła głośno powietrze. Domyślam się, jakie ma teraz myśli wobec mnie. Nie fatyguje się o nic. Pewnie i tak zapomni. Kto pamięta o swojej córce i jej urodzinach, których nigdy nie powinna mieć? Kiedyś zadałam sobie pytanie. Skoro moi starzy są bogaci, dlaczego jeszcze nie byli w Czechach? Wciąż mnie to ciekawi. Szczerze, szkoda że nie odwiedzili jakiejkolwiek klinki w Czechach. Ja bym się nie urodziła, matka miała by spokój. Same plusy drodzy państwo. Pamiętam jak dwa lata temu, przed ważnym dla mnie dniem oznajmiła, że nie chciała mieć kolejnego dziecka. Tym bardziej dziewczynki, która uwielbia motoryzację.

***

Siedzę w salonie od godziny, pilnując brata, który bawi się samochodzikami na dywanie. Uważałabym to za uroczy widok, gdyby nienawiść do niego. Niby nie jest niczemu winien, ale mam swoje powody, dlaczego tak uważam. Jest to między innymi zazdrość. Taki mały, a wszystko rozumie, co dzieje się w tym patologicznym domu. Wie, czym się interesuje i matka z ojcem wpoili mu, że jestem dziwna i głupia jak but. Nie obrażając buta.

Chciałabym być kochana przez rodziców jak on. Być obdarowywana prezentami na mniejsze i większe okazję, obsypywana czułościami i miłymi słowami każdego poranka oraz wieczora. Także chwalona, gdy osiągnę sukces w szkole czy dostanę dobrą ocenę. Nie oszukuje się dalej. Nie zaznam tego nigdy. Dlatego ich nienawidzę. Oczywiście nie wliczam w to starszego brata. Nie mogę sobie wyobrazić, przez co on przechodził z nimi. Krytyka oraz brak zainteresowania nim zmusiła go do opuszczenia domu, gdy osiągnął wiek pełnoletni. Na początku przeniósł się do kolegi, a następnie dzięki jego zaangażowaniu w pracy udało mu się kupić niewielki dom. Jestem z niego naprawdę dumna, ale rodzice uważają, iż to moja wina. Jak zwykle przecież. Na pewno stałam za zepsuciem pralki jak też przebiciem opony w samochodzie, żeby matka nie jechała do pracy i miała więcej czasu dla mnie.

Niedorzeczne, co?

Nagle usłyszałam głośny sprzęt motocyklistów. Szybko wstałam, rzucając telefon na kanapę, który wykonał w tym czasie kilka koziołków, aż spadł na podłogę. Chrzanić to.

Podeszłam do okna, ujawniający widok na świat. Po około sekundzie dostrzegłam kilka rozpędzonych pojazdów jednośladowych jadących na pustej drodze.

Bad Boy Victim [W Trakcie Korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz