rozdział 10

1.5K 53 2
                                    

- To wy się znacie?- zapytała niedowierzaniem Willow.


- Tak. Oni są znajomymi mojego brata.

- Vici. Słyszeliśmy, co się stało. Jak się czujesz?- zapytał John, trzymając dalej chłopaka przy murze.

- Dobrze. Dziękuje.

- Radzę ci Victoria nie wracać sama do domu.- Odezwał się brunet, który był przyciśnięty do muru. Miał rozczochrane włosy, czarną bluzę z kapturem na suwaku, białą koszulkę na ramiączkach, przez co mogłam zobaczyć jego mięśnie, jak bluza lekko mu opadała, czarne jeansy i czarne buty marki Reebok.

- Zamknij się!- Krzyknęli równocześnie chłopaki. Chłopak zaczął się nerwowo zachowywać, gdy podszedł do mnie Toby. Spojrzałam na brata, widziałam w jego oczach złość. Nagle chłopak mnie złapał za rękę.

- Vici. Wracamy.

- Toby! Ty nic nie rozumiesz! Ty nie wiesz, czego on chcę...

- Willow zabierz stąd Vici.- Rozkazał Avan swojej dziewczynie. Blondyn znacząco spojrzał na mojego brata. Toby kiwnął w kierunku na Willow, żeby ta zabrała mnie stąd, co też zrobiła po chwili.

- O co im chodzi?- Zapytałam zaciekawiona, a zarazem podirytowana.

- Nie wiem. Jakąś sprawę mają między sobą.

- Aha.

Po krótkiej chwili chodzenia po terenie szkoły moim oczom ukazał się Toby. Podszedł do mnie i podziękował Willow, że się mną zajęła. Pożegnałam się z blondynką, następnie chciałam coś wyciągnąć od brata, lecz on nic mi nie odpowiedział.

- Chciałaś prowadzić, więc masz teraz okazję.- Uśmiechnął się brunet. Wziął do rąk kask, abym mogła usiąść z przodu. Później chłopak założył mi kask i powiedział, abyśmy wracali do domu.

POV' TOBY

- Toby! Ty nic nie rozumiesz! - oburzył się John. - Ty nie wiesz, co on chcę...

- Willow. - zwrócił się do dziewczyny. - Zabierz stąd Vici.- skierowałem wzrok na kobietę, a następnie na przyjaciela, który spojrzał na mnie spod byka. Kiwnąłem głową do siostry na znak, żeby posłuchała jej, po czym podszedłem do bruneta, kiedy siostra już odeszła. Nie chcę, aby słyszała naszą rozmową i zadręczała się myślami. Już dość się nacierpiała.

- Okej. Mów.- Rozkazał Avan.

***

Po jakimś czasie wróciłem do Vici. Idąc, zauważyłem ją chodzącą po trawniku wraz z Willow. Chyba nie widziała znaku, żeby szanować zieleń. Zaśmiałem się lekko pod nosem. Podszedłem do nich, podziękowałem Willow, a ja zabrałem siostrę na parking. Usiadłem, zostawiając miejsce przede mną, aby mogła usiąść. Zabrałem kask z kierownicy.

- Chciałaś prowadzić, więc masz teraz okazję.- Oznajmiłem, przy czym uśmiechnąłem się do niej. Dziewczyna cały czas się mnie dopytywała na temat bruneta. Ależ ona jest ciekawska. Siadając, odgarnęła włosy do tyłu. Patrzyłem się na nią uważnie. Mimo że nie jest moją siostrą, ale zawsze ją zostanie. Kocham ją i nie pozwolę, aby ktoś ją skrzywdził. Wiem, jak Jim ślini się na jej widok. Nie mogę pozwolić, żeby przez moje błędy ona cierpiała.

- Jedziemy?- Zapytała dziewczyna.

- Tak. Jeźdźmy do domu.

Złapałem się z tyłu dwoma rękoma, a po chwili Vici ruszyła.

- Kobieto zwolni!- Krzyknąłem do niej. Mimo że na autostradzie nie było żadnych aut, to są przepisy, choć nie wiadomo, kiedy jakiś pies może wyskoczyć, a potem odbiorą jej prawko.

- Ale to tylko 160 kilometrów na godzinę!

- Jesteś zdrowo pokręcona!

- Wiem!

Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Dałem motora do garażu, a Vici poszła zrobić herbatę. Po zamknięciu garażu poszedłem do domu. Zamknąłem drzwi na klucz, zdjąłem buty i poszedłem do kuchni. Brunetka siedziała przy stolę wraz z kubkiem brązowej cieczy. Usiadłem obok niej, biorąc do ręki swoją.

- Mogę się ciebie o coś zapytać?- Spytała dziewczyna w czasie brania łyka ciepłej herbaty.

- Wal śmiało.

- Czy możliwe jest, żebym pojechała do Californii?

- Californii? - zdziwiłem się. - Tam jeszcze cię nie widzieli.

- Tam mieszkają moi biologiczni rodzice. - zaczęła niezręczny dla siebie temat. - Bardzo bym chciała ich poznać.- Stwierdziła dziewczyna, spuszczając głowę w dół.

- Pojedziemy.- Położyłem dłoń na jej dłoni. Dziewczyna podniosła głowę i uśmiechnęła się szczerze.

- Czy ja cię nie wykorzystuje?

- Skąd ta myśl?

- Cały czas robisz coś dla mnie. - wyszeptała. - Ja dla ciebie nic nie mogę zrobić.

- Uspokój się.  Nie wykorzystujesz mnie. Wręcz przeciwnie.

Victoria się uśmiechnęła, po czym wstała, mówiąc, że idzie do pokoju. Umyła kubek i położyła na suszarce. Nagle przyszedł mi sms. Wyciągnąłem telefon z bocznej kieszeni. Odblokowałem telefon, wszedłem w wiadomości i okazało się, że napisał do mnie John. Przeczytałem wiadomość. Wynikało z niej, iż mam się stawić o szesnastej tam gdzie zwykle. Spojrzałem na godzinę, miałem jeszcze trochę czasu, więc postanowiłem wziąć prysznic.

POV' VICTORIA

Leżałam na łóżku, przeglądając na telefonie intragrama, Facebooka oraz tumblera. Wszystko po kolei. Usłyszałam, jak Toby wchodzi do łazienki a chwilę potem puszcza wodę. Wygląda na to, że poszedł pod prysznic.

Po kilkunastu minutach Toby wszedł do mojego pokoju ubrany w szarą bluzę wkładaną z kapturem, czarne jeansy oraz szare vansy. Jedynie włosy miał trochę mokre a w dodatku rozczochrane.

- Muszę wyjść. Nie zadręczaj się myślami.

- Okej. Będę w domu.

Chłopak podszedł do mnie, po czym usiadł obok mnie. Zerknął, co robię na telefonie.

- Co to za pornosy?- Zapytał poważnie, kładąc się obok mnie.

- Toby.- Jęknęłam cicho. Zaczęłam się śmiać, bo poczułam jego ręce na moim żebrach. Zaczął mnie łaskotać. Nienawidzę, jak ktoś mnie łaskoczę.- Przestań! Toby!- Śmiałam się w niebo głosy. Modliłam się, aby przestał. W końcu moja modlitwa została wysłuchana.

- Ja lecę. Trzymaj się.- Chłopak już chwycił za klamkę, ale nie wyszedł.- A i jeszcze jedno. Nie sprowadzaj mi tu żadnych chłopaków.

- Zazdrosny? - uniosłam brwi do góry.

- I to bardzo.- Zaczęliśmy się równocześnie śmiać.

- Dobra, idź.

Leżałam z jakieś dwie godziny. Zaczął mnie mocno brzuch boleć. Chyba na okres. Super, a ja nie nie wiem, czy są podpaski, czy tampony. Poszłam do łazienki. Okazało się, że ich tam nie ma. Szukałam po pokoju, mając nadzieje, że mam jakąś zapasową podpaskę. Dziękuje ci Boże, że znalazłam jedną w plecaku. Jak Toby wróci, powiem mu, że muszę kupić. Bez wahania mogłabym iść samej, lecz myśl, że brat może być wściekły na tą wieść, wolałam już zostać w domu i nie rozpoczynać kłótni.

Bad Boy Victim [W Trakcie Korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz