rozdział 18

994 37 2
                                    

- Zamknij ryj i siadaj!- Krzyknął brunet zamykając za sobą drewniane drzwi. Byłam w jakimś szarym pomieszczeniu. Było jedynie tylko jedno okno w samym kącie, ale nawet z tond widziałam tylko drzewa. 

Chłopak podszedł do mnie, przyłożył mi rękę do szyi i pchał mnie w stronę ściany. Próbowałam wziąć jego jedną dłoń z mojej szyi, ale był zbyt silny. Patrzył się na mnie z nienawiścią w oczach.

Kiedy zostałam przyciśnięta do ściany, z tylnej kieszenie wyjął nóż. Przyłożył mi go do policzka trzymając nadal moją szyję jedną jego ręką. 

- A teraz gadaj!- Krzyknął rozwścieczony chłopak. Przycisnął rękę jeszcze mocnej przez co miałam mały dostęp do tlenu.

- Nie rozumiem o co ci chodzi.- Wyszeptałam. Nie miałam siły mówić wyższym tonem głosu.- Puść mnie, proszę.- Pisnęłam jeszcze niższym głosem, jak jakaś maleńka mysz. Moje nogi zaczęły się powoli uginać a oczy zamykać. Czy to mój koniec? Po chwili jednak brunet wziął rękę z mojej szyi oraz nóż a ja upadłam na podłogę chwytając się za gardło a przy tym głęboko oddychając.

- Lepiej gadaj gdzie jest twój braciszek.- Kucnął przede mną łapiąc mój podbródek i podnosząc do góry. Patrzył się na mnie przez chwilę. Później podniósł jedną brew.- Mów lepiej, bo zniszczę ci tą twoją śliczną twarzyczkę.

- Przecież mój brat nie żyje.- Odpowiedziałam spokojnie. Nawet nie wiem czemu powiedziałam to tak spokojnie. Od tamtego czasu kiedy się o tym dowiedziałam to bardzo płakałam.- Nie żyje, tak? A to głąby jedne.- Puścił mój podbródek, po czym wstał i wyszedł. Słyszałam, jak zamyka drzwi na klucz. Szybko wstałam i podbiegłam do nich. Chwyciłam za klamkę, zaczęłam ją ciągnąc, ale bez skutecznie. Niespodziewanie ponownie usłyszałam przekręcający się kluczyk. Niebawem drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł wysoki blondyn a za nim stał ten sam brunet.

- Zajmij się nią. Jest twoja.- Odrzekł brunet a potem odwrócił się i sobie poszedł a wówczas zdejmnął kaptur i przeczesał włosy dłonią. Nie mogłam zobaczyć go z twarzy po tym, jak był odwrócony. 

Do szarego pomieszczenia wszedł blondyn. Zamknął drzwi na klucz a następnie schował je do tylnej kieszeni. Starałam się zachować zimną krew i nie pokazywać, iż się boję. Jednak słabo mi to wychodziło. Tak wiem. Jestem kiepską aktorką, ale co poradzę, jak strach przejął nade mną kontrolę.

Blondyn podszedł do mnie. Przyglądał mi się bardzo uważnie. Położył dłonie na moich biodrach. Raczej chciał, ale zareagowałam szybko odsuwając się do tyłu.

- Nie uciekaj mi.- Wymruczał podchodząc do mnie powolnym krokiem. Rozglądałam się wokół czy nie ma nic ostrego, ale nie było. Kiedy się zorientowałam już stał przy mnie. Zaczął mnie lekko popychać na ścianę swoim ciałem. Przycisnął mnie do ściany a przy tym trzymał mnie w biodrach delikatnie się o nie ocierając. Błagałam niech się stanie jakiś cud. Niech go zabiorą ode mnie.- Czy już ci ktoś mówił, że jesteś taka pociągająca. Aż w moich spodniach się robi gorąco.- Warto wiedzieć.

- Odwal się i mnie puść.- Rozkazałam poważnym tonem głosu zachowując zimną krew.- Słyszysz?

- Słysze, jak mnie wołasz, abym przestał cię pieprzyć.- Aha? W tym samym momencie jego ręce powędrowały wyżej na mój goły brzuch przez crop top. Moje serce zaczęło szybciej bić a ja nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Myśl Vici, myśl.- Co powiesz na...- Blondyn nie dokończył przez moje odepchnięcie i kopnięcie go w kroczę. Nie wiele to dało, ale jedyne co zrobiłam to chciałam wyważyć te drzwi. Niespodziewanie zostałam pchnięta twarzą do ściany obok drzwi. Poczułam jego ręce na moim brzuchu. Jeździł nimi cały czas.

- Niegrzeczna dziewczynka. Nie uczyła cię Matka, że nie wolno tak się zachowywać.- Jak byś tylko wiedział jaką ja mam matkę. Nagle drzwi zostały wyważone a w pomieszczeniu rozległ się wielki huk. Do środka wbiegł Tyler. Od razu rzucił się na blondyna a mi kazał uciekać. Postanowiłam go posłuchać, wybiegłam z tamtąd i biegłam cały czas przed siebie. Wybiegając z budynku wpadłam na dwie postacie. Złapali mnie i nie chcieli puścić.

- Vici to my.- Oznajmił znajomy głos. To był John. Spojrzałam na drugą postać.

- John? Avan?- Obok Avana stała jeszcze Willow.- Willow? Co tu się dzieje?

- Wytłumaczymy ci później. Teraz chodź.- Powiedziała Willow.


Cześć wszystkim. Jak na razie podobają się wam rozdziały? Mam nadzieje, że tak. Dziś ten rozdział jest trochę krótszy od pozostałych, ale to przez moje zmęczenie i brak pomysłu. Prawdopodobnie jutro pojawi się kolejny rozdział, ale nic nie mogę obiecać przez naukę. Proszę o wyrozumiałość. Piszcie w komentarzach lub dawajcie gwiazdki, jeżeli wam się podoba. ;) 


Bad Boy Victim [W Trakcie Korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz