- Toby? - w tym momencie chyba zabrakło powietrza na świecie. Nie umiałam go zaczerpnąć do płuc, by odetchnąć z ulgą, że nic złego mój brat nie miał na myśli. Nie patrząc dłużej na sprzęt szybko podbiegłam do brata, by mocno się do niego przytulić. Toby odwzajemniła mój gest, po czym mnie podniósł i zaczął kręcić wokół własnej osi. Po chwili przestał, następnie popatrzył się na mnie. Przez jego wzrok do mojej głowy wróciły wspomnienia jak mną się opiekował. Pamiętam dzień, w którym przewróciłam się z deskorolki i zraniłam się w łokcie. Toby zastępował ojca. Pomógł mi wstać, opatrzył mnie i uczył dalej jeździć na sprzęcie W jego brązowych oczach jest i pozostanie coś tajemniczego.
- Chcesz się przejechać? - na jego pytanie moje serce zabiło mocniej. Od razu przypomniałam sobie o widzianych ostatnio na drodze motocyklistach i wieść o tym, że zaraz będę wyglądała zupełnie jak oni, endorfiny w moim organizmie zostały uwolnione. Uśmiechnęłam się szeroko i wydobyłam z siebie pisk szczęścia.
- Jeszcze pytasz? - podskoczyłam z radości.
Podbiegłam do motocykla, siadając na niego. Nie mogłam uwierzyć, że dosiadam takie cacko. Od zawsze o takim marzyłam.
- Taki sam, jak sobie wymarzyłam. - przejechałam dłonią po srebrnej płaszczyźnie pojazdu. Wyobrażałam sobie dźwięk silnika i wiatr we włosach. Odczuwanie wolności i uwalniającego się szczęścia na drodze szybkiego ruchu.
Jak oparzona chciałam już odpalić, ale podszedł Toby z kaskiem.
- Bez tego nigdzie nie pojedziesz.- oznajmił poważnie, kładąc mi na ręce rzecz chroniącą moją głowę. Miał rację. Bezpieczeństwo jest bardzo ważne, choć byłam tak podniecona prezentem, że nie zwarzałam na swoje życie.
Założyłam ciemny przedmiot na głowę, po czym odpaliłam. Chciałam już jechać, lecz przypomniałam sobie o skittles w kieszeniach. Jeszcze, by się rozsypały. Gdyby tak się stało to i by moje życie legło w gruzach.
- Potrzymaj mi skittles.- wyjęłam prawie puste opakowanie i dałam mu do rąk. Ostrym wzrokiem dałam mu do zrozumienia, żeby je porządnie przechował na co chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Bez tego twoje życie nie miałoby sensu, nie?
- Zgadłeś.
Ruszyłam machiną przed siebie. Parking nie był mały, więc mogłam sobie pojeździć. Nawet ani jednego samochodu nie było. To się nazywa szczęście. Jeździłam tak przez jakiś czas, dopóki Toby nie dał sygnały rękoma, aby już stanęła. Nie chciałam się zatrzymywać. Mogłam tak jeździć do końca życia. Wtedy czuje, że naprawdę żyje, ale Toby pokazywał cały czas sygnały. Zatrzymałam się obok niego. Pierwsze co zrobiłam, to wzięłam skittles i schowałam je do kieszeni. Zdjęłam kask, zerknęłam na brata, który był cały czas uśmiechnięty. Wstałam z machiny i podeszłam do niego, przytulając go mocno.
- Dziękuje ci. Jesteś najlepszym bratem na świecie.
- Wiem.- odwzajemnił uścisk. - A ty moją ukochaną siostrzyczką.
***
Około osiemnastej byłam już w domu. Motocykl schowałam do garażu i zakryłam kocem. Wchodząc do domu, ujrzałam ciotkę i wujka. Siedzieli w salonie, przy czym zajadali sernik kupiony w sklepie, ale matka chwaliła się, jaka to ona nie jest znakomitą kucharką. Postanowiłam iść się przywitać, lecz nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Typowe.
Byli pochłonięci rozmową na temat przyszłości Alfiego, a kiedy szłam po schodach, usłyszałam słowa mojej matki.
- Victoria raczej nic w życiu nie osiągnie. - powiedziała pewna swych słów. - Mimo że jest w najlepszej szkole to i tak nie wierzę, aby coś osiągnęła. Będzie tanią prostytutką.
CZYTASZ
Bad Boy Victim [W Trakcie Korekty]
Fiksi Remaja19-letnia Victoria Corans mieszka wraz z rodziną, która nie akceptuje jej pasji, stylu i zachowania. Jedynie rozumie ją brat. Po pewnym czasie składa dziewczynie propozycje do wprowadzenia się do jego domu. Wkrótce nastolatka dowiaduje się o zabójst...