POV'TYLER
- Zabije cię skurwysynie!- wykrzyczałem, uderzając pięściami w twarz Logana. Mam ochotę go rozszarpać na kawałeczki za wszystko, co zrobił złego w swoim życiu. Nienawidzę go za skrzywdzenie Victorii i za to chcę się go pozbyć raz na zawsze. - Zabiję cię!
- Tyler. Już dość. - powiedziała Willow wyglądająca zza drzwi. - Dość!- dziewczyna podbiegła do mnie i próbowała od niego odciągnąć. Chciałem jej posłuchać, ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem. - Tyler! Zaraz będzie tu policja i karetka!
Okazało się, że Logan stracił przytomność, a jego twarz była cała we krwi. Moje dłonie również były w czerwonej substancji. Wstałem, dysząc pod nosem, przy czym moje spojrzenie skupiało się na nim. Nie zastawiałem się nad konsekwencjami, gdyż wiedziałem, że dobrze zrobiłem.
Odwróciłem się w stronę Victorii. Leżała dalej nieprzytomna w kałuży krwi. Szybko ściągnąłem z siebie białą koszulkę, a następnie zacisnąłem nią głębokie rany na ciele dziewczyny.
Nagle usłyszałem dźwięk karetki i zaraz po niej policję. Willow poszła po nich, a ja cały czas siedziałem przy niej. Modliłem się w duszy o jej przeżycie. Jeżeli umrze, przysięgam, ja zrobię to samo. Nie mogę jej stracić.
***
- Witam. - przywitałem się. - I co z nią?- zapytałem lekarza, który miał zamiar wejść do jej pokoju.
- Pan jest kimś z jej rodziny? - zadał pytanie. - Jeśli nie jest Pan, to nie mogę udzielić żadnych informacji.
- Jestem jej chłopakiem. - odpowiedziałem od razu.
Mężczyzna ciężko spojrzał na mnie, po czym odszedł na kilka kroków od pokoju, gdzie leżała Victoria.
- Pani Corans straciła bardzo dużo krwi. - zrobił pauzę, by wziąć głęboki wdech. - Jej stan jest stabilny. - mówił, wpatrując się w kartkę, gdzie widniał napis Victoria Corans.
Obok mnie nagle pojawiła się Willow. Widziałem, jak bardzo o nią się martwiła. W sumie co się dziwić. To jest najwspanialsza dziewczyna na świecie. Oczywiście zaraz za Victorią. Ona jest i już na zawsze będzie na pierwszym miejscu.
- Przeżyje? - zapytała, chwytając mnie za łokieć.
- Są bardzo małe szanse na przeżycie. - spuścił na chwilę wzrok. - Zostały uszkodzone wnętrzności. W dodatku straciła dużo krwi, co już mówiłem przed chwilą Panu.
- Uratujecie ją? - dopytywała dalej. - Tak?
- Robimy wszystko, co w naszej mocy. - starał się uspokoić dziewczynę. - Przepraszam, ale muszę już iść.
Gdy lekarz zniknął za drzwiami pokoju, moje nerwy wyeksploatowały. Uderzyłem tak mocno ręką w ścianę, że Willlow podskoczyła z przerażenia, a na poczułem mocny ból w nadgarstku. Po tym odszedłem wściekły na siebie. To moja wina. Jakim ja byłem idiotą.
***
Zimno mi, wszystko mnie boli. Gdzie ja jestem?
Powoli otworzyłam oczy, tylko że było to trudne, bo lampa na suficie raziła mnie w oczy. W końcu moje gałki oczne się przyzwyczaiły. Po chwili ukazała się wisząca nade mną kroplówka, szpitalne łóżka i ściany. Nienawidzę szpitali. W sumie kto je lubi? Później dostrzegłam na końcu sali dwie młode pielęgniarki niosące jakiegoś mężczyznę. Nie mogłam ujrzeć go całego, bo one go zakrywały. Po chwili jedna z nich się odwróciła w moją stronę. Wyszczerzyła oczy na mój widok i wnet wybiegła z pokoju jak oparzona.
- Doktorze! - wykrzyczała.
Po tej chwili moją stronę odwróciła się druga pielęgniarka. Uśmiechnęła się, a po tym kontynuowała poprzednią czynność. Przyglądałam się mężczyźnie leżący na łóżku nieprzytomny.
- Tyler?! -gwałtownie wstałam z łóżka, co było złym pomysłem, gdyż od razu upadłam na zimną podłogę.
- Co pani robi?! - krzyknął lekarz wbiegający do sali. - Musi pani odpoczywać. - pomógł mi wstać z podłogi.
- Co mu się stało? - zapytałam rozpaczona.
Mężczyzna posadził mnie na łóżku, a potem z kieszeni wyjął czarny długopis.
- Proszę patrzeć na przedmiot, zamiast patrzeć na jakiś długopis kupiony za kilka złotych, mój wzrok pozostał na Tylerze. - Proszę patrzeć. - wzrok wrócił na blondyna. Zrobiłam, co kazał. Następnie mężczyzna wyszedł z sali wraz z pielęgniarkami.
Wstałam z łóżka, chwytając się za obolałe miejsca na brzuchu. Delikatnym ruchem usiadłam na łóżku, po czym prześledziłam jego ciało. Przejechałam opuszkiem palca po jego dłoni, która była owinięta bandażem. Przy tym cały czas zastanawiałam się, co wydarzyło się przez ten czas.
Nagle otworzył oczy i przekręcił się na drugą stronę, wymiotując. Szybko dosięgłam po nerkę leżąca na białej szafce nocnej. Podłożyłam ją pod usta bruneta.
- Tyler. Co się dzieje? - zapytałam, odgarniając jego włosy z twarzy. Po chwili podniósł głowę, spoglądając na mnie. Za nim do niego wróciłam, powolnym krokiem poszłam wyrzucić przedmiot do kosza.
- Ty żyjesz. - oznajmił, kładąc dłoń na moim policzku. Uśmiechnął się, co odwzajemniłam.
- Jak to się stało, że leżysz na łóżku szpitalnym? - zapytałam zmartwiona.
- Wziąłem tabletki. - odwrócił spojrzenie.
- Jakie? - zadałam pytanie przerażona. Przecież mógł stracić życie.
- Nie wiem. - wymamrotał. - Nie pamiętam.
- A ile?
- Całe opakowanie.
- Po jakiego? Życie ci niemiłe?
- Nie byłoby miłe, jak bym cię stracił. - odpowiedział, po czym przytuliłam się do niego. - Kocham cię i przepraszam za wszystko, co zrobiłem.
- Też cię kocham.
- Victoria! - usłyszałam głos radosnej Willow. Podeszła do mnie i mocna przytuliła. - Tak się o ciebie martwiliśmy.
CZYTASZ
Bad Boy Victim [W Trakcie Korekty]
Fiksi Remaja19-letnia Victoria Corans mieszka wraz z rodziną, która nie akceptuje jej pasji, stylu i zachowania. Jedynie rozumie ją brat. Po pewnym czasie składa dziewczynie propozycje do wprowadzenia się do jego domu. Wkrótce nastolatka dowiaduje się o zabójst...