rozdział 9

1.7K 54 0
                                    

- Victoria! Czy ty jesteś nienormalna?!- Krzyknął rozwścieczony Toby. Trzasnął drzwiami, po czym podszedł do mnie. Rozumiem jego złość, ale nie mogę pozwolić, aby on go zabił. Tylko dla niego żyje.- On cię mógł zgwałcić i zabić. Nawet nie wiesz, do czego on jest zdolny!

- Wiedziałabym, jak byś mi powiedział!

- Ty nic nie rozumiesz.- Oznajmił spokojnie brunet, oparł się ręką o ścianę, spoglądając, spuszczając głowę w dół.

- Masz racje. Nic nie rozumiem, bo jestem tylko żałosną dziewuchą.- Szepnęłam nawet głośno. Toby wzdrygnął na te słowa. W jego oczach widziałam troskę a na twarzy złość.

- Vici nie mów tak.- Brązowooki podszedł do mnie, złapał mnie za nadgarstek, a po chwili mocno przytulił.- Nie jesteś żałosną dziewuchą. Martwię się o ciebie.- Po niedługiej chwili brunet odsunął się ode mnie, by móc patrzeć na mnie, przy czym westchnął.- Ten gnój nazywa się Jim Calm. A teraz idź spać.

Kiwnęłam głową, a w następnej kolejności weszłam po schodach do swojego pokoju. Chciało mi się płakać jak nigdy. Chcę się wypłakać w poduchę i wyładować emocje. Walnęłam się na łóżko cała w łzach. Głowę włożyłam pod poduchę. Po kilku minutach zasnęłam z mokrą poduszką. Nawet się nie przebrałam. Nie miałam już siły na nic.

***

Ostatnie dni wakacji minęły całkiem... no spokojnie. Powiem krótko i zwięźle. Była impreza. Toby zorganizował imprezę w swoim domu dla wszystkich jego znajomych, aby uczcić ostatni dzień wakacji. Już wiem, dlaczego mój brat ma tyle pokoi. W każdym z nich pościel, poduszki i kołdra była porozwalana po całym pokoju. A w jednym z nich nawet łóżko zostało zepsute. Wiem tylko, iż oni uprawiali dziki seks. Na schodach i basenie pary lizały się, co więcej znalazły się homoseksualiści. Jeden blondyn próbował się do mnie dobierać, ale chyba wiecie, jak mój brat zareagował. Wywalił go z domu na zbity pysk. Ten widok był przepiękny. Wiem. Jestem okropna, ale cóż poradzić. Przed imprezą razem z bratem pojechałam do centrum handlowego, by kupić sobie jakąś sukienkę na rozpoczęcie roku. Chodziłam z nim od sklepu do sklepu w poszukiwaniu mojej wymarzonej. Dziękuje Ci Boże, że mój brat ma anielską cierpliwość. W końcu znalazłam. Była ona koloru pudrowego różu. Sięgała do połowu ud, miała grube ramiączka, idealnie podkreślała moją talię, a na niej czarny pasek ze złotą, ale oczywiście podróbka kokardką, do niej jeszcze była w zestawie bolerko tego samego koloru. Buty kupiłam koloru czarnego nie za bardzo wysokim obcasie. Nie wiedziałam, ile za nią zapłaciłam, ponieważ Toby się uparł, że on zapłaci a mi nic do tego.

Dziś jest 1 września i idę na dietetyka. Jest to pierwszy rok studiów. Mój brat już skończył szkołę. Chodził na studia, by kształtować się w kierunku mechatroniki, a w międzyczasie dorabiał sobie jako mechanik.

***

- Vici! Jest już za dwadzieścia dziewiąta! Maluj się szybciej!- Krzyknął z holu Toby.

Stałam przed lustrem, poprawiając jeszcze tylko rzęsy. Włosy zakręciłam lokówkę i teraz sięgają mi do łopatek, nałożyłam delikatny błyszczyk, podkreśliłam brwi, nałożyłam podkład, by zakryć trądziki. Nie chcę się tak malować, żeby wyglądać, jak tapeciara.

- Ok. Skończone.- Powiedziałam sama do siebie, zatykając małą buteleczkę z zawartością tuszu. Zaczęłam wszystkie kosmetyki chować do kosmetyczki. Miałam już wychodzić, ale przypomniałam sobie o perfumach. Wzięłam jeden z chyba pięciu o zapachu wanilii i się popsikałam. Zamknęłam flakon, później odłożyłam na miejsce i szybkim krokiem wyszłam z pokoju. Szłam szybko na dół. Widziałam, jak Toby stoi oparty o ścianę. Pisał coś na telefonie, lecz kiedy mnie zauważył, szybko wyłączył, po czym schował do kieszeni.

- No siostra. Ja chyba wejdę z tobą do tej szkoły.- Oznajmił zszokowany moim wyglądem Toby.- Wyglądasz oszałamiająco.- Skomentował brązowooki, przejeżdżając ręką po włosach.

- Dobra chodź. Nie chcę się spóźnić.

Wyszłam z domu i czekałam, aż Toby wyjedzie autem, ale on zamiast auta wziął motor. Wyszczerzyłam oczy na widok mojego motoru.

- No wsiadaj.

- A mogę prowadzić?- Podbiegłam do chłopaka, po czym umiejscowiłam dłonie na kierownicy.- Proszę.- Powiedziałam słodkim głosem, przy czym zrobiłam minę szczeniaczka.

- Jak będziemy wracać, dobrze?- Westchnęłam ciężko.

- No okej.

Wsiadłam na motor za nim, przytuliłam się do jego pleców, trzymając go w talii. Po chwili chłopak ruszył.

Po kilku minutach już byłam na miejscu. Szkoła była koloru białego, widać, że jest duża wewnątrz. Droga była zrobiona z kostki brukowej a wokół niej równo skoszony trawnik. Przed szkołą był parking. Był niemal cały zajęty przez różne marki samochodów. Znaleźliśmy wolne miejsce, chłopak się zatrzymał, następnie zdjął z mojej głowy kask.

- Mam wejść z tobą?- Zapytał, poprawiając bluzę.

- Nie ma potrzeby.- Wstałam z motora, kask powiesiłam na kierownicy oraz przytuliłam go za podziękowanie.- Za jakieś półgodziny wrócę.

- Dobra.

Szybkim korkiem poszłam w kierunku szkoły, przeszłam przez duża, czarną bramę. Pomachałam bratu, podczas gdy szłam tyłem. O mal się nie wywaliłam, bo na kogoś wpadłam. Szybko się odwróciłam i okazało się, że to jest średnio opalona blondynka o brązowych oczach. Była uśmiechnięta, przez co wyglądała na sympatyczną.

- Oh. Przepraszam.-Przemówiłam pierwsza.

- Nic się nie stało. A tak w ogóle jestem Willow. Na jakim kierunku jesteś?

- Dietetyka. Jestem na pierwszym roku i nazywam się Victoria, ale mówią na mnie Vici. A ty?

- Super!- Krzyknęła zadowolona dziewczyna.- Też jestem na pierwszym roku. Ok, chodźmy już, bo się spóźnimy.

Razem z Willow poszliśmy do szkoły. Szukałyśmy sali, w której rozpocznie się rozpoczęcie. Po paru minutach błądzenia po budynku znalazłyśmy salę. Akademia minęła bardzo szybko. Okazało się, że byłam razem z Willow w klasie D.

- Masz chłopaka?- Zapytała blondynka.

- Nie. A ty?

- Tak. Chodź, przedstawię cię jemu.

Razem z dziewczyną poszliśmy za budynek szkoły. Poczułam zapach papierosów. Nienawidzę tego! Ble!

- Cześć skarbie.- Oświadczyła dziewczyna do chłopaka, który stał odwrócony do nas tyłem. Gadał z kumplami. Nagle jakiś chłopak przyszedł z innym i go popchnął na mur. Chciał mu przyłożyć, ale zauważył mnie i tego nie zrobił.

- John?- Zapytałam zaskoczona.

- Vici?- Chłopak, który stał odwrócony do nas tyłem, również powiedział moje imię. Równocześnie z John'em.

- Avan? No nie wierzę.- Zaczęłam się śmiać. Chłopak, który był przyciśnięty do ściany, patrzył się na mnie ze złością w oczach. O co chodzi?









Bad Boy Victim [W Trakcie Korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz