rozdział 16

1.1K 43 1
                                    

- Dziękuje.

- Przykro mi z powodu śmierci brata.- Oznajmił Tyler, który szedł blisko mnie. Aż za blisko.

Głowę spuściłam w dół a krople deszczu spływały mi znad nosa. Idąc dalej przed siebie z puszczoną głową w dół brunet złapał mnie za rękę. Momentalnie zabrałam moją dłoń od jego. Wiedziałam, że się na mnie patrzy. Czułam na sobie jego wzrok.

- Mogę ci jakoś pomóc?

- Chciałabym wrócić do domu.- Prychnęłam do chłopaka. Przez chwilę nic się nie odezwał, do chwili kiedy podszedł do mnie jeszcze bliżej. Odsunęłam się krok do tyłu, aby móc na niego patrzeć. Jednak on złapał mnie w talii, po czym przyciągnął do siebie. Jego głowa znajdowała się przy mojej szyi a później wyszeptał do ucha przez co po moim ciele przeszły dreszcze.

- Potrzebujesz bliskości.

- Potrzebuje samotności.

- Potrzebujesz, aby ktoś cię mógł pocieszyć.

- Potrzebuje sznura.

- Potrzebujesz psychologa.

- Potrzebujesz wpierdolu.

Chłopak odsunął się tak aby mógł mnie widzieć całą.

- Jesteś uparta.

- A ty upierdliwy.- Jęknęłam.

- Uśmiechnij się ładnie.- Powiedział poważnie, ale z lekkim uśmiechem na ustach. Swoje dłonie przyłożył na moich policzkach a potem zaczął ją delikatnie szarpać. Po chwili zajęczałam , odwróciłam idąc w kierunku domu przy czym pokazałam mu środkowego palca.

- O ty..- Zaśmiał się. Po chwili usłyszałam jego kroki co spowodowało, iż zaczęłam biec przed siebie śmiejąc się przez chwilę. Nie mając już siły biec dalej zatrzymałam się pobliżu wejścia do lasu. Od tego momentu poczułam jak czyjeś ręce owijają się wokół mojej talii a ciepły oddech czuje na mojej szyi. Wiedziałam, że to jest Tyler, więc postanowiłam się odwrócić w jego stronę  aby móc spojrzeć na niego.

- Puść mnie. Muszę wracać do domu.- Na mojej twarzy pojawiła się powaga co rzadko się zdarza. 

- Nie pozwolę ci zostać teraz sama w takim stanie.- Odezwał się czule przykładając usta do mojego czoła. Nie zapomnijmy o tym, że pada deszcz a ja byłam cała mokra. Od stóp po głowę. Z moich włosów spadały krople na moją twarz i ziemię.- Potrzebujesz kogoś kto cię przytuli, pocieszy.

- Przytule się do mojego misia, więc nie trać dla mnie czasu.

- Ale ja chce być przy tobie.

- Za kogo ty się uważasz?- Prychnęłam.

- Za twojego najlepszego przyjaciela.

- Znamy się raptem od paru dni i jakoś cię nie uważam za przyjaciela.

- A za chłopaka?

- Czy..- Nie mogłam dokończyć swojej wypowiedzi, gdyż on mi przerwał.

- Czy zostanę twoim chłopakiem? Oczywiście.- Chłopak pocałował mnie w policzek, podczas gdy ja stałam nieruchomo.- Do zobaczenia kochanie!- Krzyknął będąc już parę metrów w oddali a jego plecak latał na prawo i lewo. Czekałam, aż jego ramiączka się oderwą, lecz tak się nie stało.

- Idiota.- Powiedziałam sama do siebie, po czym odwróciłam się i szybkim krokiem maszerowałam do domu.

                                                          *** 

 Wróciłam do domu po jakiś piętnastu minutach. Byłam cała mokra. Nie wspomnę nawet o tym, jak jakiś debil wjechał w ogromną kałuże a ja zostałam ochlapana. Nie wiem co będzie z książkami. Stojąc w holu przypomniały mi się piękne chwile, które miały miejsce w tym domu. W tej kuchni zrobiłam dla niego gofry, w tym salonie śmiałam się razem z nim wraz jego kumplami. Ten dom ma za dużo wspomnień. On dla mnie tak dużo uczynił a nawet własnym życiem. To nie jest sprawiedliwe. Dlaczego Bóg zabrał mi jedyną osobę z którą mogłam porozmawiać, wypłakać, wyżalić oraz być sobą. On pragnie szczęścia dla ludzi, pragnie, aby byli szczęśliwi a o mnie to zapomniał. On chyba pragnie dla mnie, abym żyła w nieszczęściu.

                                                   ***

- Czekam tutaj już pół godziny.

- Sorki Vici, ale Avan musiał się jeszcze oblizywać z Willow po kątach.

- Kurwa, Avan ja tutaj marznę a ty się z nią bzykasz?!- Krzyknęłam zdenerwowana do Avana, który się schował za plecami bruneta.- Dobra co chcieliście mi powiedzieć?- Skrzyżowałam ręce na piersi próbując udawać poważną, ale przy nich to bardzo kiepsko mi to wychodzi. Nie umiem się na nich fochać. 

- Nie zadawaj się z Tylerem.- Oznajmił Avan.- To jest zwykła świnia.

- Dlaczego?

- Bo.- Spojrzeli na siebie, po czym równocześnie westchnęli.- Ponieważ on jest zdrajcą dla nas wszystkich.- Dokończył John.

- Jak dla wszystkich? Co wy pierdolicie?

- Toby należał do gangu. Tylko tyle możesz się na dziś dowiedzieć.

- Ale powiedzcie mi coś jeszcze. Proszę!- Chłopaki odeszli a ja zostałam sama. I to się nazywają przyjaciele? Do dupy tacy przyjaciele. Ale o co im chodziło, że dla wszystkich? Nie wiem. Moją myśl przerwał znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Tylera idącego w moją stronę.

- Witaj kochanie.- Przywitał się, po czym podszedł do mnie i chciał pocałować w usta, ale nie pozwoliłam mu na to odpychając go od siebie.

- Nie nazywaj mnie tak. Nie jesteśmy razem.- Próbowałam mu to uświadomić, lecz jego mózg był zbyt tępy, aby to zrozumieć.- Ubzdurałeś to sobie.

- Nie.- Odrzekł stanowczo. Popchnął mnie na mur, którego nawet nie widziałam. Swoje ręce przyłożył obu stron mojej głowy. Przybliżył swoją głowę do mojej. Nasze usta się prawie stykały a nasze oddechy obijały się o siebie.- Moje marzenie się spełniło. Myszko.

Nagle jego usta dotknęły moich. Chciałam mu się wyrwać, ale się nie udawało. Ledwie mogłam go odepchnąć. Po chwili pogłębił swój pocałunek przez co był niesamowicie namiętny. Nie wiem czemu, ale odwzajemniłam pocałunek. Jego dłonie powędrowały w dół na moje pośladki. Później zaczął je masować a po tym ściskać. Ja mam łaskotki! Następnie podniósł mnie a moje nogi owinęły się wokół jego pasa. Nie wiem ile czasu minęło, ale chyba dużo, bo kiedy skończyliśmy dyszeliśmy, jak te psy.

- Jesteś piękna.- Skomentował Tyler przykładając swoje czoło do mojego a przy tym patrzył się w prosto oczy.

- Nie bajeruj mnie tutaj.- Sprowadziłam go na ziemię. Przez te słowa nie odzywał się przez dłuższą chwilę. 



Bad Boy Victim [W Trakcie Korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz