rozdział 22

920 27 4
                                    

- Mam świetny pomysł. Idziemy do mnie?- Zaproponował Tyler. Pewnie liczył, że się zgodzę, ale ja go zaskoczę. Niech wie, iż ja nie jestem taka łatwa.

- A co będziemy robić? 

- A co robią pary?

- O nie nie mój zboczusiu. Nie idę na to.

- Zboczusiem to ty jesteś, bo masz jakieś dziwne skojarzenia.

- Znam was na wylot. Specjalnie zapraszacie nas do waszych domów  pod pretekstem pokaże ci kotki w piwnicy chcecie nas wykorzystać. 

- Jak już wykorzystać to do zrobienia obiadu i pomycia naczyń.

- Pieprz się.

- Tutaj?

- Tak, tutaj.

- Ok.- O boże co ja zrobiłam. Nigdy nie myślę co chce powiedzieć i są tego skutki. Niespodziewanie Tyler złapał mnie i przyciągnął do siebie między nogi. Siedziałam do niego tyłem a jego ręce trzymały mnie w pasie. Jego oddech poczułam na karku. Odgarnął moje włosy na jedną stronę, zaczął mnie całować po szyi. Delikatnie a zarazem namiętnie. Podgryzał moją skórę a potem zasysał.- Tyler. Masz mnie puścić.- Rozkazałam, lecz zostałam zlekceważona.- Nie przy ludziach.- Szepnęłam. Widziałam, jak niektórzy przechodzący się na nas patrzą.-Tyler! Do cholery masz mnie puścić.

- Nie mam najmniejszego zamiaru.

- A ja nie mam najmniejszego zamiaru spalić się ze wstydu co ty wyprawiasz.- Nagle Tyler złapał mnie za pierś przez co pisnęłam.- Tyler! Idioto!

- Nie krzycz tak. Będziesz kiedy indziej krzyczała z rozkoszy.- Szepnął mi do ucha. Po moim ciele przeszła fala dreszczu.

- Jak mnie nie puścisz to wrócę do domu.

- Nie pójdziesz, bo cię nie puszczę.- Japierdole. Pewnie każda dziewczyna chciała, aby chłopak całował ją w miejscu publicznym, ale to jest dla mnie niekomfortowe.

                                                               ***

Cała ta akcja zakończyła się turlaniem po ziemi. Zaczęłam się wyrywać i tak wylądowałam razem z nim na kostkę brukową. 

Teraz siedzę w pokoju i zajadam pokrojone owce m.in: jabłko, gruszka, banana i kiwi. Leżałam oparta o ścianę na łóżku przy laptopie na moich nogach. Kiedy wróciłam właśnie do domu przebrałam się w zwykłe ciuchy, czyli: szare spodnie dresowe i biały crop top. Moje włosy były ułożone w niechlujnego koka.

 Oglądałam gwiazd naszych wina. Już nie wiem, który raz to oglądam i płacze kiedy on umiera. To jest takie smutne. Oni tak bardzo się kochali. 

Mój spokój został przerwany przez dzwonienie dzwonkiem do mojego domu. Niechętnie odłożyłam laptopa na bok i zeszłam na dół. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.

- Tommy?!- Ucieszyłam się na jego widok. Dawno go nie widziałam.- Co ty tutaj robisz?

- Vici. Musisz uciekać.- Chyba się naćpał. W jego przypadku to możliwe.- Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo.

- Co piłeś?- Zapytałam poważnie opierając się o próg zakładając jedną nogę na drugą a ręce krzyżując na klatce piersiowej. 

- Zabieraj najpotrzebniejsze rzeczy i wynosimy się z stąd.- Oznajmił przeraźliwym głosem. Dopiero teraz zauważyłam, że był zdyszany. Pewnie biegł.

- Ale przed kim mam uciekać?

- Nie tylko ty. Ja też.- Za dwie minuty masz tu być.- Wszedł Tommy do środka. Zamknął drzwi na klucz i zaczął wyglądać przez okna.

Postanowiłam go posłuchać, dlatego wyjęłam zza szafy mały plecak i schowałam w niej czarną kurtkę, bluzę z napisem I LOVE MY CAT, telefon i małą butelkę wody, która leżała na biurku. Założyłam plecak na plecy, po czym wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach zauważyłam jak Tommy chodzi po domu.

- Szybko. Musimy już wychodzić.- Pociągnął mnie za rękę. Otworzył drzwi a potem zamknął je za mną na klucz.- Szybko.- Popędzał się blondyn.

                                                              ***

Nie wiem gdzie się znalazłam, ale te miejsce nie należało do najpiękniejszych. Nie żebym narzekała, ale tutaj naprawdę potrzeba kobiecej ręki. 

Stałam razem z Tommy w pomieszczeniu zwanym salonem. Nie za bardzo by to tak nazwała. Na podłodze leżały butelki, puszki po energetykach lub po coli, opakowania chipsów, jakieś koszulki a na kanapach porozwalane koce a pod nimi poduszki i skarpetki.

- To jest chyba stajnia Augiasza.- Zamarłam na ten widok. W dodatku tutaj śmierdziało.- Możemy otworzyć okno?- Zapytałam zatykając nos. Kiedy tak robię zawsze mam śmieszny głos.

- Jasne. Pójdę zrobić coś do jedzenia.

- Ale tylko coś dietetycznego.- Krzyknęłam gdy Tommy zniknął za progiem.

Podeszłam do okna i je otworzyłam. Wiatr uderzył we mnie.

- W końcu świeże powietrze.- Powiedziałam sama do siebie. Oparłam się o parapet, zamknęłam oczy a potem przysłuchiwałam się wiejącym wietrze. Rano świeciło słońce i było cieplutko a teraz słońce zaszło oraz wieje chłodny wiatr. Westchnęłam ciężko. Nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach.- Tommy.- Jęknęłam. Teraz dłonie pojechały w dół na moje pośladki.- Zabieraj ręce.

- Czemu? Podobają mi się.- Zamarłam na ten znajomy głos. Odwróciłam się. Moje nogi prawie mi  się ugięły.

- O kurwa.- Szepnęłam sama do siebie.

Hej hej. Jak wam się podoba dalszy rozdział?                                                                                                           Mam dla was dobrą wiadomość. Będę teraz dodawała częściej rozdziały, ale nie jestem pewna. Okazało się, że mam potłuczone żebra, więc będę korzystać z okazji i pisać dla was. <333


Bad Boy Victim [W Trakcie Korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz