Aurelle obudziła się dopiero następnego dnia rano. Kamień spadł mi z serca, kiedy zobaczyłem jak otwiera oczy... Przez ten cały czas próbowałem być na nią wściekły, albo chociaż zdenerwowany, ale nie potrafiłem...
- I co ty ze mną zrobiłaś, huh? - westchnąłem, na co zmarszczyła brwi. - Chcę być zły na ciebie o to, że nie powiedziałaś mi, że jesteś śmiertelnie chora, ale nie umiem być na ciebie zły. Więc ponawiam swoje pytanie. Coś ty ze mną zrobiła? - uśmiechnąłem się lekko, a ona wzruszyła ramionami. - Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - znów wzruszyła ramionami. - Zamierzałaś w ogóle mi powiedzieć? - spojrzała mi w oczy i pokręciła głową na nie. - Tak myślałem... A zamierzałaś mi powiedzieć, że Gigi zmusiła cię do bycia ze mną? - na moje pytanie wytrzeszczyła oczy. - Dzwoniła twoja informatorka. Gada szybciej niż Liam, co jest prawie że niemożliwe, ale jednak... Wyśpiewała mi wszystko, prócz jednego... Co ukrywasz?
Jednak nie dane było jej wyjaśnić, bo do sali wszedł lekarz. Czy oni mają tu monitoring?
- Będziesz żyła, Aurelle Chevalier. - powiedział na wstępie jej lekarz. - Już mówiłem to twojemu chłopakowi, czego musisz się pilnować i jakie tabletki musisz brać, żeby zostać z nami na tym świecie na dłużej...
- Kiedy Aurelle będzie mogła wrócić do domu? - spytałem.
- Jutro rano, jak wszystko dobrze pójdzie. Skoro już się obudziła, zrobimy jej kolejną serię badań, żeby sprawdzić, czy leki które jej podaliśmy zaczęły działać. - wyjaśnił.
- Świetnie. - kiwnąłem głową.
- Oczywiście panna Chevalier musi być pod stałą opieką. Zero stresu. Myślę, że dobrze jej zrobi powrót do rodzinnego miasta. - wzruszył ramionami.
Znów kiwnąłem głową, a po wyjściu z lekarza zobaczyłem ponownie jej łzy. Czułem się jakbym wbijał jej nóż w serce, równocześnie jakby ona wbijała nóż w moje serce. Popieprzone... Nachyliłem się i otarłem kciukiem łzy z jej policzków. Kiedy chciałem oprzeć się o niewygodne oparcie krzesła, Aurelle pociągnęła mnie za rękę, żebym położył się obok niej. Zrobiłem to i mocno przyciągnąłem do siebie, przy czym zaciągnąłem się jej słodkim zapachem.
- Nie zostawisz mnie samego na tym świecie, prawda? - spytałem cicho i poczułem jak kręci głową. - Będziemy razem walczyć z nimi wszystkimi, tak samo jak to robiliśmy od dziecka. - pokiwała na tak. - Aurelle? Czy naprawdę udawałaś miłość do mnie? Ten związek naprawdę jest lipny? - poderwała się do siadu prostego i spojrzała na mnie zdziwiona.
Łatwo wyczytałem z jej oczu pytanie - "kto do cholery ci powiedział?".
- Spotkałem Gigi na korytarzu i porozmawialiśmy chwilę... Stwierdziła, że to wszystko jest nieprawdą i już sam nie wiem komu wierzyć. A twoja informatorka dzwoniła wczoraj wieczorem. Znalazła informacje o Gigi, jednak nie wiem co dokładnie... - wzruszyłem ramionami.
Aurelle położyła dłoń na moim policzku, a drugą ręką wyjęła z moich spodni telefon. Wystukała coś i pokazała mi wiadomość: "Owszem, Gigi szantażuje mnie od dłuższego czasu. Miałam znaleźć sposób na złamanie twojego serca, żebyś do niej wrócił. Ale uczucia, które ci okazywałam nie były udawane. Nie trawię podrabianych związków, dobrze o tym wiesz. Mogę być tylko z kimś kogo kocham. Nasz związek ani trochę nie jest lipny, od samego początku nie był. I zadzwoń do Katie, niech tu przyjedzie."
- Zadzwonię po nią pod jednym warunkiem. - powiedziałem a ona zmarszczyła brwi. - Pocałuj mnie i obiecaj, że niczego nie będziesz przede mną ukrywać.
Palcami pokazała mi, że to dwa warunki, tak, zawsze rozumiałem jej gesty, więc cicho tam.
- Aurelle... - powiedziałem groźnie.
Dziewczyna westchnęła i przytaknęła. Wystukała kolejną wiadomość: "Ale ten wielki sekret zdradzę ci dopiero wtedy, jak będę w pełni gotowa i pewna, że mnie po tym nie znienawidzisz, więc ty mi obiecaj, że będziesz cierpliwie czekał na ten moment. Zero pytań, zero dochodzeń. Inaczej nie zgodzę się na twoje oświadczyny."
- Dobra... - fuknąłem i wystawiłem do niej mały palec. - Obiecuję. - a ona się uśmiechnęła i także wystawiła mały palec, więc swoim małym palcem chwyciłem jej.
- Uff! Pełno paparazzi się kręci wokół szpitala! Kurczaki... Dostać się tu to nie lada wyzwanie. - do sali wleciała jakaś drobna brunetka w okularach i geekowych ciuchach. - Oh, przeszkodziłam?
- Właśnie miałem po ciebie dzwonić... Katie? - zmierzyłem ją.
- Miło mi cię poznać, Zayn. - wystawiła do mnie dłoń, więc ją uścisnąłem. - W rzeczywistości. Ze mną wczoraj rozmawiałeś, pamiętasz?
- Mówisz tak szybko... - jęknąłem. - Kim ona jest? - spojrzałem na Aurelle.
- Huh, no tak. Ja znam ciebie, a ty mnie nie. Katie Hudson. Wasz super-szpieg. - zaśmiała się.
Aurelle wystukała mi na telefonie, że Katie ma ojca w FBI, stąd wie o wszystkich wszystko, nawet jaki ma kolor szczoteczki do zębów, albo jak często pierze bieliznę...
- W FBI? - wytrzeszczyłem oczy.
- Oh, generalnie to nie wiem tego wszystkiego od ojca, po prostu hakuję od dłuższego czasu ich program i powiem szczerze, że nie jest on taki mocny jak mówią... - wzruszyła ramionami. - A o pobycie Aurelle w szpitalu wiem z wiadomości. Głośno o was wszędzie. Nie słuchajcie tego pierdzielniętego doktorka. Aurelle będzie żyła długo i szczęśliwie inaczej osobiście ją dobiję. - zaśmiała się. - Nie, a teraz na poważnie. Wzięłam ze sobą akta panny Gigi Jebniętej Hadid i co odkryłam? Że jest frajerką. - z torby wyciągnęła żółtą kartotekę i podała ją mi.
Otworzyłem teczkę i co? Wybuchłem śmiechem.
- No nieźle, hakerko, ale to nie Gigi. - powiedziałem i oddałem jej teczkę, ale jej nie przyjęła.
- Jesteś tego pewnie, Zainie Javaddzie Maliku? - spytała. - Przewróć na następną stronę, mądralo.
- O kurwa to jednak ona! - wykrzyknąłem. - Jesteś tego pewna?
- Tak samo jak tego, że Einstein był gejem. - poprawiła okulary.
- A był gejem? - spytałem i spojrzałem na Aurelle, której mina mówiła: "Jak mogłeś tego nie wiedzieć". - Wybaczcie, ale moja wiedza o Einsteinie skończyła się na tym, że był niemieckim geniuszem. - Dobra i co z tym zrobimy? Gigi się wkurwi i to konkretnie. Będzie się mściła jeszcze bardziej.
- Niekoniecznie. - rzuciła Katie. - Jeśli tylko piśnie słowo, to te akta pójdą w świat, a to najgorsze co może się dla niej zdarzyć w tym przypadku. Te akta - podkreśliła - mogą zabrać jej to wszystko na czym jej najbardziej zależy. Będzie ośmieszona, już jej dokuczają w sprawie wyglądu, bo przecież jak taki chomik jak ona może być modelką. W prawdzie nie mam nic do chomików, bo sama mam 2, ale ona to już przesada. A w dodatku jak się wyda kim była w podstawówce i kim kiedyś byli jej rodzie... Ayy, nie radziłabym jej robić cokolwiek... Nikt nie podłoży sam sobie kłody pod nogi, jeśli ma trochę rozumu. - westchnęła.
- Prawda. - kiwnąłem głową. - To twój bilet do wolności od Gigi, ta? - spojrzałem na Aurelle, a ona pokiwała głową. - Dobra. Z pewnością to wykorzystamy któregoś dnia, ale dopóki nie nastanie taka potrzeba akta zostają pod kluczem. Moim kluczem.
- Ah i prześwietliłam ten list... - podrapała się w tył głowy. - Wiem, że liczyliście na to, że powiem, że to Gigi zażartowała, ale... - zawiesiła się. - Ale to nie ona. - wydusiła. - T-to z jego o-oddziału... Nie napisali nadawcy, bo nie mogą zdradzać swojego położenia. Wpadłam na pomysł, że może jest na tajnej akcji czy coś i musiał upozorować swoją śmierć, ale bazy wojskowe mają lepsze zabezpieczenia niż durne FBI. - wyjąkała na jednym wdechu.
Spojrzałem na Aurelle, jej mina zrzedła, ale zostawiła to bez komentarza. Po prostu położyła głowę na moim torsie i zamknęła swoje oczy.
------------
kocham życie, kocham Zaurelle <3
_mxxq_
CZYTASZ
dusk till down #zaynmalikff ✔
Fanfiction'- Odezwij się do mnie. - rozkazałem, ale ona nadal siedziała przede mną z kamienną twarzą. - Odkryję twoją tajemnicę, Aurelle Chevalier*, nawet jeśli miałbym zginąć.' Odkąd Zayn poznał Aurelle, minęło wiele lat. Wiele w ich życiach się zmieniło. P...