- Zayn! - pisnęła moja matka i rzuciła się na mnie z objęciami. - W końcu wróciłeś! Miałeś dzwonić codziennie i nie zadzwoniłeś ani razu, ty łajdaku jeden. Cud, że jeszcze pamiętasz, gdzie jest twój dom. - sapnęła i walnęła mnie szmatką w ramię.
- Mamo... - fuknąłem, kiedy się od niej odsunąłem. - Sama wiesz, jak to wygląda w trasie. - chwyciłem się za mostek na nosie... Grunt, że wróciłem, nie? Gdzie wszyscy?
- Ah, ah... Ci wszyscy, to znaczy Aurelle? - zaśmiała się. - Jeszcze się nie odezwała, jeśli chcesz o to zapytać. Swoim rodzicom napisała, że nic nie zmusi ją do mówienia... Aj, biedna dziewczyna. Nikt nie wie, co siedzi w jej głowie. Może coś strasznego się wydarzyło? Tylko co, że nawet jej rodzice nie wiedzą?
- Mamo... - zmarszczyłem brwi. - Znowu zaczynasz... Znajdę sposób, żeby pomóc jej w przełamaniu się. Postanowiłem sobie to już jako dziecko i teraz przez te parę miesięcy wolnego nie zamierzam sobie odpuścić.
Moja mama wymruczała coś pod nosem, że to wariactwo, żebym jej nie ranił i takie tam. Nie mógłbym jej zranić. Aurelle jest dla mnie wszystkim. Moja jedyna prawdziwa przyjaciółka, której nigdy nikomu nie oddam. Chwilę po przekroczeniu progu mojego rodzinnego domu, zostałem poinformowany, że dziś miała się odbyć kolacja w domu Chevalier. Dobra okazja do zrobienia mojej małej syrence niespodzianki. Z resztą mój przyjazd był dla wszystkich niespodzianką, ale to głównie z myślą o Aurelle uciekłem z LA. Dlatego nie czekałem ani chwili dłużej, tylko od razu pobiegłem pod prysznic. Po prysznicu, ubrałem się w czarną koszulę i czarny garnitur. Aurelle zawsze twierdziła, że w wydaniu żałobnika wyglądam najprzystojniej. Kiedy zszedłem do salonu, akurat na zegarku widniała godzina 19:57, co oznaczało, że wybiła pora na przejście na drugą stronę ulicy. Otworzyła nam mama Aurelle, Flora Chevalier. Pokazałem jej palcem, żeby nie zepsuła mojej niespodzianki. Moja mała syrenka była w ogrodzie, zawsze lubiła tam siedzieć wieczorem. Podszedłem do niej po cichu i nachyliłem się do jej ucha.
- Tęskniłaś? - spytałem a ona podskoczyła.
Buzię, jak zawsze miała rozpromienioną. Rzuciła się na mnie i objęła mnie w pasie nogami, więc, żeby nie obiła sobie tyłka o twarde podłoże, złapałem ją w pasie. Zaczęła całować moje poliki w końcu wtuliła się we mnie, jak miś koala. Miała łzy w oczach, więc mogłem się domyślić, że tęskniła. Chwyciła z barierki swój telefon i wystukała w notatniku, potwierdzenie moich domysłów.
- Nic mi nie powiesz, co? - westchnąłem z zawodem, a ona spuściła głowę, żeby znów coś wystukać w telefonie. - Chociaż ty mi trochę odpuść. - przeczytałem.- Niech ci będzie, ale tylko na razie. - pocałowałem ją w policzek. - Chodźmy do stołu. Czuję kurczaka.
A ona się tylko zaśmiała, bo doskonale wiedziała jak zapach pieczonego kurczaka na mnie działa. Przepuściłem ją w przejściu i o ja cie... Wyglądała seksownie, naprawdę. Miała czarną, obcisłą sukienkę do kolana, rękawy miała długie, bo zakrywały część jej pięknych smukłych dłoni, a góra sukienki przypominała golf. Dopiero po chwili zauważyłem długie rozcięcie na lewej nodze. Chwyciła mnie za dłoń i posadziła na moim stałym miejscu przy ich stole, czyli koło niej. Przywitałem się jeszcze na szybko z jej ojcem i usiadłem.
- Pyszny kurczak, pani Chevalier. - powiedziałem do Flory.
- Aurelle go przygotowała. - powiedziała jej mama. - Zaczęła żyć przekonaniem, że pieczony kurczak z ryżem cię sprowadzi do domu.
No i usłyszałem obok siebie ciche fuknięcie ze strony Aurelle, która zarumieniona, gromiła wzrokiem swoją matkę.
- Poczułem kurczaka aż w Stanach i jestem. - zaśmiałem się radośnie i szturchnąłem przyjaciółkę łokciem. - Czy to teraz oznacza, że zostaniesz moją żoną?
CZYTASZ
dusk till down #zaynmalikff ✔
Fanfiction'- Odezwij się do mnie. - rozkazałem, ale ona nadal siedziała przede mną z kamienną twarzą. - Odkryję twoją tajemnicę, Aurelle Chevalier*, nawet jeśli miałbym zginąć.' Odkąd Zayn poznał Aurelle, minęło wiele lat. Wiele w ich życiach się zmieniło. P...