59. "To nie byle jaka paczka."

1.7K 73 0
                                    

Powiedzmy, że minęło 5 tygodni, czyli jakiś miesiąc z groszem. Załóżmy, że fizycznie z Aurelle już wszystko okay. Ale psychicznie weźmy pod uwagę, że jest dziwna.

- Chciałbyś mieć dzieci? - zagadnęła któregoś wieczora.

- Czy to podchwytliwe pytanie? - spojrzałem na nią.

Zdjęła z nosa swoje okulary i zaczęła się nimi bawić.

- Po prostu odpowiedz, dobrze? - spojrzała na mnie krótko i powróciła wzrokiem do okularów.

- Jak dla mnie to, dzieci są takim must-have w rodzinie. Rodzina bez dzieci to nie rodzina. Chciałbym mieć swoje dzieci. Chciałbym, żebyśmy jak każde typowe małżeństwo kłócili się o to, do kogo nasz syn, albo córka, albo oboje są podobni. Chciałbym wybudować ze swoim synem domek na drzewie. Jeśli będzie córeczka, na drzewa ją nie puszczę, dlatego postawię dla niej ogromny domek w ogrodzie, może taki, który przypomina zamek. Tam będzie mogła robić herbatkę dla pluszaków, a później dla swoich koleżanek z przedszkola. Chciałbym móc z nimi bawić się, na przykład w chowanego, albo gonionego... Mógłbym mówić tak bez końca... - podrapałem się po karku. - Naprawdę chciałbym mieć dzieci. Czuję całym sobą, że nasze dzieci będą wyjątkowe. Ich pochodzenie będzie równie niezwykłe co wygląd i ich charakter. - zaśmiałem się. - Aurelle? - spojrzałem na nią i jej markotną minę. - Czemu spytałaś?

- Nic, nic... - mruknęła. - Po prostu jestem ciekawa.

- Jesteś w ciąży? - spytałem. - Będę tatą?

- Skąd ten pomysł, Zayn? - sapnęła. - Nie jestem w ciąży i nie będziesz tatą. Nie masz się co martwić... - wstała z łóżka i zniknęła za drzwiami łazienki.

- Martwić? - zdziwiłem się idąc za nią. 

Chciałem wejść, ale zakluczyła się. Zdziwiło mnie to, bo nigdy tego nie robiła. Co więcej, żadne z nas nigdy nie zamykało drzwi. Nie mięliśmy problemu z załatwianiem się, czy braniem prysznica przy sobie... 

- Aurelle co się dzieje? - zapukałem w drzwi.

- Nic. - otworzyła drzwi.

Wyminęła mnie i zeszła na dół do salonu.

Akurat ktoś zadzwonił do drzwi. Rita już zmierzała, żeby otworzyć, jednak Aurelle ją wyprzedziła. Był to kurier z paczką.

- Zayn, paczka do ciebie. - oznajmiła brunetka. - Zamawiałeś coś?

- Daj, daj. Zajmę się tą paczką. Nie martw się. - podbiegłem szybko i niemalże wyrwałem jej tą paczkę z rąk. - Będę u siebie, ty wracaj do łóżka. Niby rana się goi, ale lekarz nadal kazał ci odpoczywać.

- Rzygam już tym łóżkiem. Co jest w tej paczce, że ją tak zakrywasz? - skrzyżowała ręce na piersiach.

- Moja dmuchana pani do towarzystwa. - wywróciłem oczami. - Czemu?

- Rób co chcesz. - wywróciła oczami i skierowała się do kuchni.

To tyle? Mówię jej, że zamówiłem lalkę do ruchania, a ona ma to w nosie? Kiedyś powiedziałem jej to samo, kiedy też przyszła jakaś paczka i wtedy zrobiła mi taką awanturę, że to się w głowie nie mieści.

Poszedłem za nią i ją mocno przytuliłem.

- Chcesz wiedzieć co jest w tej paczce? - co prawda nie chciałem od razu jej pokazywać zawartości paczki, ale... To mogło poprawić jej humor. Przynajmniej miałem taką nadzieję. - To nie byle jaka paczka.

- Jaka różnica, Zayn? To twoja paczka. - wzruszyła ramionami.

- No chodźże... - pociągnąłem ją za dłoń do salonu.

Sprawnie otworzyłem pudełko i wyciągnąłem biały materiał ze środka. Aurelle wytrzeszczyła oczy i wyciągnęła dłoń po suknię.

- Nie wierzę... - wyszeptała i rozpłakała się na dobre.

Uciekła do góry, zatrzaskując za sobą drzwi od sypialni. Co poszło nie tak? Co zrobiłem źle?


_______________________________________

kolejny ;p

besos

_mxxq_

dusk till down #zaynmalikff  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz