46. "Zmęczyłam się."

2K 96 5
                                    

- Chodź, przejdziemy się po ogrodzie. - zaproponował, zamykając za sobą drzwi.

- Przeszkodziłam ci w czymś? - odsunęłam się od niego.

- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że myślałem, żeby zmienić dom, na większy, bo w tym nie pomieścimy się, kiedy będziemy mięli dzieci? - spytał, a ja pokiwałam głową. - No, to byłem w trakcie załatwiania tego. Dziś przyszli fachowcy, żeby spisać oficjalną umowę sprzedaży tego domu. Z tym, że nie kupiłem tego większego domu. Myślałem, żeby pojechać do Londynu. - wyjaśnił na szybko.

- W-wyjeżdżasz? - zająknęłam się.

- Przecież nikt mnie tu nie trzyma na siłę, prawda? - odparł smutno, na co ja przytaknęłam. - Opowiedz o Marcelu. Skąd się dowiedziałaś, że nie zginął?

- Rozmawiałam z Vanessą, miała do mnie przyjechać, żeby nadrobić te stracone lata plotek i tak dalej... I przyjechała... Trzymając Marcela za rękę. Zayn, ja nie mam zwidów. To był on... - fuknęłam.

- Co było dalej? - spytał.

- Nie wiem, bo rozryczałam się i przybiegłam tu. - wzruszyłam ramionami.

- Biegłaś tu pół miasta? - zdziwił się.

- Przepraszam, nie chciałam cię niepokoić moją nagłą wizytą, ale... Po prostu potrzebowałam tego... Potrzebowałam cię. - podciągnęłam nosem. - No, ale wyryczałam się, wygadałam... Więc mogę teraz iść do jakiegoś hotelu...

- Hotelu? - zmarszczył brwi. - Czemu do hotelu?

- Bo w moim mieszkaniu jest Vanessa i Marcel, dlatego. Jestem na nich wściekła i jak na razie nie  mam zamiaru oglądać ich twarzy. - wywróciłam oczami.

- Zostań tutaj. Twoja sypialnia nadal jest na swoim miejscu, więc... Mogłabyś zostać tu, jeśli chcesz. - zaproponował.

- Nie mogę, Zayn. - dotknęłam jego policzka.

No ale zostałam. Z Zaynem w jednej sypialni. Z Zaynem w jednym łóżku. Trzymał mnie w swoich ramionach, jak kiedyś. Znów poczułam się bezpieczna.

- Czy to źle, że chcę tak spędzić z tobą resztę mojego życia? - spytał.

- Sama nie wiem... - mruknęłam w jego tors. - Kiedy wylatujesz?

- Um, jutro wieczorem. - odpowiedział.

Mój świat ponownie się rozpadł jak drewniane klocki. Rety, czemu moje życie to seria porażek? Rano, dosłownie bez słowa wymknęłam się z jego domu i wróciłam do swojego. Vanessa i Marcel jedli śniadanie jak gdyby nigdy nic.

- Jeszcze tu jesteście? - warknęłam.

- Przestań zachowywać się jak dziecko i usiądź, Aurelle. - odezwał się mój brat.

- Jesteś jebnięty na umyśle, czy coś? - spytałam. - Ja zachowuję się jak dziecko? To nie ja udawałam, że nie żyję, a potem wracam, jak gdyby nic ze swoją przyjaciółką! - wydarłam się.

- Aurelle, to nie tak... - zaczęła Vanessa.

- Zamknij się! - krzyknęłam na nią. - Przecierpiałam wiele przez waszą dwójkę, szczególnie przez ciebie. - spojrzałam na Marcela. - Wypieprzajcie stąd, bo nie chcę was znać.

- Zaręczyliśmy się. - powiedział Marcel, kiedy kierowałam się do swojej sypialni.

- Pierdolcie się! - krzyknęłam.

Allahu, co ja ci zrobiłam, że mnie tak nienawidzisz? Co ja ci zrobiłam, że ciągle poddajesz mnie takim próbom? Czy to się kiedyś skończy? Zmęczyłam się. Naprawdę nie mam sił. Straciłam wszystko. Straciłam Zayna. Straciłam brata i najlepszą przyjaciółkę... Z rodzicami też, nie wiadomo czemu kontaktu nie mam... Nic z tego nie rozumiem, naprawdę...

Przywaliłam pięścią w lustro, a ono pod wpływem uderzenia rozbiło się na kawałki, z czego niektóre wbiły się w moją rękę.

Marcel i Vanessa od razu przybiegli. Siłą zaciągnęli mnie do szpitala. Jakiś starszy doktor zszył mi rany.

- Czy zeszyje mi pan jeszcze jedną ranę? - spytałam.

- Rety, gdzie? - zaczął mnie lustrować.

- Tą na sercu... Mój brat jest popieprzony, najpierw udaje że nie żyje, a potem przyjeżdża nie wiadomo skąd i mówi, że zaręczył się z moją najlepszą przyjaciółką. W dodatku facet, którego kocham wyjeżdża, bo nie może strawić faktu, że jestem pierdolonym tchórzem i boję się swoich uczuć... - powiedziałam na jednym wdechu.

- Powinnaś porozmawiać z bratem, niech się wytłumaczy, a tego faceta złapać zanim wyjedzie, a potem już nigdy go nie wypuścić. Miałem podobną sytuację. Teraz jestem sam. Nikogo nie pokochałem tak mocno jak Giselle, dziewczynę, którą wypuściłem ze swoich rąk. Teraz ona jest w ramionach innego mężczyzny i ma 3 dzieci. - wywrócił oczami. - Jestem na nią wściekły, bo mięliśmy być razem do końca świata, ale... jeszcze bardziej jestem wściekły na siebie...

______________________________________

;)

_mxxq_

dusk till down #zaynmalikff  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz