Dom Zayna został sprzedany, więc chwilowo mieszkaliśmy u mnie. Mówię chwilowo, bo ten gnojek mnie okłamał i kupił dom. Zaciągnięcie mnie na lotnisko i powiedzenie tego wszystkiego było przez niego zaplanowane. Chciał po prostu sprawdzić, czy pozwolę mu tak łatwo odejść. Więc milczałam dobre kilka dni, ale już tak dłużej nie wytrzymałam. Niezła ironia, nie? Milczałam 17 lat, a teraz nie mogę zamilknąć na parę dni. I tak kocham tego idiotę...
Jeśli chodzi o moje życie zawodowe to Don strasznie pomogła mi z kolekcją na "wojskowy" pokaz. Zayn też się na coś przydał. Nareszcie, nie? Dobra, jestem wredna, ale on sobie na to zasłużył, ok?
- Osobiście pojadę odwieźć te projekty do szwalni. - poinformowała blondynka. - Musimy podjąć wszelkie środki ostrożności.
- Jasne. Jak coś dzwoń w razie problemów. - powiedziałam odprowadzając ją do drzwi.
- Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, wspólniczko. - podkreśliła ostatnie słowo.
- Jeszcze nie, Don. - uśmiechnęłam się.
- No tak, zapomniałam... - zaśmiała się. - Mam na myśli rodzinną kolację. Chcemy ją urządzić na twoją cześć, jako nowego wspólnika firmy. Wyślę ci wszystkie detale jeszcze dzisiaj. Na razie powiem tyle, że kolacja jest w tą sobotę. - mrugnęła. - Zabierz swojego narzeczonego. - poruszała znacząco brwiami.
- Bez niego się nie ruszę z domu. - wywróciłam oczami.
- W takim razie, do zobaczenia, kochana. - pomachała mi.
- Pa, Don. - cmoknęłam w powietrzu i zamknęłam za nią drzwi.
- Wspólniczko? - zza ściany wychylił się Zayn.
- Jeszcze nie. - wzruszyłam ramionami wchodząc do kuchni, w której on się znajdował. - Rodzina Versace zaoferowała mi partnerstwo. Chcą oddać mi w moje ręce swoje całe imperium... Oczywiście wiadomo, nie będę zarządzała tym sama, tylko z młodszym pokoleniem rodziny Versace, którzy są godnymi spadkobiercami firmy... Nie będę także zajmowała się bezpośrednio kolekcjami Versus, więc nie będziemy się już tak często widywać w pracy. - wytłumaczyłam. - Będę miała własną markę, która i tak zostanie podpięta pod Versace, ze względu na to, że Don chce, żebym to ja przejęła po niej jej część i tak dalej, ale no... Od przyszłego tygodnia będę szefową. - dokończyłam.
- To świetnie. - oparł się o blat, a ja stałam pomiędzy jego rękoma. Nachylił się i mnie pocałował czule. - Jestem z ciebie dumny, Aurelle. Docenili twój talent i spełniły się twoje marzenia. Teraz trzeba spełnić resztę.
- Jaką resztę? Przecież ja już niczego nie chcę. - zmarszczyłam brwi. - Mam super pracę, świetny dom... Czego jeszcze mi brakuje? - tak, chciałam go sprowokować.
- Mnie? - wyprostował się, najwyraźniej urażony moimi słowami.
- No sama nie wiem... - udałam zamyśloną.
- Aurelle! - sapnął
- Oj no dobra. Ciupę mi cię brakuje. Ale tylko ciupkę. - mruknęłam.
- Nie odzywaj się do mnie przez co najmniej miesiąc. - dokończył parzenie herbaty.
- Kochanie moje, jedyne... - przytuliłam się do jego pleców.
- Aurelle, puść mnie. - sapnął.
- Bez ciebie to ja żyć nie mogę. - ścisnęłam go jeszcze bardziej.
- Doprawdy? - spytał leniwie.
- Mhm. Bardzo cię kocham. Bardzo, bardzo... - pocałowałam go w łopatkę.
- Ja też cię kocham, Aurelle. - odwrócił się do mnie twarzą.
- Wybaczysz? - spytałam z lekkim uśmiechem.
- Wybaczę. - wywrócił oczami i nachylił się, żeby mnie pocałować, ale przerwał mu dzwonek do drzwi. - Otworzę. - mruknął niechętnie i wyminął mnie.
Okazało się, że u progu moich drzwi ponownie znalazł się Marcel z Vanessą.
Zabijcie mnie.
_____________________________
;) happy monday everybody <3
_mxxq_
CZYTASZ
dusk till down #zaynmalikff ✔
Fanfic'- Odezwij się do mnie. - rozkazałem, ale ona nadal siedziała przede mną z kamienną twarzą. - Odkryję twoją tajemnicę, Aurelle Chevalier*, nawet jeśli miałbym zginąć.' Odkąd Zayn poznał Aurelle, minęło wiele lat. Wiele w ich życiach się zmieniło. P...