Początki mieszkania z Gigi nie były takie złe. Nie przystawiała się do Zayna, często pytała mi się, czy czegoś nie potrzebuje, no bo cóż... Ostatnio nie było ze mną dobrze. Im bardziej moja ciąża była zaawansowana, tym gorzej się czułam.
- To już 7 miesiąc, Aurelle. Powinnaś się oszczędzać, wziąć urlop macierzyński i spędzić czas do porodu w domu... Ograniczyć stres do minimum. Twoja niestabilność emocjonalna i nerwowość nie ułatwiają tego, dlatego nie widzę innej opcji. - wytłumaczył lekarz.
- Ale z dzieckiem wszystko w porządku, prawda? - spytałam.
- Oh tak, z maleństwo miewa się wspaniale. - doktor szeroko się uśmiechnął. - Na pewno nie chcecie poznać płci?
Spojrzałam na Zayna, a on na mnie. Widziałam, że ta niewiedza go zabija. Powróciłam wzrokiem na doktora i skinęłam mu głową, żeby powiedział. Doktor już otworzył usta, by zdradzić tą wielką tajemnicę, jednak Zayn mu przerwał.
- Niech pan nie mówi! - krzyknął. - Niespodzianka to niespodzianka. Już niedługo zobaczymy. Dziękujemy za wszystko doktorze, Collins.
- To moja praca. - skinął głową starszy mężczyzna.
Droga do domu minęła w miarę szybko. Jednak nim weszliśmy, odczekaliśmy chwilę w samochodzie. Zayn chwycił moje dłonie i pocałował jedną z nich.
- Wiesz, że cię bardzo kocham, prawda? - spytał dość cicho.
- Szalejesz za mną. - uśmiechnęłam się. - Ja ciebie też bardzo kocham, ale... Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przespałeś się z Gigi pod naszym wspólnym dachem, nie?
- Skądże, jeszcze tak nisko nie upadłem. - wywrócił oczami. - Ale martwi mnie twoje samopoczucie. Gigi chyba cię nie szantażuje, prawda? To, że z nami mieszka na pewno nie wpływa na twój stres, nie? Bo jeśli tak, to od razu ją stąd odprawę.
- Nie trzeba, Zayn. - dotknęłam jego dłoni. - Gigi nie stanowi jakiegokolwiek zagrożenia dla mnie i dziecka. Nie szantażuje mnie, inaczej powiedziałabym ci. W sumie, mogłabym nawet powiedzieć, że dogadujemy się. To popieprzone, ale tak jest. Bardziej stresuje mnie samo bycie matką. Czy dam radę, jak powinnam się zachować w różnych sytuacjach, co jeśli dziecko zachoruje... A najgorsza jest myśl, że są ogromne szanse na to, że dziecko będzie miało białaczkę, albo inną z wielu chorób jakie ja mam. - westchnęłam. - Nie mogę znieść myśli, że mogłabym stracić swoje dziecko z mojej winy, Zayn. Jak wtedy spojrzałabym ci w oczy? Jak wtedy spojrzałabym w lustro?
- Aurelle... - zaczął.
Cóż mógł więcej powiedzieć? Muzułmanie bardzo cenią sobie potomstwo. Owszem, w naszej religii są małżeństwa takie jak Zayna i Moje, no ale... Niedopuszczalne jest, żeby kobieta nie mogła ofiarować swojemu mężowi dziecka. Albo żeby ofiarowała mu dziecko, ale chore. W naszym związku to ja byłam tą "bardziej religijną", dlatego Zayn nie przykuwał do tego aż tak wielkiej uwagi, więc nie rozumiał mojego podejścia do tych spraw. Ja wiem, że on mnie kocha i ja kocham jego, ale wiem też, że będzie patrzał na mnie inaczej jeśli coś naszemu dziecku się stanie i to w dodatku z mojej winy.
- Wszystko będzie dobrze. Wiem to. - pocałował ponownie moją dłoń.
- Chodźmy do środka. - uśmiechnęłam się krótko i wysiadłam z samochodu.
Zayn wyprzedził mnie, żeby otworzyć drzwi. Przepuścił mnie pierwszą w przejściu, a tu co? A właściwie nie co, a kto?
Gigi i Marcel, pieprzą się na mojej kanapie.
- Nie wierzę... - pokręciłam głową, a torebka, którą trzymałam w ręce, z hukiem upadła na podłogę.
_______________________________________________
hello darlings <3
mam nadzieję, że miewacie się świetnie ;*
besos !
_mxxq_
CZYTASZ
dusk till down #zaynmalikff ✔
Fanfiction'- Odezwij się do mnie. - rozkazałem, ale ona nadal siedziała przede mną z kamienną twarzą. - Odkryję twoją tajemnicę, Aurelle Chevalier*, nawet jeśli miałbym zginąć.' Odkąd Zayn poznał Aurelle, minęło wiele lat. Wiele w ich życiach się zmieniło. P...