Chapter 21

314 33 11
                                    




Usiadłam na łóżku i zaczęłam się przeciągać, po czym z uśmiechem na twarzy poszłam do łazienki. Wstałam dzisiaj bardzo szczęśliwa i nie chciałam żeby mój humor się zmieniał. Wyszykowałam się i zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Przygotowałam sobie jogurt z owocami i płatkami, a po zjedzeniu wróciłam do pokoju i zaczęłam pakować moją torebkę. Wszystkie farby miałam już kupione, ale totalnie nie chciało mi się zabierać za jakiekolwiek malowanie. Był piątek, więc postanowiłam się nacieszyć tymi ostatnimi dniami wolności. Cóż, teraz wszystko zaczynam od nowa, zapominam o tym co było i idę przed siebie. Wszystko się zmieni. Złapałam za torbę i wyszłam z domu zakluczając go. Włożyłam słuchawki i włączyłam „All Night" Vampsów. Z uśmiechem ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam dokąd idę. Po prostu przed siebie, tam gdzie poniosą mnie nogi. Nagle znalazłam się koło Big Bena. Od razu złapałam za telefon i zaczęłam robić zdjęcia. Przeszłam koło London Eye, a potem obok Hyde Parku. Włuczyłam się tak bez jakiegokolwiek celu i robiłam zdjęcia wszystkiemu co mnie zainteresowało. W końcu postanowiłam pójść na Baker Street i zajrzeć do muzeum mojego męża Sherlocka Holmesa. Kiedy zwiedziłam już wszystko na co miałam ochotę, postanowiłam wrócić do domu, byłam głodna i zmęczona. Spojrzałam na zegarek była 16:38, a około 9:00 wyszłam żeby się przejść. Błądziłam wąskimi uliczkami, kiedy poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach i ciepły oddech na karku. Odwróciłam się i zobaczyłam Charliego.

-Wystraszyłeś mnie- powiedziałam wyciągając słuchawki z uszu.- Ty chyba naprawdę mnie śledzisz. Nie sądzisz, że to dosyć dziwne, że znów się spotykamy.

-Londyn to małe miasto- odparł, na co ja parsknęłam głośnym śmiechem.- Co tutaj porabiasz? Wiesz, to nie za ciekawa dzielnica.

-Mogłabym ciebie zapytać o to samo.

-Przechodziłem obok-odpowiedział obojętnie, po czym zmierzył wzrokiem każdy milimetr mojego ciała.- Wracasz do domu?

-Powiedzmy, chyba trochę się zgubiłam.

-Oh, wiesz, odprowadziłbym cię, ale nie chce mi się.

-Wiesz, nie oczekiwałam od ciebie tego żebyś się mną zajmował, tylko żebyś pokazał mi w którą stronę iść- odpowiedziałam i przewróciłam oczami.

Czemu oni są tacy irytujący?

-Nie wiem, radź sobie sama- powiedziała i przebiegł na drugą stroną ulicy.

-Czekaj- krzyknęłam za nim, ale chłopak totalnie mnie olał.- Cham.

-Też cię kocham- odkrzyknął i zniknął za zakrętem, zostawiając mnie zupełnie samą.

Byłam w czarnej dupie i to dosłownie. Włożyłam słuchawki z powrotem do uszu i wczułam się w melodię z nich płynącą. Włączyłam Mapę Googla, jedynego i prawdziwego przyjaciela, który nigdy mnie nie zostawi i zawsze pokaże gdzie mam iść. Bez większych problemów trafiłam do domu. Oczywiście, jak to ja musiałam coś pomieszać i poszłam na około. No, ale najważniejsze, że trafiłam nie? Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.

-Jestem- krzyknęłam.

-To cudownie, musimy się zbierać- krzyknęła moja mama wybiegając ze swojego pokoju w samej bieliźnie i szpilkach.

-Gdzie?

-Sąsiedzi zaprosili nas na kolację.

Czy ja wspominałam coś kiedyś o tym, że mojego humoru dzisiaj nic nie jest w stanie zepsuć? Zabawne, znów się myliłam.

***

Powiem tylko tyle, że statystyki bardzo poszły w dół, komentarzy  już praktycznie nie ma i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Nie wiem czy jest sens dalej ciągnąc to opowiadanie. Przepraszam.  Proszę zostawicie pod tym rozdziałem komentarz, jakikolwiek, może to być nawet głupia ".". Chce po prostu wiedzieć czy ktokolwiek to czyta. Tylko tyle...

Słowa:486

Love will connect us || BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz