Chapter 25

253 36 11
                                    


[3/5]

-Kornelia chodź tu na chwilę- krzyknęła moja rodzicielka, a ja zbiegłam do niej po schodach.

-Co?

-Na blacie w kuchni leżą pieniądze i lista zakupów. Kurwa, przepraszam, gdzie ja dałam moją torebkę?- mówiła szybko, podenerwowanym tonem.

-Mamo co się dzieje?- zapytałam kładąc kobiecie rękę na ramieniu.

-Muszę załatwić ostatnie sprawy w związku z domem, szkołą i powrotem twojego taty. Do tego mam za półgodziny spotkanie w sprawie pracy, a na ulicach straszne korki. Cholera, przecież ja nie zdążę! Gdzie jest ta jebana torebka?!

-Kiedy tato wraca?

-Nie wiem.

-Jak to nie wiesz?- zapytałam zdruzgotana.- Przecież miał wrócić za tydzień!

-Zadzwonił do mnie i powiedział, że mają jakieś problemy w firmie. Poza tym wszystkie loty na najbliższe dwa tygodnie zostały odwołane z powodu złej pogody.

-Świetnie- powiedziałam idąc w stronę schodów.- Sprawdź w kuchni, może tam zostawiłaś torbę.

-Mam! Dzięki!- krzyknęła, a ja weszłam do pokoju głośno trzaskając drzwiami.

Rzuciłam się na łóżko i zakryłam głowę poduszką. Znów to samo. Ma przyjechać, ale jednak będzie potem, a później chuj. Nikt nic nie wie, każdy ma problemy, a jego jak nie było tak nie ma. Mój stary naprawdę zaczyna mnie wkurzać. Zwlokłam się z wyra i ruszyłam do toalety. Rozczesałam włosy i związałam je w luźnego koka. Zbiegłam do kuchni, po drodze łapiąc za moją torebkę. Wzięłam pieniądze i listę zakupów. Wyszłam z domu zamykając go i ruszyłam w stronę pobliskiego sklepu. Moja mama w ogóle nie mówi po angielsku, więc pewnie dlatego to właśnie mi kazała iść do sklepu. Chyba będę musiała ją podszkolić, a to ja mam się zapisać na dodatkowy angielski. Prychnęłam pod nosem i włożyłam słuchawki do uszu. Myślałam, że muzyka jakoś mnie uspokoi, ale moja złość ani trochę nie odpuszczała. Mój ojciec znów mnie ochujał. W tym wszystkim najbardziej żal mi mamy, ona nadal go kocha, zapatrzona jest w niego jak w obrazek i nie zauważa jego wad. Chociaż on chyba naprawdę musi ją kochać. Przecież już dawno mógł nas wywalić, a zamiast tego wybudowała dla nas nowy dom. Może jemu naprawdę na nas zależy? Może teraz wreszcie będziemy prawdziwą rodziną, która jada wspólne śniadania, w weekendy chodzi na spacery. Naprawdę tego chciałam i choć za często tego nie mówię ja naprawdę za nim tęsknię. To w końcu mój tato. Co nie zmienia faktu, że zachowuje się jak egoistyczny dupek. Popchnęłam drzwi i weszłam do sklepu. Złapałam za koszyk i ruszyłam do alejki z owocami. Powrzucałam wszystkie zapisane rzeczy do koszyka i ruszyłam jeszcze po lody i słodycze, których bardzo mi brakuje. Podeszłam do kasy. Kasjerka obsłużyłam mnie, a ja wyszłam z marketu żegnając się z nią. Taszczyłam tak ze sobą trzy torby. To wszystko jest takie ciężkie. Jestem pewna, że nie dociągnę tego do domu. Nagle poczułam jak ktoś usiłuje wyrwać mi jedną z toreb.

-Co ty robisz?- zapytałam i spojrzałam w stronę "napastnika".- Leo?

-We własnej osobie- odpowiedział posyłając mi uśmiech.- Daj pomogę ci.

-Nie potrzebuję twojej zasranej pomocy!- krzyknęłam i wyrwałam torbę z rąk chłopaka.- Co, już ci minęła złość na mnie?!

-Ja nie byłem zły.

-Och, przestań gadać głupoty. Zachowałeś się strasznie chamsko w stosunku do mnie, wtedy gdy rozmawialiśmy z Charliem.

-Wiem. Ja przepraszam. Jestem kretynem. Nie powinienem był cię zmuszać do pocałunki i w ogóle, jeszcze potem się na ciebie obraziłem.

-Nic się nie stało- odpowiedziałam po chwili ciszy.- Wiesz, ja też przepraszam, niepotrzebnie na ciebie naskoczyłam. Po prostu... po prostu mam teraz trudny okres, wiele problemów na głowie i...

-Coś się stało?- spytał zaniepokojony.- Mogę ci jakoś pomóc.

-Nie, wiesz, to nerwy. Ta cała przeprowadzka, zmiana środowiska. Muszę się jeszcze przyzwyczaić do nowego języka, tego jak mówię i... Mam pewne problemy w domu i ze sobą, ale z tym muszę się już sama zmierzyć- wytłumaczyłam i posłałam mu smutny uśmiech.

-Cholera, to brzmi poważnie.

-Spokojnie, nie jest tak źle- odpowiedziałam i ruszyłam w stronę domu.

Nagle Leo wyrwał mi torby z rąk.

-Co robisz?- zapytałam zdziwiona.

-Księżniczki nie powinny się przemęczać- puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się w duchu.

Księżniczka. Jak to pięknie brzmi w jego ustach.

***

Piszcie mi czy wolicie takie krótkie rozdziały, czy może jednak dłuższe.

10 gwiazdek 5 komentarzy i lecimy  z kolejnym

Słowa: 673

Love will connect us || BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz