Chapter 2

677 31 1
                                    

Muzyka najprawdopodobniej grała całą noc. Dziwę się, że sąsiedzi nie zadzwonili na policję. Obudziłam się nad ranem, a z głośników leciała piosenka ,, Hopeful" oczywiście BaM. Spojrzałam na zegarek. Była 13:27. Trochę sobie pospałam. Usłyszałam burczenie w brzuchu, postanowiłam zrobić sobie śniadanie. Wyszłam z pokoju i moje zdziwienie było niemałe kiedy zobaczyłam moich rodziców siedzących razem przy kawie z kawałkiem ciastka. Tato trzymał w swoich rękach dłoń mamy, wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Ojca nie widziałam od pół roku, ale wyglądał dokładnie tak jak go zapamiętałam. Czarne, nieułożone włosy i okulary w tym samym kolorze, ciągle zsuwające mu się na czubek nosa. Mocno zarysowana szczęka, malinowe usta i delikatny jednodniowy zarost. Ubrany był w przetarte jeansy i białą koszulę, na którą założony miał czerwony sweter. Nie wyglądał jak typowy biznesmen ani człowiek, który potrafi wyjechać na 6 miesięcy i zadzwonić tylko raz do swojej rodziny. To niesamowite jak pozory mogą mylić. Usłyszałam perlisty śmiech mojej mamy i uśmiechającego się tatę, nagle cała moja złość minęła. Jednak kiedy chciał to potrafił zachować się jak prawdziwa głowa rodziny.

-Cześć –powiedziałam, starałam się udawać obrażoną.

-Cześć słonko- odpowiedział mężczyzna i ucałował mnie w policzek po czym przytulił mocno do siebie.- Przepraszam- wyszeptał wprost do mojego ucha.

To było to na co czekałam dwa lat. Na głupie przepraszam z jego strony.

Zrobiłam sobie sałatkę i herbatę na śniadanie, po czym przyłączyłam się do rodziców.

-Mogę o coś zapytać?

-O co tylko chcesz- powiedziała mama z uśmiechem.

-Kiedy wyjeżdżamy. Chodzi mi o dokładną datę.

-W piątek 22 marca, a co?- odpowiedział tato.

-Nie, nic, tak tylko pytam.

Przez resztę dnia nadrabialiśmy stracony czas dobrze się przy tym bawiąc.

***

Kolejny nudny dzień w szkole. Opowiedziałam Klaudii o wszystkim co działo się w weekend. Ona jedyna wiedziała jak wyglądała moja rodzina.

-No to nie źle- podsumowała.

-Cieszę się, że wrócił. Jest jakoś tak lepiej- powiedziałam.

-Czego słuchasz?- zapytała dziewczyna, spoglądając na słuchawki w moich uszach.

Brawo, ładna zmiana tematu.

-Peple call me crazy...- zaczęłam śpiewać.

-Crazy for you baby- dokończyła Klaudia.

Resztę przerwy spędziłyśmy na śpiewaniu. Ludzie przechodzili i dziwnie się na nas patrzyli. Tak szczerze to miałyśmy na to wywalone. Zadzwonił dzwonek.

-Właśnie-zaczęłam.- Kiedy jest dokładnie ten koncert?

-22 marca- odpowiedziała dziewczyna siadając w ławce.

-Kurde- powiedziałam.- 22 wyjeżdżam.

-Pogadaj z rodzicami. Skoro wszystko się dobrze układa to może pojedziecie dzień później.

-Masz rację.

Usiadłam w ławce i zaczęłam odliczać minuty do końca lekcji.

***

-Już jestem- zawołałam z progu i zdjęłam moją czarną bomberkę.

Podeszłam do mamy i pocałowałam ja w policzek na powitanie, tak jak miałyśmy to w zwyczaju robić.

-Hej- odpowiedziała.

-Nie moglibyśmy polecieć 23?- zapytałam prosto z mostu.

-Lot już jest zabukowany, a czemu pytasz?

-Nie ważne. Pogadam jeszcze z tatą. No, właśnie, gdzie on jest?- zapytałam.

-Wyjechał do pracy. Wraca za dwa miesiące- powiedziała zmartwiona mama.

-Aha- odpowiedziałam tylko i wybuchłam śmiechem.

Mama posłała mi zdezorientowane spojrzenie. Bawiła mnie moja głupota. Śmiałam się tak, że aż łzy spływały mi po policzkach. Jak ja mogłam być tak głupia? Wierzyłam, że on się zmienił, że zaczęło mu na nas zależeć. Moją mamę mogę jeszcze wytłumaczyć tym, że jest zaślepiona miłością do niego, ale ja? Przecież mnie nic nie łączy z tym człowiekiem, nigdy nie łączyło i nie będzie łączyć. A jednak dałam się nabrać. Zachowałam się jak małe dziecko, które dostało wreszcie długo wyczekiwaną zabawkę. Postanowiłam pójść do siebie do pokoju. Odrobiłam lekcje i pouczyłam się do kartkówek i sprawdzianów. Moja mama położyła się spać, a ja odgrzałam sobie obiad. Skończyłam posiłek i rzuciłam się na łóżko. Włączyła muzykę moje ulubionego zespołu. Przejrzałam social media i chwilę popisałam z Klaudią. Była 19:48. Spakowałam się do szkoły i poszłam wziąć prysznic. W ciało wtarłam malinowy żel pod prysznic, a na włosy nałożyłam odżywkę. Przebrałam się w piżamę i umyłam zęby. Położyłam się. Była dopiero 20:02. Moją uwagę przykuła mała, żółta karteczka na moim biurku. Postanowiłam sprawdzić co to. Było to hasło i numer konta bankowego mojego ,"ojca". Postanowiła to wykorzystać. Jako, że mama już jakiś czas temu założyła mi konto w banku , przelałam sobie na nie dwa tysiące z konta ojca. Nie zrobiło mi się go w żaden sposób żal. Karteczkę porwałam i jej strzępki wrzuciłam do małego, białego kosza na śmieci, który leżał pod biurkiem. Zamówiłam dwa bilety meet&greet na koncert Bars&Melody. Okazały się one bardzo tanie. Była przygotowana na sumę powyżej tysiąca złotych, a za oba zapłaciłam nie całe sześćset. Spojrzałam na zegarek. Była 21:21. Postanowiłam się położyć.

***

Hej!

Rozdział trochę krótszy, ale mam nadzieję, że nie jest najgorszy.

Daj 🌟 jeśli się podobało

Love will connect us || BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz