Chapter 16

363 23 4
                                    

-Kochanie, wstawaj- usłyszałam delikatny, ciepły głos mojej mamy tuż nad swoim uchem.- Zaraz się spóźnisz do szkoły.

-Jeszcze chwilkę- powiedziałam zaspana i opatuliłam się bardziej kołdrą. – Która godzina?

-7:00.

Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i wbiegłam do łazienki, gdzie zaczęłam myć zęby. Ze szczoteczką w ustach wróciłam do pokoju i wyjęłam pierwsze lepsze spodnie i koszulkę. Moja mam stała i cisnęła ze mnie bekę.

-A ty nie śpieszysz się do pracy?- zapytałam opluwając się pastą.

-No tak, rzeczywiście- odpowiedziała kobieta poważnym tonem i wyszła z mojego pokoju po czym zaczęła się śmiać tak głośno, że pewnie było ją słychać trzy piętra niżej.

Przewróciłam oczami i szybko wróciłam do swojego biurka. Powkładałam wszystkie książki do plecaka. Dlaczego ja zawszę muszę się pakować rano? Na ostatnią chwilę. Ah, no tak, wieczorne pakowanie wprowadza mnie w stan depresyjny. Wbiegłam z powrotem do łazienki gdzie skończyłam myć zęby, przebrałam się i delikatnie podkreśliłam rzęsy. Na pewno nie zdążyłbym się całkowicie pomalować, ale na szczęście moja cera jest pozbawiona trądziku, tylko czasami wyskoczą mi jakieś pojedyncze pryszcze. Praktycznie nie muszę się malować, ale lubię to. Złapałam za plecak i zbiegłam do kuchni skąd porwałam dwa jabłku. Jedno schowałam do plecaka, a drugie trzymałam w ręce. Szybko założyłam buty i zarzuciłam bluzę na plecy, po czym jedząc owoc biegłam na autobus. Niby miałam tylko dwa przystanki do przejechania, ale jestem jednak leniwym człowiekiem, poza tym tak jest szybciej. Akurat kiedy dobiegłam do przystanku autobus przyjechał, więc cała zasapana wsiadłam do środka. Oczywiście jak to ja nigdy nie mam biletu, bo niby po co? Nie, tak szczerze, po prostu za każdym razem albo zapomnę go skasować, albo go po prostu najzwyczajniej w świecie nie kupię. Na szczęście kanar jeszcze nigdy mnie nie złapał. Jakieś pięć minut później wyszłam z pojazdu. Wyrzuciłam ogryzek do śmieci i szybkim tempem ruszyłam w stronę szkoły, miałam jeszcze siedem minut do rozpoczęcia lekcji, a pierwszą miałam matmę, więc wolałam się nie spóźnić. Oczywiście jak to ja z moim szczęściem musiałam trafić na czerwone i stać na nim przez dwa lata. Równo z dzwonkiem wbiegłam do szkoły. Szybko ruszyłam do szafki przebrałam swoją bluzę na bluzę od mundurka. Zbiegłam po schodach i w ostatniej chwili wbiegłam do klasy. Zajęłam swoje miejsce koło Ani, a za mną usiadła Klaudia i Ala.

-Dziewczyny- odwróciłam się do koleżanek z tyłu.- Chcecie mi się pomóc pakować? Za dwa tygodnie wyjeżdżam, a jestem jeszcze totalnie nie gotowa. Poza tym mam sporo ciuchów, które mogę wam oddać jak chcecie. Wszystkiego ze sobą nie wezmę.

-Pewnie- odpowiedziała wyraźnie poekscytowana Ala.

-Kiedy?- zapytała Klaudia.

-Jestem- odkrzyknęłam słysząc jak nauczycielka wyczytuje moje imię.- Dzisiaj, mamy piątek, więc raczej każdemu odpowiada.

Dziewczyny pokiwały głową, a ja odwróciłam się z powrotem do Ani i zapytałam ją o to samo.

Pod koniec lekcji, okazało się, że połowa żeńskiej części klasy idzie pomóc mi się pakować. W sumie to nie miałam nic przeciwko temu. Naprawdę będę tęsknić za tymi ludźmi, więc spędzenie z nimi jak najwięcej czasu jest dla mnie najważniejsze. Kiedy pierwsza lekcja dobiegła końca niemal piszczałam ze szczęścia, definitywnie nie lubię matmy, pomimo, że całkiem dobrze mi idzie. Ogóle mam dobre oceny. Spakowałam książki i jako jedna z pierwszych wyszłam z klasy.

-Kornelia- usłyszałam męski głos za swoimi plecami.- Słyszałem, że wyjeżdżasz.

-Tak- odpowiedziałam i podeszłam bliżej grupy chłopców.

Love will connect us || BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz