Chapter 40

172 13 6
                                    


-Czekaj, czekaj, czekaj, jeszcze są takie pomarańczowe- powiedział podekscytowany blondyn.

Kciukiem nacisnął na ikonkę kolejnej pary butów, którą mi dzisiaj pokazywał. Naprawdę z Lenehanem to gorzej niż z laską.

-Są spoko- odpowiedziałam znudzona.- Muszę iść.

-Stój- jego ton głosu był tak złowrogi jakby co najmniej rozmawiał z mordercą swojej matki.

Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Czułam się dosyć niekomfortowo, wszyscy przechodzący koło nas ludzie, patrzyli to z zaciekawieniem, to z irytacją w naszą stronę, a mi naprawdę to przeszkadzało. Tak, Charlie może nie zwróciła na to większej uwagi, szczerz mówiąc, on w ogóle nie zwracał no to uwagi, był zbyt zapatrzony w swój telefon. No więc nie pozostało mi nic więcej jak dalsze tkwienie w jego ramionach i modlenie się do niebios o ratunek. Nie miałam ochoty spędzenia kolejnych dziesięciu minut na przeglądaniu ciuszków od Gucciego. Tą przerwę o wiele bardziej wolałam przeznaczyć na jedzenie, tym bardziej, że przez ostatnie dni moje posiłki ograniczały się do najmniejszej ilości, albo kończyły się na kromce suchego chleba. Oparłam głowę o tors chłopaka i spojrzałam w jego niebieskie oczy.

-Weź te białe-odparłam zrezygnowana.

-Znalazłem jeszcze jedne...

Jęknęłam z niezadowoleniem i przewróciłam oczami.

Błagam, niech ktoś mnie uratuje...

Nagle przede mną jak z pod ziemi wyrosła jakaś nie wysoka, czarnowłosa dziewczyna. Przyjrzała się nam z zaciekawieniem. Może wytłumaczę w jakiej sytuacji się znajdowałam. Charlie opierał się o szafki, wolną ręką objął mnie w talii, tak więc zostałam przygwożdżona do jego klatki bez jakiejkolwiek możliwości ucieczki. Do tego jeszcze opierał się łokciem o moje ramię, nie żeby mi to przeszkadzało, czy coś, ale nie było mi zbyt wygodnie.

-Cześć- odezwała się w końcu.- Ty jesteś Kornelia, prawda?

-Tak!- krzyknęłam i wyrwałam się z objęć blondyna, dzięki ci boże.- Tak, to ja!

Totalnie nie obchodziło mnie, że pewnie wzięła mnie za jakąś niezrównoważoną psychicznie. Najważniejsze było wyrwać się od tego nawiedzonego, na punkcie butów i ubrań, mężczyzny, a ta nieznana mi, czarnowłosa istota była moim światełkiem w tunelu.

-Jestem Madzia- podała mi rękę, a ja uścisnęłam ją delikatnie.- Miałam cię oprowadzić po szkole jako przewodnicząca, bo z tego co mi wiadomo, nie pochodzisz z Anglii.

-Tak, nie jestem stąd- odparłam i złapałam czarnowłosą pod ramię.

-Okej, skoro już się przedstawiłam to teraz pokażę ci parę ważnych miejsc w naszej szkole, o których nauczyciele nie mają pojęcia i lepiej żeby nie mieli- mrugnęłam do mnie porozumiewawczo, a ja posłałam jej delikatny uśmiech.- Potem przejdziemy do tych mniej ważnych.

Zaczęła mnie prowadzić w stronę drzwi wyjściowych. Poczułam jak mój telefon wibruje, więc wyjęłam go z kieszeni spodni i odblokowałam. W powiadomieniach wyświetliło mi się, że mam jedną nieodczytaną wiadomość. Byłam ciekawa kto nęka mnie w czasie gdy jestem w szkole, więc od razu kliknęłam w ikonkę z kopertą.

Ceejay Lenehan 🙈:

Wiesz że jeszcze z tobą nie skończyłem?

Me:

Ah tak

Ceejay Lenehan :

Znajdę cie

Ceejay Lenehan :

Love will connect us || BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz