»Chapter-10«

7.5K 407 8
                                    

Jeszcze raz rozglądam  się w okół własnej osi badając ciemny teren. Szanse, że kogoś w ogóle zobaczę są bardzo marne, ale mam jedynie nadzieję, że jeśli już tak będzie i ujrzę Zayna to przynajmniej będę mogła krzyczeć o pomoc. Jestem pod murem zamku więc jest szansa, że ktoś mnie usłyszy.

wzdycham z ulgą przyjmując fakt, że nie ma Zayna. Nie słyszę żadnych podejrzanych dźwięków, więc z lekkim westchnieniem  wchodzę na plac zamku. Kiedy wchodzę do zamku, strażnicy jak zwykle śpią, więc  nie będę miała żadnych nieprzyjemności ze strony ojca. Czuję się bezpieczna dopiero, gdy padam na łóżko w moim pokoju.

To co stało się dzisiaj było okropne.

                                                                                      *  *  * 

< Następny dzień >

Jeszcze zaspana schodzę na śniadanie.

- Dzień dobry - witam się z tatą siedzącym przy stole. 

- Dzień dobry - mówi. Spoglądam na niego ze zmarszczką między brwiami.

- Co się stało? - pytam i  siadam na przeciw niego. Nakładam sałatkę na talerz i zaczynam jeść. 

- Panie - do kuchni wchodzi strażnik. Tato od razu wstaje na równe nogi. Zdezorientowana spoglądam na nich. 

- Co z nim? 

- Nie wiadomo czy przeżyje. Stracił dużo krwi, a rany kute są bardzo mocne. Uszkodzona jest wątroba.

- Dziękuję, chodźmy do niego.

- Do kogo? - pytam zdezorientowana.

Dlaczego mam dziwne przeczucie, że to Zayn zrobił coś Harremu?

- Bello, nie musisz tego wiedzieć. Dla twojego dobra. - mówi tata i  już chce wychodzić, ale go zatrzymuję.

- Chcę jechać z tobą.

- Nie. Jesteś za młoda by na to patrzeć. 

- Na co patrzeć? Nigdy mi nic nie mówisz, mam skończone 18 lat, za niedługo przejmuję panowanie, a ty mi teraz mówisz, że jestem za młoda? - wiem, że dba o moje dobro i nie chce bym przedwcześnie coś widziała, albo podjęła pochopne decyzje. Ale muszę wiedzie co się stało. Jeśli okaże się, że to Harry, muszę powiedzieć że Zayn grasuje po tej stronie. Muszą go złapać i po kłopocie. - Muszę z tobą jechać.

- Nie. Nie musisz. Idź i dokończ śniadanie. 

- Nie. Tato proszę. - błagam. 

                                                                                          *  *  *

Znajdujemy się w szpitalu. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Ściany pomalowane są na charakterystyczny zielony kolor. Tato karze mi bym chwilkę poczekała na niego, więc siadam na krześle w poczekalni. By się nie nudzić wyjmuję pamiętnik babci i czytam. 

Dzięki Bogu wyszłam cało z choroby. Jestem teraz tak szczęśliwa, że chce mi się skakać. W końcu mogę wrócić do domu i opiekować się  moją córką. 

Przewracam kartkę na następną stronę.

Pamiętam mamo jak ostrzegałaś mnie bym się z nim  nie spotykała. Nie posłuchałam cię i wyszło mi to na dobre, ale i też na złe. Kocham go i nie myślę nawet bez niego żyć, ale jest coś co mną bardzo wstrząsnęło. Demony ratują czyjeś życie, ale zarazem komuś innemu  odbierają. To co widziałam nie da się opisać.

Ciekawe co widziała? Przysiada się do mnie siostra mojego taty Minewra. 

- Cześć - mówi i mnie przytula. 

- Hej - odpowiadam cicho. Co prawda mieszka razem z nami w zamku ale rzadko ją widuję. - Wiesz może co się stało? - pytam ją i chowam pamiętnik babci do torebki.

- Nie. Niestety nic. A gdzie twój tato?

- Nie wiem. Gdzieś poszedł i jeszcze go nie ma. 

- I niech zgadnę. Kazał ci czekać?

- Tak. - lekko się uśmiechamy.

- Ładny mężczyzna cię uratował. - mówi po chwili. Marszczę brwi.

- Kiedy?

- Wtedy jak spadłaś do wody. Swoją drogą mogłabyś być bardziej ostrożniejsza. Mogłaś się zabić. -robi się poważna.

- Wiem, przepraszam. - nagle świta mi jedna myśl. - Kto mnie uratował?

- Nie mam pojęcia. Nikt go nie zna, być może to ktoś z mieszkańców. - wzrusza ramionami.

Nagle tata pojawia się w  moim polu widzenia, a ja podbiegam do niego.

- Możesz w końcu mi powiedzieć kto został zaatakowany? - pytam rozdrażniona. Przełyka ślinę i prowadzi mnie do jednej z sal. Kiedy widzę kto leży na szpitalnym łóżku nogi się pode mną uginają. O mój Boże. 

Od razu do niego podchodzę. Jest tak zmasakrowany, że chce mi się płakać. Prawie całe ciało ma albo w bandażach, albo w gipsie. Spoglądam na jego brzuch. Jest czymś owinięty, a materiał nasiąknięty krwią. Coś mi mówi, że jeszcze parę minut temu jej nie było. Czym on sobie na to zasłużył? Przecież był zawsze dobry, miły, uczciwy, waleczny. A teraz leży w szpitalnym łóżku i nie wiadomo czy przeżyje.

Wycieram łzy z policzków i spoglądam na jego rękę. Nie jest zabandażowana i coś wydrapane jest na niej scyzorykiem. 

Boże jak on musiał cierpieć. 

Przechylam głowę w bok, by to odczytać.  Momentalnie blednę, a serce zatrzymuje się. Na jego ręce napisane jest : Z A Y N            

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz