Nadal nie wierząc, że to robię, udaję się razem z Harrym na środek sali. Na wprost nas stoi kapłan, którego już się boję. Ma niemiły wyraz twarzy. U mnie w zamku, kapłani byli uśmiechnięci i szczęśliwi. Zawsze z chęcią nieśli pomoc. On chyba, nie jest do tego skory.
Nie ocenia się po pozorach - przypomina moja podświadomość.
Wzdycham i zerkam na zgromadzonych, szukając wzrokiem Zayna i Ordinosa. Gdzie oni są? Przecież mieli być. Miałam nadzieję, że Zayn mnie uratuje. Nadzieja matką głupich.
Po chwili panuje grobowa cisza i słychać tylko głos kapłana.
Nie mogę uwierzyć, że tu stoję. Co ja w ogóle chcę zrobić? Być żoną Harrego?
Nagle rzeczywistość uderza we mnie jak tir. Blednę, a moje serce staje.
Nie mogę tego zrobić, nie mogę.
Robię krok do tyłu, ale Harry znając moje zamiary zwinnie oplata mnie ręką w talii.
Mój oddech przyśpiesza i nie mam żadnego pomysły by stąd uciec. Zgodzić się zostać żoną Harrego to jak pływać w basenie z rekinami.
Harry nachyla się w stronę mojego ucha.
- Nawet nie próbuj. Jest za dużo gości na twój cyrk maleńka. Na twoim miejscu zastanowiłbym się dwa razy zanim zrobił - szepcze, a ja się wzdrygam. Czy można mieć tyle jadu w kilku zdaniach? Tak i wypowiedź Harrego, aż tym ociekała.
Prostuje się do normalnej pozycji, ale nadal spogląda na mnie.
- Kto by pomyślał, że zostaniesz moją żoną. - mówi tak, że tylko my możemy to usłyszeć. Sama się temu dziwię. Robię to dla Zayna i Ordinosa.
Spoglądam na Harrego i wyobrażam sobie, ile on mógł zabić osób. Coś mi mówi, że bardzo dużo. Nagle sala staje się pusta i wszędzie jest krew. Kapłan trzyma w rękach poplamioną w dłoniach książkę, a koszula Harrego zmienia odcień na czerwony.
Marszczę brwi. Co jest grane?
Spoglądam na moją suknię i z szokiem stwierdzam, że wszędzie są plamy czerwonej cieczy.
Przełykam ślinę i zaczynam panikować. Już mam uciekać kiedy ktoś łapie mnie za dłoń.
- Bella, co ci się dzieje? - szepcze Harry spoglądając na mnie i nagle wszystko wraca do rzeczywistości. Przecieram oczy i się rozglądam. Wszystko jest na swoim miejscu, bez krwi.
Oddycham z ulgą i lekko przecieram oczy. Próbuję wyrównać oddech, ale słabo mi to wychodzi.
Pozostawiam pytanie Harrego bez odpowiedzi i spoglądam na kapłana. Dociera do mnie, że w ogóle go nie słuchałam, co mi się nigdy nie zdarzyło.
- Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński? - pyta.
- Chcemy - odpowiada Harry za nas oboje. Spoglądam na niego, ale on na mnie nie. Wpatrzony jest w pastora. Ja nie chcę!
- Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli aż do końca życia?
- Chcemy. - Harry znowu mnie wyprzedza. Spoglądam na niego z szokiem i lękiem. Ja naprawdę będę jego żoną. O mój Boże.
- Czy chcecie z miłością przyjąć i wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
- Ja ni...
- Chcemy - przerywa mi Harry i rzuca piorunujące spojrzenie.
Mój oddech przyśpiesza, a moje nogi robią się jak z waty kiedy niosą nam obrączki. Czuję się jak wtedy na zamku z Lancelotem. Jest mi słabo tyle, że gorset mnie nie ciśnie. Przed oczami formują się małe plamki i gdziekolwiek nie odbiegnę wzrokiem, one podążają za nim.
Harry bierze obrączkę i sięga po moją dłoń, na co się spinam.
Nie znam się dobrze na ślubach, ale chyba najpierw powinna być przysięga.
On nigdy nie będzie ci wierny - przypomina moja podświadomość.
- Bello przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię wszystkich Bogów. - mówi i zakłada mi obrączkę na palec.
Oddech staje mi w gardle i nie mogę nic powiedzieć. Czuję się jak sparaliżowana. Nie wezmę tej obrączki i nie założę mu na palec. Nigdy.
Świat zaczyna wirować, a ból głowy staje się nie do zniesienia. Moje oczy zasłania ciemność i tracę grunt pod nogami.
* * *
-Ty wredna suko. - łapie mnie za włosy i ciągnie do góry tak abym na niego spojrzała. Piszczę cicho bo to sprawia mi ból. - Zamknij się. Chyba chcesz jeszcze pożyć, no nie? - zaczynam szarpać się, ale przyciska nóż do mojej szyi, przez co zaprzestaję swoim ruchom.
- Czego chcesz? - udaje mi się wyszeptać. Wiedziałam, że to zajście na pewno będzie za mną kroczyć.
-Ooooooo , jak milutko. A ponoć anioły są dobrze wychowane. - mimo wszystko jeszcze raz chcę się wyrwać, chociaż sięgnąć srebrnej tacy leżącej obok nas na stoliku. Jęczę niezamierzenie kiedy jeszcze bardziej oplata moją talię ręką, skutecznie przy sobie trzymając.
- Duszę się - chlipie. Marszczy brwi a jego uścisk dopiero po chwili maleje. Spogląda na moje piersi. W myślach przewracam oczami. Mam duże piersi a ten gorset jeszcze je powiększa.
- Komuś tu ciasno - uśmiecha się chytrze. Po chwili wraca do swojej kamiennej twarzy i bardziej przyciska ostrze do mojej szyi, jednocześnie ją raniąc.
Boże zlituj się nade mną.
Jeśli jeszcze mnie czymś zaskoczy, albo przestraszy - zemdleję. To jest bardziej niż pewne.
- Nieładnie jest się mieszać w nieswoje sprawy - nawiązuje do tego zajścia na łące - Jeszcze nie wiesz komu pomogłaś. Więc ja pomogę tobie ale w inny sposób...
- Bella. Obudź się. - ktoś mną potrząsa, ale nie mam siły by podnieść powieki. Jestem za bardzo zmęczona.
* * *
- Dzisiaj może się jeszcze nie obudzić. Trzeba być cierpliwym. Skutki uderzenia mogłyby być gorsze. - tłumaczy ktoś. Nie znam tego głosu.
Uderzyłam się w coś? Aaa, wtedy jak zemdlałam na ślubie... W duchu błagam by to był tylko sen i nic takiego nie miało zajścia.
Słyszę jak drzwi się otwierają.
- Gdzie Zayn i Ordinos? - pyta jeszcze inny głos.
- Wypuściłem ich już trzy dni temu. - stwierdza Harry i czuję jak smyra mnie po nadgarstku. Chcę cofnąć rękę, ale nie mogę.
- Jak to wypuściłeś? - nie dowierza mężczyzna
- Normalnie. Powiedziałem im, że jeśli Bella będzie moją żoną, wypuszczę ich.
- I tak po prostu to zrobiłeś?
- No.
- Przecież Zayn chciał odzyskać Belle. Nie mógł tak po prostu sobie pójść.
- Z naciskiem na ''chciał'. Ona już go w ogóle nie interesuje. Ponoć za tydzień ma się zaręczać.
Och.
CZYTASZ
Broken the law-My black angel➡ ZM✅
Fanfiction- Tak nie wolno! - mówi rozum. - A ja go kocham. - podpowiada serce. I kogo słuchać? Kto zwycięży w tej walce? 1 in Tajemnica/Thriller 10.09.2015