Kiedy się ściemnia. Potajemnie wymykam się z zamku i udaję się do szpitala. Lustruję wzrokiem otoczenie, czy nie ma tu Minewry, albo co najgorsze ojca.
- Hej - mówię do Lancelota, kiedy wchodzę do jego sali. Od razu siadam na krześle obok jego łóżka.
- Hej - uśmiecha się - Cieszę się, że przyszłaś.
- Jak się czujesz? - pytam i mam nadzieję, że dobrze.
- Teraz, gdy przyszłaś? Dużo lepiej. - posyłam mu lekki uśmiech.
- A tak naprawdę?
- Dobrze. Boli trochę mniej, ale jednak boli.
- Wiesz, że jestem ci dozgonnie wdzięczna? Gdyby nie ty, nawet nie chcę myśleć co by się stało. Dziękuję ci.
- Nie ma za co dziękować. To zaszczyt.
- Nie, tak tylko pytam. Jestem Harry. - nie jest przyjemnie kiedy mierzy mnie wzrokiem. - To zaszczyt. Zostać uratowanym przez księżniczkę.
-Muszę już iść - mówię speszona i zaniepokojona.
Jest dziwny.
- Co cię trapi? - wyrywa mnie z zamyślenia.
Harry.- Nic Lancelocie, to błahostki. - kłamię. Coś często mi się to zdarza.
- Na pewno? Wyglądasz na zmartwioną.
- Bo tak jest. Martwię się o ciebie. - i też o Harrego.
- Niepotrzebnie. Dam radę, zobaczysz.
- Wiem - uśmiecham się do niego.
- Twój ojciec wie, że tutaj jesteś?
- Nie i przestań mówić jak Minewra. - cicho chichoczę.
- Po prostu martwi się o ciebie, tak jak i wszyscy.
- Wiem. Jestem wam za to bardzo wdzięczna, ale pewne sprawy powinnam sama rozwiązać.
- Masz jakieś problemy? - marszczy brwi.
Chłopie, nawet sobie sprawy nie zdajesz.
- Nie, tak tylko mówię. - znowu kłamię. Ten Zayn sprowadza mnie na złą drogę.
- Na pewno? - unosi jedną brew.
- Na pewno.
Spędzam jeszcze 15 minut z Lancelotem, a następnie udaję się do wyjścia ze szpitala. Robi się coraz ciemniej, a jak tato zobaczy, że mnie nie ma to... nawet nie chcę o tym myśleć. Jeszcze gorzej by było, gdybym spotkała Zayna. Na samą tę myśl przebiega mnie dreszcz. Biegł za tobą - te słowa Lancelota nie dają mi spokoju. Przecież go pocałowałam, tak? Wszystko miał być dobrze. Miał mnie puścić wolno, a Harrego uwolnić. Swoją drogą dlaczego ja się martwię o Harrego? Przecież on też jest demonem, w dodatku bratem Zayna. Okłamał mnie wiele razy.
Nagle jakieś dziecko zatrzymuje się przede mną.
- Hej. Jesteś Bella, tak? - pyta. To chłopiec, ma może 10 lat. Nie więcej. - To dla ciebie. - podaje mi jakąś kopertę.
- Do mnie? - dziwię się i rozpakowuję ją.
SPOTKAJ SIĘ ZE MNĄ
ZAYN.
Na samą wzmiankę o jego imieniu robi mi się gęsia skórka na całym ciele. Po co mam się z nim spotkać? W dodatku ściemnia się, a ja nie mam przyjemności być z nim sam na sam w nocy. W dzień też nie.
- Masz może przy sobie coś do pisania? - pytam to dziecko. Kiwa twierdząco głową i podaje mi długopis. Dziękuję mu i zaczynam pisać.
NIE. ODWAL SIĘ ODE MNIE
Zapakowuję kartkę z powrotem do koperty i podaję ją chłopcu. Ale coś mi tu nie gra.
- Skąd masz tą kopertę? - pytam go. No bo jak, Zayn normalnie podszedł do tego dziecka i podał mu list, a następnie kazał mi go dać? Bez sensu.
- Taki pan mi go dał - mówi pogodnie.
- A zauważyłeś w nim coś dziwnego?
- Nie, a powinienem ?
- Tak, a jak on wyglądał ?
- Był wysoki.
- A może coś jeszcze?
- Jest ciemno, dokładnie nie widziałem. - mówi. Nie będę już go męczyć. Wzdycham i mówię mu, że może już iść. Ten karze mi czekać i biegnie gdzieś w stronę pobliskiego ogrodu. Nie widzę, go przez dłuższą chwilę i już mam sobie iść, kiedy jednak się pojawia, ale idzie w inną stronę. Znika z pola mojego widzenia. Mam sobie iść? Może Zayn odpuścił. Odwracam się by iść drogą do zamku ale uderzam w coś twardego. Spoglądam w górę i widzę Zayna.
O mój Boże.
Moje serce bije z zawrotną szybkością.
- Czego chcesz? - pytam, ostrzej niż zamierzałam. On unosi brew i podchodzi do mnie.
- Widzę, że czujesz się pewniej na swoim terenie.
- Odczep się od mnie. W ogóle odczep się od tego świata. Jest dla nas, dla aniołów a nie dla demonów. Ulżyło ci kiedy prawie zabiłeś Lancelota? - słowa same wychodzą mi z ust. Jestem na niego wściekła.
- Prawie? - pyta i mruży oczy. O Boże. Za dużo gadam. - Chyba powinienem skończyć to co zacząłem - wymija mnie i kieruje się ścieżką do szpitala.
O nie, nie pozwolę na to.
Dotykam jego ramienia skutecznie go odwracając.
Nie mam pojęcia skąd u mnie tyle odwagi.
- Nie tkniesz go.
- A chcesz się założyć skarbie? - uśmiecha się ironicznie, całkiem odwracając w moją stronę. Bije od niego dziwna aura, bardzo nieprzyjemna. - Nie sądzę abyś zdołała mnie powstrzymać.
- Ja może nie, ale wojsko tak.
Uśmiecha się lekko, zbijając mnie z tropu.
- Osłabiasz mnie kobieto, naprawdę. - kręci głową szukając sobie po kieszeniach. Przełykam swoją dumę zakładając ręce na piersiach.
- Zapomnij o mnie - mówię, tak jak na przyszłą królowe przystało. - Tak będzie lepiej dla wszystkich.
Wyciąga z kieszeni papierosa i odpala go. Macham ręką czując nieprzyjemny zapach. Kaszlę na co jego kąciki ust drgają.
- Prędzej zapomnę jak się oddycha.
CZYTASZ
Broken the law-My black angel➡ ZM✅
Fanfiction- Tak nie wolno! - mówi rozum. - A ja go kocham. - podpowiada serce. I kogo słuchać? Kto zwycięży w tej walce? 1 in Tajemnica/Thriller 10.09.2015