Słyszę czyjeś kroki więc jak najszybciej, rzucając jeszcze ostatnie spojrzenie postaci, wracam na dziedziniec. Wszystko nadal jest pootwierane i nie widać żadnego strażnika. Wchodzę do zamku i pocieram zimne ramiona. Jak na tę porę roku jest tu stanowczo za chłodno. Nie wiem, czy zależy to od kontynentu, czy jak. U nas po Dobrej Stronie zawsze było ciepło. W ogóle nie miewaliśmy zimy. Czasami chciałam by i też tam spadł śnieg, tak dla odmiany. Niestety mogłam go podziwiać tylko na obrazkach w książkach.
Wzdycham i chwytam klamkę od drzwi do mojej sypialni. Zapominam, że je zamknięta, więc uderzam w nie jak idiotka, z myślą że są już otworzone.
Grzebię sobie potajemnie w staniku, by wyciągnąć klucz.
Nie ma go?
Marszczę brwi i dokładniej to robię.
Wzdycham i biję sobie z placka w czoło, za to, że pewnie zgubiłam go jak oglądałam plac zamku.
Wypuszczam ze świstem powietrze i obracam się na pięcie, by następnie szybko pobiec do wyjścia.
Kurde, mogłam bardziej pilnować tego durnego klucza, a nie podziwiać widoki. Modlę się tylko w duchu, by Zayn nie chciał iść do mojej sypialni. Zastałby wtedy Harrego i byłoby nieciekawie.
Kucam i przeszukuję palcami trawę by znaleźć zagubioną rzecz. Nic to nie daje, więc idę dalej szukać obok gargulców. Tutaj też nic nie ma, a mój wzrok kieruje się na drzewo, pod którym stała tajemnicza osoba.
Przełykam ślinę kiedy widzę jak strażnicy idą w moim kierunku. Z szybkością błyskawicy wracam do zamku, by mnie nie przyłapali.
Opieram się o ścianę i normuję oddech.
Świetnie, normalnie super. Ciekawe jak ja się teraz dostanę do mojego pokoju.
Wzdycham, ale świta mi jedna myśl.
Gosposia.
Udaję się do kuchni i od razu ją zauważam. Gotuje coś, odwrócona do mnie tyłem.
- Chciałam pani bardzo podziękować. - zaczynam, a ona aż się wzdryga, a następnie odwraca do mnie. Lekko się uśmiecha i normuje oddech. - Przepraszam, nie chciałam panią przestraszyć.
- Za co? - pyta i chwyta inną łyżkę, by pomieszać sałatkę.
- Za to, że wstawiła się pani dzisiaj za mnie. Nie wiem, co by się stało gdyby nie pani.
- Nie ma za co. - uśmiecha się do mnie. - Ale uważaj. - jej humor blednie. - Nie możesz cały czas zostać przyłapywana. Pan Zayn nigdy nie żartuje, mówiąc że komuś się coś stanie.
- Wiem i przepraszam za to, że to pani mogła ucierpieć. Mogłam być bardziej domyślna i tam nie iść. - ostatnie zdanie mówię do siebie ciszej, a ona posyła mi lekki uśmiech.
- Mów mi po imieniu. Charper. - posyła mi szeroki uśmiech, ale nagle jej danie zaczyna się przypalać. Zwinnie ściąga go z ogrzewania i stawia na specjalnym miejscu.
- Bella. - przedstawiam się z nikłym uśmiechem i słyszę jej chichot. Oczywiście, że zna moje imię, bo jakby inaczej?
Wzdycham przypominając sobie po co tak naprawdę tu przyszłam.
- Więc Charper. - zaczynam ostrożnie, a ona odwraca się w moją stronę. - Masz może zapasowy klucz do mojej sypialni?
- Tak mam. Przynieść ci?
- Tak, jakbyś mogła.
- Za chwilkę wracam. - wychodzi z kuchni, a ja wzdycham z ulgą. Może mi się upiecze.
CZYTASZ
Broken the law-My black angel➡ ZM✅
Fanfiction- Tak nie wolno! - mówi rozum. - A ja go kocham. - podpowiada serce. I kogo słuchać? Kto zwycięży w tej walce? 1 in Tajemnica/Thriller 10.09.2015