Krew odpływa mi z twarzy. Jak zabawiamy się? Spoglądam na niego z szeroko otwartymi oczami, a on się uśmiecha.
- Harry...
- Dzisiaj już wystarczająco dużo powiedziałaś. Teraz kolej na mój ruch. - mówi, po czym przerzuca mnie sobie przez ramię.
- Harry! - piszczę, a łzy same lecą mi z oczu. Nie, proszę nie. Nich nie zrobi tego co ja myślę. - Proszę puść mnie.
- Nie słoneczko. Najpierw muszę cię przelecieć, potem zabić, a na końcu mogę oddać cię twojemu ojcu. Czy wolisz do Zayna?
- Zostaw mnie!
- Nigdy. - widzę jak kieruje się do pokoju, w którym się obudziłam, a następnie rzuca mnie na łóżko. O mój Boże.....
- Harry.... - odsuwam się najdalej jak mogę. On łapie mnie za kostkę i przysuwa do siebie.
- Nie tak prędko. - szepcze chytrze nachylając się do mojej twarzy. Czuję jego gorący oddech odbijający się o moją skórę. Chciałabym mu przywalić, albo kopnąć go w czułe miejsce, ale z drugiej strony on może pobić mnie jeszcze bardziej.
- Sama się rozbierzesz, czy mam ci pomóc? - pyta, przesuwając dłońmi po moich udach. Przełykam ślinę.
- Harry proszę cię, puść mnie. Co ja ci takiego zrobiłam, co? - pytam i nie mogę pohamować łez.
- Ty nic, ale Zayn tak. - jego wzrok ląduję za mną. Na co się patrzy? Też się oglądam i widzę kopertę. O nie.....Nie schowałam jej?!
- Widzę, że ktoś tu pcha nosa w nieswoje sprawy. - stwierdza i sięga po list, a następnie chowa go do tylnej kieszeni. Popycha mnie tak, że teraz leżę na łóżku, a następnie zawisa nade mną.
- Wolisz jak robi się to powoli, czy może szybko, co? - na jego pytanie mam mdłości.
Milczę.
- Odpowiadaj! - żąda i uderza mnie w twarz. Znowu. Łapię się za piekące miejsce, a łzy same już od dłuższego czasu lecą mi po policzkach. Widząc mój brak odpowiedzi rozpina moje spodnie i ściąga je. O mój Boże... Pochyla się i zaczyna całować wnętrze moich ud. Oddech mi przyśpiesza i mam ochotę wyrwać się z jego objęć i uciec gdzie pieprz rośnie. Drżę kiedy językiem przejeżdża po tasiemce moich majtek. Próbuję zacisnąć uda, ale on mi to uniemożliwia.
- Ściągaj bluzkę. - nakazuje, a ja się nie ruszam. Strach mnie paraliżuje. Wzdycha zirytowany i sam rozrywa moją koszulkę. Próbuję jakoś się zasłonić, ale odciąga moje ręce dość brutalnie. Mogę stwierdzić, że zostaną mi po tym ogromne siniaki.
- Radzę ci się nie opierać bo będzie boleć jeszcze mocniej. - zauważa. Pochyla się nade mną, patrząc prosto w oczy. Jego dłoń z moich piersi wędruje pod moją bieliznę. Szybko zaciskam uda. Nie.
- Gdybym był chujem już dawno bym cię zgwałcił, ale jednak widzisz - wpycha we mnie jeden palec na co piszczę - Wolę popatrzeć jak wijesz się na grze wstępnej. Ponoć im ona dłuższa tym mocniejszy będziesz miała orgazm. - jego palec zaczyna się poruszać. Zaciskam powieki by nie płakać. Zawsze chciałam mieć swój pierwszy raz wyjątkowy, a tak leżę pod moim porywaczem wijąc się z bólu. Piszczę kiedy wpycha we mnie dwa palce. Do cholery jasnej jestem dziewicą!
- Harry... ry...ry... pro.... roszę zosta ...aw mn.....mnię - chlipię kiedy czuję narastający ból.
- Nie bądź - jego wypowiedź przerywa pukanie do drzwi. Drętwieję.
- Czego kurwa?! - krzyczy, a ja próbuję się spod niego jakoś wydostać. Na marne.
- Panie, Ordonis już przyjechał. - słyszymy głos zza drzwi. Harry spogląda na mnie i marszczy brwi.
- Powiedz niech poczeka w sali głównej - nakazuje.
- Dobrze, panie - po tych słowach słyszymy kroki oddalającego się mężczyzny. Harry przez chwilę przygląda mi się jakby został zamrożony.
- Musisz się ubrać - stwierdza i wyciąga ze mnie palce. Nie da się opisać mojego szczęścia. Normalnie mam ochotę skakać dlatego, że mnie zostawi.
- W tej szafie są suknie. - wskazuje głową - Wybierz jakąś i przebierz się w nią. Zrozumiano? - pyta o wiele łagodniej. On ma wahania nastroju jak baba w ciąży. Kiwam twierdząco głową i siadam. Dopiero teraz przypomina mi się, że jestem prawie naga. Kątem oka widzę jak Harry oblizuje palce. Marszczę brwi. Nie... to chyba nie jest to co myślę.
- Wyśmienicie smakujesz. - potwierdza moje przypuszczenia. Mam ochotę zwymiotować. Pomimo ukłucia wstydu, wstaję i udaję się do tej szafy. Czuję na sobie jego wzrok. Normalnie jakby wypalał mi dziurę. Przełykam swoją dumę i wybieram fioletową suknię. Jest długa, z odkrywanymi plecami. Myślę, że nie będzie miała dużego dekoltu.
- Gdzie jest łazienka? - pytam jak gdyby nigdy nic. Widzę jak lustruje mnie wzrokiem z uśmiechem.
- Tam - wskazuje na drzwi obok mnie. - Ale wiesz, możesz przebierać się tu.
- Nie, dzięki - szybkim krokiem wchodzę do pomieszczenia
* * *
- Bella, rusz się. - słyszę głos Harrego zza drzwi. Siedzę w łazience dobre paręnaście minut, o mało co nie płacząc.
Nie chcę być tu, z nim.
- Dłużej nie moż... ou - przerywa z uśmiechem, kiedy wychodzę do niego.
- Przestań - besztam go. Mi tam wcale nie jest do śmiechu. - Dlaczego kazałeś mi tak się ubrać?
- Bo mamy gościa. Chodź - chwyta moją dłoń i wychodzimy z pokoju. Jego dotyk na mojej skórze pali. Chciałabym odrzucić jego rękę, ale nie mogę.
Po dłuższej chwili moim oczom ukazuje się mężczyzna po 40. Siedzi na krześle, a obok niego jacyś mężczyźni.
- Harry - wita mężczyzna i podchodzi do niego.
- Ordonis - wymieniają uścisk dłoni. Wzrok tego Ordonisa kieruje się na mnie, a ja sztywnieję. To on! To on napadł na państwo mojego ojca. Mimowolnie robię krok do tyłu, przypominając sobie, że chciał mnie porwać.
- Piękna Bella - mówi zdumiony. - Jak to zrobiłeś, co? Jak sprowadziłeś ją tutaj? - pyta Harrego. Ten lekko się uśmiecha.
- Urok osobisty.
- Chyba raczej nie. - te słowa wydostają się z moich ust nie kontaktując się z moim mózgiem. Harry rzuca mi spojrzenie pełne grozy, a Ordonis zaczyna się śmiać. Zdezorientowana spoglądam na niego.
- Ile chcesz za nią?- pyta Harrego, a ja zamieram kiedy rozumiem o co mu chodzi.
CZYTASZ
Broken the law-My black angel➡ ZM✅
Fanfiction- Tak nie wolno! - mówi rozum. - A ja go kocham. - podpowiada serce. I kogo słuchać? Kto zwycięży w tej walce? 1 in Tajemnica/Thriller 10.09.2015