»Chapter-83«

4.6K 270 13
                                    

- Skąd je masz? - pyta po chwili wkładając powieki do szkatułki. Zamyka ją i przysuwa w moją stronę. - Złotko radzę ci jak najszybciej się tego pozbyć. To przynosi nieszczęście.

- Naprawdę? - i pomyśleć, że dotykałam... powiek? Poprawka : poobcinanych powiek. Nawet nie wiem czyje są. Reginy czy może Irmin? A może kogoś znacznie innego? Rozsądek podpowiada mi, że to musiała być któraś z nich, bo był w szkatułce pierścionek zaręczynowy. To dość dziwne że znikną.

 Otworzyłam szkatułkę, wypadł mi pierścionek, pojawiła się Irmin, więc może to ona go zabrała? Przychodzi tylko gdy naruszam jej własność? Byłam taka głupia zaglądając do pudełeczka. Krzywię się lekko gdy pomyślę, że to mogą być jej powieki.

- Tak. Wszystko co jest przyniesione z tej drugiej strony jest złe. Wszyscy po drugiej stronie są źli, chyba przekonałaś się o tym na własnej skórze.

- Nie wszyscy. - zaprzeczam chociaż ma rację. Jedynie Trisha wydaje mi się w porządku, ale do niej też się mogę mylić. Kłamała na temat Yesera. To coś musiało znaczyć.

- Bello, ja nie chcę się z tobą kłócić. Ty wiesz swoje ja wiem swoje. Może lepiej niech tak zostanie.

- Prawda. - uśmiecham się do niej i wstaję. Ściska mnie, a ja z westchnieniem wychodzę. Obracam w palcach szkatułkę i myślę czy oby jej nie wyrzucić, bo niby na co mi ona? Powiedziała, że przynosi pecha. Podchodzę do wielkiego kontenera i wyrzucam pudełeczko do śmieci. Odwracam się na pięcie i udaję się z powrotem do zamku.

                                                                      *  *  *

Idąc przez korytarz mam ochotę zadzwonić do Harrego. Czy w ogóle pojechał do Zayna i ogarną tą całą sprawę z jego opętaniem.

Chwytam telefon i uświadamiam sobie, że nie znam do niego numeru. Zrezygnowana już mam odchodzić, ale przypominam sobie, że dzwonił do mnie ostatnio. Może jest jego numer na spisie połączeń.

Uważnie przeszukuję całą listę i znajduję jego numer. Po chwili słyszę już sygnał. Nie odbiera. Jęczę i próbuję jeszcze z 10 razy. Nadal nic. Wzdycham i  udaję się do pokoju Trishy. Teraz jej pokój to także mój pokój. Wchodzę do środka i od razu w oczy rzuca mi się szkatułka, którą wyrzuciłam. Unoszę zdezorientowana brwi sięgając po przedmiot. Otwieram go i zawartość nadal jest ta sama. Przełykam tylko ślinę i podchodzę do otwartego okna, by następnie wyrzucić ją najdalej jak mogę. Kiedy już mam usiąść na łóżku zauważam, że coś leci  w moją stronę marszczę brwi, a po chwili dostaję w czoło znanym mi już przedmiotem.

Widzę tylko ciemność.

                                                                  *  *  *

< Jakiś czas później >

- Dobrze się  czujesz? - pyta tata, już chyba po raz setny przy śniadaniu. 

- Tak. Czuję się dobrze. - odpowiadam monotonnym głosem. Nudzi mnie już to całe kiszenie się w tym zamku. Chciałabym jechać na Złą Stronę i powiedzieć Zaynowi, że będzie ojcem. Chciałabym się nawet wygadać  Harremu. 

- I co mówił lekarz? - do stołu zasiada Trisha, a ja przewracam oczami.

- To połowa piątego miesiąca. - odpowiada za mnie ojciec, a ja wpycham w siebie jeszcze jedną kanapkę. Nie chcę z nikim gadać.

- I jak? Dziecko rozwija się prawidłowo? We wcześniejszej wizycie mówiłeś, że coś jest nie tak. 

- Yhym, ale już się wszystko unormowało. Bella miała za dużo stresu, przez te tygodnie, cała filozofia.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz