»Chapter-47«

6.7K 308 18
                                    

Wpadam w moją wewnętrzną histerię. Nie krzyczę jednak, nie płaczę głośno, nie biegam i nie wyrywam sobie włosów z głowy. Po prostu w jednej chwili coś we mnie stłukło się i przyrosłam do podłogi, nie mogąc zrobić kroku do przodu. Zawsze się bałam. Bałam się być zbyt brzydka i bałam się być zbyt piękna. Bałam się za bardzo zbliżyć do drugiego człowieka i równie mocno obawiałam się odrzucenia. Bałam się drwin. Bałam się oskarżeń, że się mylę, i równie mocno obawiałam się uznania mnie za arogancką, kiedy miałam rację. Takie życie bardzo wyczerpuje. W końcu brakuje już sił, wszystkie źródła są puste i człowiek chce tylko wydobyć się ze swojego życia. Zmienić. Stać kimś innym.

Każdy z nas nosi w sercu wiele wilków: miłość, gniew, odwagę, strach... Przeżyją tylko te, które nakarmisz. Ja chyba karmię najbardziej strach. Spotykam go na każdym kroku i nie mam od niego drogi ucieczki.

- Yaser... - zaczyna matka Zayna zwracając się do męża. - To Bella - przedstawia mnie, a ja mam ochotę stąd uciec. Boję się go. Przeraża mnie całym sobą. - Zayn dużo nam o niej opowiadał. - bez zastanowienia robię krok w tył, kiedy nie spuszcza ze mnie wzroku. Chowam się za Zaynem, chwytając się jego materiału koszulki na plecach.

- Bella, nie bój się. - szepcze odwracając głowę w moją stronę. Przełykam ślinę i jeszcze bardziej przytulam się do jego pleców. Nie dam rady, muszę stąd wyjść.

- Bella, powiadasz? - odzywa się mężczyzna, a po moim kręgosłupie przechodzą dreszcze. Chyba zwraca się do swojwj żony, ale nie jestem pewna.

- Tak, to ona. - potwierdza kobieta i nie słychać w jej głosie, nawet nutki strachu. W końcu to jej mąż. Nie powinna się go bać.

- Miło mi poznać przyczynę wojen pomiędzy moimi synami. - jego słowa aż ociekają jadem. Przełykam ślinę i zaczynam drżeć. Chcę wrócić do zamku.

- Tato. - upomina go Zayn i już wiem, że wcale nie żartuje. Słychać to w jego głosie, że nie pozwoli pluć sobie w kaszę.

- No dobrze, jak chcesz. - unosi ręce w geście obronnym i  podchodzi do mnie. Jeszcze bardziej się cofam ale zatrzymuje mnie ręka Zayna.

- Spokojnie, nic ci się nie stanie. Jesteś ze mną. - mówi mi i przyciąga do swojego boku, prowadząc do Yasera.

-  Nie chcę. - szepczę i odwracam się by iść stąd, lecz zwinnie mnie powstrzymuje. - Zayn błagam. - w moich oczach gromadzą się łzy, których nie mogę powstrzymać i skapują mi po policzku.

- Ej, słońce nie płacz. - wyciera kciukiem moje mokre policzki. - Będzie dobrze.

- Jestem Yaser. Ojciec Zayna i Harrego. - mężczyzna wyciąga do mnie rękę, a ja z wahaniem i tysiącami myśli na minutę podaję mu swoją. Kiedy chce ucałować jej zewnętrzną stronę, z szybkością błyskawicy wyrywam ją. Jest tym zdziwiony, ale Zayn pokazuje porozumiewawczo głową, by nie wnikał.

Mogę przysiąc, że specjalnie powiedział, że jest ojcem Zayna i HARREGO. Nie musiał tego wymieniać. Nie przedstawił się też, że jest mężem kobiety obok. Nie rozumiem o co mu chodzi.

- Chodźcie, obiad gotowy. - mama Zayna przerywa ciszę, a ja czuję na sobie palące spojrzenie Yaser' a.

- Jedliśmy w domu. - przypomina Zayn, więc chyba tak jak i ja nie jest głodny. Ja głównie najadłam się tylko strachu.

- Nie gadajcie głupot! Musicie coś zjeść inaczej was stąd nie wypuszczę. - uśmiecha się.

- Mamy sprawę. - przypomina.

- No tak, bo inaczej byście nie przyjechali. 

- Wiesz, że to nie tak. Po prostu nie możemy się na razie nigdzie wychylać. 

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz