< Perspektywa Harrego >
Momentalnie obracam się do Belli słysząc jak upada na ziemię.
- Bella - otrząsam ją za ramiona, ale to nic nie daje. Dobrze, że nie uderzyła głową jakiś kamień czy coś w tym stylu.
- Co się stało? - pyta zaniepokojona matka podchodząc do nas.
- Zemdlała. - mówię i biorę ją na ręce. Lepiej dla nas, by jak najszybciej się stąd ulotnić. Pełnie księżyca zasłoniły chmury, więc i tak z portalem nic by nie wyszło.
- Biedna. - szepcze kobieta podchodząc bliżej mnie. Czuję jej strach na kilometr. Wcale się nie dziwię. Gdybym był aniołem tak jak ona już dawno uciekałbym gdzie pieprz rośnie.
- Musimy wracać. - mówię i już chcemy iść gdyby nie Amir. Wzdycham sfrustrowany spoglądając na pchlarza. Podbiega do nas i zaczyna skawulić. - Chodź. Nie zawracaj na niego uwagi. - mówię do matki poprawiając sobie Belle na rękach.
- Ale Harry. - zatrzymuje się spoglądając na wilka. - On jest ranny.
- I co z tego? Zaraz ty będziesz ranna jeśli się nie pośpieszysz. Daję sobie głowę uciąć, że Zayn się nam przypatruje i czeka na odpowiedni moment by zaatakować.
- No przecież wiem, ale nie możemy go tak zostawić.
- Do cholery mamo, Bella zemdlała. Chyba ona jest teraz najważniejsza, tak?
- Prawda, ale wilk jest bardzo ranny. Nic ci się nie stanie jeśli pojedzie z nami do zamku.
- O nie. Na pewno nie. Nie będę potem tępił pcheł.
- No to ja to za ciebie zrobię, tylko proszę pomóż mu. - błaga a ja wywracam oczami.
- Nie.
- Harry.
- Powiedziałem nie.
- W takim razie ja nie idę. - zakłada ręce na piersiach, a mam ochotę przywalić sobie z placka w czoło. Mogę się założyć gdyby Bella nie zemdlała, mówiłaby tak samo jak moa matka.
Wzdycham przewracając oczami.
- Dobra jedzie z nami, ale jeśli narobi mi w samochodzie, ty to sprzątasz.
* * *
- Będą z nim kłopoty. - mówię do matki nawiązując do Amira. Jeszcze mi tego brakuje by wściekły Zayn wparował do mojego królestwa i żądał oddania wilka. Przy okazji Bella i matka też by ucierpiały.
Wchodząc do zamku od razu niosę Belle na sofę. Kładę ją, a z pomocą biegnie moja gosposia.
- Gdzie mam go dać? - słyszę głos mojej matki z korytarza. Marszczę brwi i spoglądam na nią.
- Kogo?
- Amira.
Wzdycham i prowadzę ich do łazienki.
- Na razie zamknij go tutaj. Potem się się zrobi opatrunek i wyczyści rany.
* * *
< Następny dzień, perspektywa Belli >
- Czyli z portalu nici. - mówię cicho jedząc śniadanie.
- Jak na razie to tak. Nie ma pełni choć nie jestem pewna czy pod blaskiem księżyca zadziała. - mówi mi Trisha, a ja wzdycham.
CZYTASZ
Broken the law-My black angel➡ ZM✅
Fanfiction- Tak nie wolno! - mówi rozum. - A ja go kocham. - podpowiada serce. I kogo słuchać? Kto zwycięży w tej walce? 1 in Tajemnica/Thriller 10.09.2015